Rozdział 1

150 22 0
                                    

-... to już wszystkie pudła. - powiedział facet.

-Dziękuje panu bardzo, ile się należy? - zapytałam.

-$50 złotko. - odpowiedział z lubieżnym uśmiechem.

Dałam mu pieniądze i zamknęłam drzwi przewracając oczami zirytowana.

Nie mogę uwierzyć, że wracam do życia. Po śmierci rodziców fruwałam gdzieś w próżni. Nie byłam zdolna do niczego, nie chciało mi się nawet oddychać... nie mogę uwierzyć, że oni... DOŚĆ. Nie po to tu jestem by ciągle się nad sobą użalać.

Przeprowadziłam się własnie na obrzeża Denver. Dlaczego? Przywiodły mnie tutaj notatki mego ojca. Gdy pakowałam rzeczy, które mogłabym zabrać ze sobą do nowego domu, znalazłam dziennik. Jak się okazuje mój ojczulek prowadził badania, na temat jak unicestwić zombi raz na zawsze. Nigdy nie mówili mi, że coś takiego można w ogóle osiągnąć jakkolwiek, a tu proszę. Szczerze mówiąc, nie zastanawiałam się jak można się ich pozbyć.. znaczy jasne od tego właśnie jesteśmy, ale po prostu zawsze byli oni i zawsze my - jeśli wiecie o co mi chodzi. Jest on tak niewyraźnie i chaotycznie pisany, że na początku jak go otworzyłam, zastanawiałam się czy co w ogóle są słowa... nie da się ukryć że odszyfrowanie co miał na myśli mój tata jest strasznie mozolne i czasochłonne. Dajmy przykład: na pierwszej stronie jest połowa zdania a potem za dwie jego koniec. Gdzie w tym sens ja się pytam? Powiem tyle - jeszcze nic ciekawego z niego nie doczytałam, oprócz tego, że nasz cel prawdopodobnie jest w Denver - dlatego tu teraz mieszkam.

Mówiłam już, że za tydzień zaczynam nową szkołę? Super... po prostu super. Cały rok uczyłam się przez internet - nie miałam siły widzieć nikogo, oprócz Harry'ego, bardzo mi pomógł w tym trudnym dla mnie czasie. Jest dla mnie jak wujek, albo... ojciec - chociaż jego nikt mi nie zastąpi. Nagle zadzwonił telefon, który wyrwał mnie z tej całej agonii.

-Halo? - odebrałam.

-Cześć, słoneczko! Jak tam w nowym domu Ci się podoba? - zapytała żona Harry'ego Helen.

-Hej, bardzo mi się podoba, jestem wam niezmiernie wdzięczna, za załatwienie mi go.

-Och skarbie to żaden problem, wiesz przecież...

-Tak, wiem, ale i tak Ci dziękuje... jak tam dzidziuś? - zapytałam.

-Andy zaczął już stawiać pierwsze kroczki! Wszystko nagrałam pokaże Ci jak tylko nas odwiedzisz! - prawie wykrzyczała.

Kocham Helen i mam u niej wielki dług za to co dla mnie zrobiła ze swoim mężem, ale czasem nie może przestać mówić.

-Aha i Caro, kupiłam Ci już podręczniki do szkoły... - powiedziała.

-Helen... mówiłam Ci już, że sama mogę je kupić - powiedziałam zirytowana, ale i trochę wzruszona.

-Tak, tak, ale nie mogłam się powstrzymać. Ojej! Mały właśnie ściągnął obrus ze stołu! Muszę lecieć, trzymaj się Caroline. - odparowała.

- Tak, cześć...

***

Rozpakowałam większość rzeczy, więc stwierdziłam, że pójdę potrenować. Właściwie to mieszkam w lesie, więc wszelkie wścibskie spojrzenia mnie nie zaskoczą.

Na rozgrzewkę poszłam przebiec 4 km, a potem wzięłam łuk i włączyłam hologramy - tak mam na dworze osobną hale, w której można poćwiczyć atak na ruchomych celach. To niezwykle pomocne, jeśli naprawdę chcesz walczyć w terenie.

Łuk i strzały to zdecydowanie moja najlepsza broń, zaraz po siekierze, chodź ona wygrywa tylko pod względem, że możesz stanąć twarzą w twarz z przeciwnikiem. Jestem trochę sadystyczna, hmm? Kocham w tym wszystko, to jak wypuszczam strzałę, tą satysfakcje, gdy trafie w cel, ten dźwięk gdy ją wypuszczam...

Okej no nic, idę się rozpakować do końca i pojechać po jakieś zeszyty i przybory szkolne... cudownie.

//Hej, kochani! Muszę wam powiedzieć, że dostałam pierwszą gwiazdkę!!! Rany, wiem, że to może nie jest jakiś no wiecie super wynik, ale dla kogoś kto zaczyna, każda taka motywacja jest niezwykła. Dzięki i do zobaczenia w następnym rozdziale! - RockGirl//



Zjadły Ci mózg?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz