Rozdział 13

120 20 6
                                    

-Nie... - szepnęłam.

To nie byli już moi rodzice - to były te bezmózgie potwory, które chciałam unicestwić. Ale jak... ja nie mogę. Nie chcę, nie mogę, nie chcę, nie mogę.

-Musisz ich unicestwić. - powiedział ten sam głos, którego nie rozpoznawałam.

Pod moimi nogami leżał nóż. Sam go pewnie tu zostawił specjalnie, gdy wychodził - to wszystko było zaplanowane. Oni naprawdę chcieli bym to zrobiła. Moi rodzi... zombi spostrzegły mnie i zaczęły mi się przyglądać.

-Tato, proszę... - powiedziałam czując łzy na policzkach.

Monstra zbliżały się do mnie coraz bardziej. Sięgnęłam po moją jedyną broń i zaczęłam się cofać.

-Mamusiu... - błagałam. - To ja Caroline.

Nie to nie są moi rodzice, nie są. To tylko ich powłoka, a w środku nic nie ma. Nie ma... - wmawiałam sobie.

Ledwo widziałam przez łzy, dzięki czemu coś co wyglądało jak mój ojciec rozcięło mi skórę na ramieniu. Krzyknęłam i chciałam się cofnąć, ale pod plecami czułam ścianę. Rzuciły się na mnie, a ja odbiłam się od ściany i ślizgiem ich wyminęłam.

Mój ojciec zawsze mi powtarzał, że zombi trzeba traktować jak rzeczy. Byłam przygotowywana na taką sytuację. Zamknęłam oczy i postarałam się myśleć o mojej misji, chciałam żeby rodzice byli ze mnie dumni. Patrzą teraz na mnie i trzymają za mnie kciuki.

Otworzyłam oczy i nie widziałam już mamy i taty - widziałam gnijące ciała, które były w zaawansowanym stadium rozkładu. Zrobiłam zamach i ugodziłam moją... zombi prosto w głowę. Wyciągnęłam nóż i z bojowym okrzykiem natarłam na drugiego stwora. Chciałam dźgnąć go prosto w czoło, ale zrobił zamach, dzięki czemu moja jedyna broń wylądowała w ścianie. Spojrzałam w oczy mojemu przeciwnikowi i kopnęłam go z całej siły w szczękę. Ten pod wpływem uderzenia zachwiał się, co ja wykorzystałam i podcięłam mu nogi. Znacie może powiedzenie "leżącego się nie kopie"? - bo ja tak i to gówno prawda.

Tak długo wciskałam podeszwę mojego buta w jego czaszkę, że nawet nie zauważyłam, że ta zrównała się i wymieszała z piaskiem. Mimo tego i tak nie przestałam. Wróciłam jeszcze do drugiego stwora, a gdy z nim skończyłam nikt by nie poznał, że to coś wyglądało kiedyś jak człowiek.

-Test pierwszy ukończony pomyślnie. - powiedział radosny głos, który pewnie dochodził z jakiś głośników, dlatego nie mogłam namierzyć jego źródła, a do tego przeszkadzało mi jeszcze echo.

Hala wyglądała jak pobojowisko, wszędzie były wnętrzności i krew. Wyobrażałam sobie, że kiedyś zrobię tak z tą chorą organizacją, w której właśnie teraz jestem. Wyglądałam jak Krwawa Marry, ale kto by się przejmował. Cała się trzęsłam, a łzy dalej mi płynęły. Wiem, że wcale tak nie jest, ale w mojej głowie cały czas była myśl, że zabiłam swoich rodziców - JA. Byłam tak wściekła, że atakowałam ściany. Krzyczałam, kopałam... To oni mi to zrobili - Mściciele. Zapłacą mi za to, za wszystko.

Spojrzałam na nóż w ścianie. O tak. - pomyślałam. - Zapłacą. Chciałam go wyciągnąć, ale ten ani drgnął. Dopiero, gdy zaparłam się nogami o ścianę, mogłam go wyszarpać. Oczywiście wylądowałam na tyłku, ale nie zwracałam na to uwagi. Zemsta i nienawiść ogarnęła moje ciało i umysł. Schowałam nóż w kieszeni mojej za dużej bluzy, dzięki czemu był niewidoczny i ruszyłam do wyjścia. Drzwi otworzył mi oczywiście nie kto inny jak ukochany Samuel. Czujcie ten sarkazm.

-Gratulacje, przeszłaś pierwszy test! - powiedział i chciał mnie chyba przytulić, ale go wyminęłam i pognałam do swojego pokoju.

-Cara! Poczekaj! - zawołał, a ja musiałam na niego poczekać przed pokojem, ponieważ nie znałam tego cholernego kodu.

Zjadły Ci mózg?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz