-Nie... - szepnęłam.
To nie byli już moi rodzice - to były te bezmózgie potwory, które chciałam unicestwić. Ale jak... ja nie mogę. Nie chcę, nie mogę, nie chcę, nie mogę.
-Musisz ich unicestwić. - powiedział ten sam głos, którego nie rozpoznawałam.
Pod moimi nogami leżał nóż. Sam go pewnie tu zostawił specjalnie, gdy wychodził - to wszystko było zaplanowane. Oni naprawdę chcieli bym to zrobiła. Moi rodzi... zombi spostrzegły mnie i zaczęły mi się przyglądać.
-Tato, proszę... - powiedziałam czując łzy na policzkach.
Monstra zbliżały się do mnie coraz bardziej. Sięgnęłam po moją jedyną broń i zaczęłam się cofać.
-Mamusiu... - błagałam. - To ja Caroline.
Nie to nie są moi rodzice, nie są. To tylko ich powłoka, a w środku nic nie ma. Nie ma... - wmawiałam sobie.
Ledwo widziałam przez łzy, dzięki czemu coś co wyglądało jak mój ojciec rozcięło mi skórę na ramieniu. Krzyknęłam i chciałam się cofnąć, ale pod plecami czułam ścianę. Rzuciły się na mnie, a ja odbiłam się od ściany i ślizgiem ich wyminęłam.
Mój ojciec zawsze mi powtarzał, że zombi trzeba traktować jak rzeczy. Byłam przygotowywana na taką sytuację. Zamknęłam oczy i postarałam się myśleć o mojej misji, chciałam żeby rodzice byli ze mnie dumni. Patrzą teraz na mnie i trzymają za mnie kciuki.
Otworzyłam oczy i nie widziałam już mamy i taty - widziałam gnijące ciała, które były w zaawansowanym stadium rozkładu. Zrobiłam zamach i ugodziłam moją... zombi prosto w głowę. Wyciągnęłam nóż i z bojowym okrzykiem natarłam na drugiego stwora. Chciałam dźgnąć go prosto w czoło, ale zrobił zamach, dzięki czemu moja jedyna broń wylądowała w ścianie. Spojrzałam w oczy mojemu przeciwnikowi i kopnęłam go z całej siły w szczękę. Ten pod wpływem uderzenia zachwiał się, co ja wykorzystałam i podcięłam mu nogi. Znacie może powiedzenie "leżącego się nie kopie"? - bo ja tak i to gówno prawda.
Tak długo wciskałam podeszwę mojego buta w jego czaszkę, że nawet nie zauważyłam, że ta zrównała się i wymieszała z piaskiem. Mimo tego i tak nie przestałam. Wróciłam jeszcze do drugiego stwora, a gdy z nim skończyłam nikt by nie poznał, że to coś wyglądało kiedyś jak człowiek.
-Test pierwszy ukończony pomyślnie. - powiedział radosny głos, który pewnie dochodził z jakiś głośników, dlatego nie mogłam namierzyć jego źródła, a do tego przeszkadzało mi jeszcze echo.
Hala wyglądała jak pobojowisko, wszędzie były wnętrzności i krew. Wyobrażałam sobie, że kiedyś zrobię tak z tą chorą organizacją, w której właśnie teraz jestem. Wyglądałam jak Krwawa Marry, ale kto by się przejmował. Cała się trzęsłam, a łzy dalej mi płynęły. Wiem, że wcale tak nie jest, ale w mojej głowie cały czas była myśl, że zabiłam swoich rodziców - JA. Byłam tak wściekła, że atakowałam ściany. Krzyczałam, kopałam... To oni mi to zrobili - Mściciele. Zapłacą mi za to, za wszystko.
Spojrzałam na nóż w ścianie. O tak. - pomyślałam. - Zapłacą. Chciałam go wyciągnąć, ale ten ani drgnął. Dopiero, gdy zaparłam się nogami o ścianę, mogłam go wyszarpać. Oczywiście wylądowałam na tyłku, ale nie zwracałam na to uwagi. Zemsta i nienawiść ogarnęła moje ciało i umysł. Schowałam nóż w kieszeni mojej za dużej bluzy, dzięki czemu był niewidoczny i ruszyłam do wyjścia. Drzwi otworzył mi oczywiście nie kto inny jak ukochany Samuel. Czujcie ten sarkazm.
-Gratulacje, przeszłaś pierwszy test! - powiedział i chciał mnie chyba przytulić, ale go wyminęłam i pognałam do swojego pokoju.
-Cara! Poczekaj! - zawołał, a ja musiałam na niego poczekać przed pokojem, ponieważ nie znałam tego cholernego kodu.
CZYTASZ
Zjadły Ci mózg?
Teen FictionCześć, jestem Caroline, ale przyjaciele mówią mi Cara. Mam 17 lat, mieszkam sama na obrzeżach Denver, gram, uczę się i... walczę z zombi. Moim celem jest zakończenie dzieła mojego ojca i wytępienie ich z naszego świata, ale póki co - idzie mi do dup...