Rozdział 8

147 21 11
                                    

Obudziło mnie irytujące pikanie budzika - jęknęłam, wyczołgałam się z łóżka i poszłam zrobić poranną toaletę. Wróciłam do pokoju i włączyłam muzykę. Każdy pokój w moim domu jest wyposażony w głośnik, więc odpaliłam komputer i dom wypełniła piosenka Tewnty One Pilots - "Tear In My Heart". Ustawiłam muzykę na maxa i zaczęłam grzebać w szafie. "You fell asleep in my car, I drove the whole time, but that's ok, I'll just avoid the holes so you sleep fine..."* - śpiewałam z wokalistą.

Ubrałam się w czarne jeansy z dziurami, koszulkę na ramiączkach z napisem "Cool kids can't die"**, szarą bluzę z kapturem i zaczęłam rozczesywać włosy. Stwierdziłam, że dzisiaj pozostawię je rozpuszczone i zabrałam się na makijaż. Nałożyłam podkład, pomalowałam rzęsy i pociągnęłam usta moją nową szminką z Mac'a w kolorze brudnego różu - tak dla odmiany. Wzięłam torbę i zbiegłam na dół. Chwyciłam banana, ubrałam moje szare conversy i byłam gotowa do wyjścia.

W szkole byłam 7:45, więc spokojnie podeszłam do szafki i wyciągnęłam potrzebne mi książki. Pakowałam je do torby, gdy ktoś mnie popchnął i wszystko poleciało na podłogę, przyciągając uwagę kilku uczniów. Odwróciłam się zdenerwowana i ujrzałam ją - ruda stała tak blisko mnie, że mogłabym policzyć jej rzęsy. Patrzyła na mnie z wrednym uśmiechem na swojej wymalowanej gębie.

-Chyba coś ci upadło. - powiedziała ze śmiechem.

-Tak jak Twoja godność. - westchnęłam poirytowana, a ona na mój komentarz zmarszczyła brwi.

Nienawidzę szkoły. Czemu ludzie nie mogą zająć się sobą, tylko wiecznie szukają zwady? Zaczęłam podnosić swoje książki i już miałam podnieść ostatnią, gdy ta suka stanęła na niej swoim błyszczącym pantoflem. Wstałam szybko i przysunęłam się tak blisko niej, że prawie stykałyśmy się nosami.

-Albo weźmiesz swojego buta z mojej książki, albo będziesz jeździć twarzą po parkiecie laluniu. - warknęłam ze złością.

-Nie boję się Ciebie. - powiedziawszy to odeszła, kręcą za mocno swoimi biodrami. Super - od rana mam zepsuty humor.

-Trzymaj, to chyba Twoje. - powiedział jakiś głos.

Odwróciłam się i ujrzałam przystojnego chłopaka. Blondyn miał na sobie jeansy, sportową bluzę i Vansy. Prychnęłam w myślach - vansy. Ale dobra dam mu szanse na zreflektowanie się.

-Cześć, jestem Samuel, ale mów mi Sam. - powiedział i błysnął swoimi białymi zębami.

-Hej, jestem Cara. - odpowiedziałam z uśmiechem.

-Czym takim jej podpadłaś? - prychnął rozbawiony.

-Tym, że żyję. - westchnęłam.

Sam, tylko roześmiał się na moje słowa. 

-Chodź odprowadzę Cię pod klasę, bo znowu się na kogoś napatoczysz. - zaśmiał się.

-Co, będziesz moim rycerzem na białym koniu? - parsknęłam. 

-Wolę być Supermanem. - odpowiedział z błyskiem w oku. 

-Batman skopałby Ci tę dupę w rajtkach. - odparłam śmiejąc się.

-Oooo, czy to wyzwanie? 

-To się okaże. - odparłam zaczepnie.

Nawet nie wiem kiedy, stanęliśmy przed drzwiami do sali. Bardzo przyjemnie mi się z nim rozmawiało. Odwróciłam się w stronę chłopaka, ale coś innego przykuło mój wzrok - Scott stał pod ścianą i wwiercał dziurę w ciele mojego nowego znajomego. Zauważył, że na niego patrzę i posłał mi gniewne spojrzenie. Przewróciłam oczami i wróciłam do rozmowy ze Samuelem. 

Zjadły Ci mózg?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz