Ósmy

42 2 0
                                    

- Cam... Nie mo... Moge od... Oddychać! - Piszczę wijąc się pod dotykiem Camerona. Zna moje słabe miejsca w łaskotaniu i może je użyć.

- Teraz to Cam. - Widze jak się śmieje przez co automatycznie lżej mnie łaskocze. Szybko uciekam od niego, wychodzę ze środka baldachimu i staję na środku podwórka.

- Teraz to mnie nie złapiesz. - Patrzę się na Camerona, który zaczyna powoli wstawać z „łoża".

- Założymy się? - Pyta podchwytliwie schodząc z drewnianego podestu, na jego ruch cofam sie o kilka małych kroków.
Dzieli nas nie więcej jak trzy metry.

- O co? - Podnoszę prawą brew wyżej a na moją twarz jak i zarówno na jego wpełzuje szatański uśmieszek.

- Potem coś wymyślimy. To jak? - Podchodzi jeszcze bliżej, a ja cofam sie o kilka kroków.

- W jakim czasie? - Muszę rozpracować szybko plan. Jeżeli pobiegnę w lewą stronę, złapie mnie przy drzewie. A jeśli pobiegnę w prawo, schowam się za baldachimem.

- Dwudziestu sekund. - Odpowiada krótko, podchodzi jeszcze bliżej.
Gdy cofam się o następne kilka kroczków, natrafiam na podest prowadzący do domu.

- Coo... Droga się skończyła? - Ton jego głosu jest zabawny, niby się naśmiewa a niby współczuje.

Cameron wykonuje kilka, szybkich kroków w moją stronę. Unikam jego i biegnę w prawą stronę chowając się za baldachimem.

Serce galopuje mi jak oszalałe, wychylam się ze strony z której przybiegłam ale ku mojemu zdziwieniu chłopaka nie ma.

Wychodzę zza wielkiego namiotu i skanuje wzrokiem całe podwórko, ale nigdzie nie widzę brązowych włosób Griera.

- Cameron? - Mój głos się łamie w połowie jego imienia.

Nagle czuje na mojej skórze na plechach zimną wodę na co piszczę głośno.
Obracam się w stronę źródła wody ale coś ciężkiego przygniata mnie i lądujemy oboje na ziemi.

- Mam cie. - Patrzy się w moje oczy.

- Ale nie w ciągu dwudziestu sekund. - Patrzę na jego dłonie, w lewej, nad moją prawą trzyma węża ogrodowego, z którego leci cały czas woda.

- Ale złapałem, to się liczy. - Mruczy, zabawnie poruszając brwiami.
Lekko wydłużam ręke po węża a gdy udaje mi się go dosięgnąć wyrywam go z rąk Camerona i tryskam wodą w jego twarz.

Śmieje się w niebogłosy dopóki brunet zaczyna ignorować ciskającą w niego lodowatą wodą i podchodzi do mnie śmiejąc się. Szybko zaczynam uciekać od bruneta ze szlaufem w rękach co za bardzo mi się nie udaje ponieważ długość węża jest ograniczona i w momencie w którym chcę trzeci raz obkrążyć baldachim - wąż zatrzymuje się co drastycznie wpływa na moją równowagę i upadam.

- Zechciało się biegać z wężem. - Śmieje się Cameron kucając przy mnie, oczywiście jego śmiech odrazu przechodzi na mnie. Jest przemoczony do suchej nitki tak jak ja.

Przez moment patrzymy sobie w oczy i mogę przysiądz że coś dziwnego poczułam w sercu jak i brzuchu.

- Umm.. Chodźmy się przebrać. - Odpowiadam, pierwszy wstaje Cameron, który potem podaje mi ręke i do domu idziemy trzymając się za ręce.

- Przed wejściem do domu musimy ściągnąć ubrania, inaczej moja mama mnie zabije. - Mówi, puszczając moją dłoń.

- Ale że... Tak teraz?... Przy tobie?- Podnoszę lekko głos a on kiwa głową potwierdzająco.
Pierwszy zaczyna zdejmować koszulkę.

Zaczynam się lekko krępować no ale...

Zdejmuje wolno koszulę w kratę a następnie równie wolno koszulkę spod spodu.

Cameron już pozbywa się spodni, co chwila bada mnie wzrokiem.

Rzucam koszulę i bluzkę gdzieś na deski. Patrzę na Camerona, który stoi już w samych, czarnych bokserkach.

- Nie mamy całego dnia, Hay. - Zrzędzi młody Grier.

Uśmiecham się do niego miło i zaczynam rozpinać guziki od spodni, gdy wszystkie trzy guziki są rozpięte, tyłem zdjemuje je z bioder.
Cameron wciąga powietrze, gdy odwracam się do niego przodem.
Otwiera mi drzwi i karze iść pierwszej.

Oboje idziemy w stronę schodów, a ja czuję palące spojrzenie Camerona na sobie. Krzyżuję ręce pod piersiami i idę do swojego pokoju, w którym mam półkę na ręczniki.

Zamykam się w pokoju na zamek i zabieram jeden ręcznik do wytarcia się.

Po osuszeniu ciała, przychodzi na zmianę bielizny,wybieram biały komplet. Tak więc zakładam bordową spudniczkę i białą bluzkę z krótkim rękawem, którą wkładam jeszcze w środek. Do tego wyjmuję białe, krótkie Converse i wychodzę z pokoju.

- Cameron? - Śmieje się stając na środku holu .

- Jestem, jestem. - Wychodzi z pokoju z mokrymi włosami ale przebrany w czarne rurki, białą bluzkę i ciemnoszarą bluzę na suwak, której rękawy podciąga do łokci.

- Przez ciebie musiałam się przebrać! - Piszczę bijąc go lekko w ramie, on łapie się za "bolące„ miejsce i lapie mnie od przodu w pasie.

- Mnie się nie bije. - Uśmiecha się zadziornie, kieruje się ze mną w stronę schodów.

- Cameron puść mnie. - Śmieje się będąc blisko niego, trochę się krępuje.
Idziemy powoli w stronę schodów, coraz bardziej się denerwuje, bo ide tyłem!

- Nie. - Zaczyna się chichotać a mnie to zaczyna irytować.

- Cameron bo zaraz nam coś zrobisz. -Kładę dłonie na jego klatce piersiowej, która porusza się w umiarkowanym tępie nie to co moja.

- Tobie napewno nie. - Uśmiecha się ciepło. - Zaufaj mi i stań swoimi stopami na moje. - Błysk szczęścia w jego oku mógłby zobaczyć każdy, zawet sąsiedzi kilometr stąd.
Kiwam potwierdzającą głową i spuszczam wzrok na nasze stopy. Umieszczam swoje stopy na większych stopach Griera.

Ponownie powracam wzrokiem do niebieskich tęczówek bruneta.

- A teraz.. - Podnosi jedną stopę z ziemi by następnie położyć ją na stopniu niżej.
Zaciskam dłonie na jego koszulce.
-Wszystko okej. - Patrzy w moje oczy schodząc po kolejnych schodkach.
Gdy docieramy do półpiętra schodzę z czarnych Vansów chłopaka, ale nie puszczamy się.

Cameron robi kilka kroków w moją stronę, na co ja robie tyle samo kroków w tył do momentu w którym nie stykam się plecami ze ścianą.

Jestem sparaliżowana bliskością Camerona. Moje serce szaleje obawiam się że moge przechodzić właśnie atak. Oddech stał się płytszy a atmosfera napięta.

- Chodźmy na dół. - Mówię, odrywając się od bruneta.
Jeszcze chwila a bym pozwoliła by mnie pocałował, a na swojego pierwszego czekam od dziewięciu lat.

Kids Dreams|| N.G plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz