Drugi

68 2 0
                                    

- Kochanie... Kochanie Jesteśmy.. - Zagłuszone głosy odbijały się echem w mojej głowie.
Dałabym słowo że zadźgałabym osobę budzącą mnie, gdyby po otworzeniu oczu nie ukazałaby mi się postać mojej mamy.

- Co?.. - Mruczę, przecierając swoją twarz.

- Mike i Jackob czekają już na dworze. Zabieraj rzeczy i jedziemy.- Głaska mnie opiekuńczo po głowie a następnie wychodzi.

Przecieram miejsca pod oczami tak by nie rozmazać makijażu. Przeciągam się siedząc i ziewam cicho.
Zabieram swój plecak i poduszkę.
Zauważam że jest noc.
No tak, 22 godziny lotu i 22 w przód.*

Wychodzę z samolotu, żegnając się z stewardessami i kapitanem lotu, którzy żegnają wszystkich przy wyjściu.

Zauważam moją rodzinę przy czarym samochodzie, wypożyczonym z Sydney.

- Gdzie moja walizka? - Pytam, stając przed rodzicami. Zauważam za nimi przez okno Michaela.

- W aucie. - Mówi Jackob. - Wsiadaj. - Otwiera mi tylne drzwi.

- Dzięki. - Wchodzę równo z mamą do samochodu.
Potem wsiada ojciec i odpala silnik.
Wyjeżdżamy na ulicę i jedziemy po środku lasu.

- Gdzie oni mieszkają? - Wyłaniam głowę pomiędzy fotele dorosłych z przodu. Mike jest zajęty graniem na PSP.

- Z pół godziny jazdy. - Odpowiada mama. - Poza tym, mieszkają na wsi w domku. Jeśli nie pamiętasz. - Uśmiecha się blondynka.

Opadam na siedzenie i wyciągam telefon razem z Power Bank'iem.
Włączam transfer danych i piszę do Danielle.

Me: Jestem już w Sydney.... :")

Danielle Dallas: Kiepsko?

Me: Jeszcze w ogóle nie dojechałam do Grierów, ale boje sie że się zmienili na takich bananów.

Danielle Dallas: Nie martw sie, będzie dobrze ;)

Me: Miejmy nadzieje... Kocham cie ;**

Danielle Dallas: Tez Cie Kocham <33

Wyłączam internet i oglądam rozmazane drzewa, które mijamy przez okno.

W radiu leci cicho piosenka.
Melodia jest wolna i spokojna.
Idelana do jazdy w lesie, gdy nikt nic nie mówi i mogę być sama na sam z własnymi myślami.

Patrzę na prawy profil mojego brata. Jest zapatrzony w fife.

***

Jest druga w nocy, a my jedziemy jako jedyni po środku lasu.
Już dobre czterdzieści minut.

- Napewno się nie zgubiliśmy? - Szepczę, ponieważ Michael zasną jakieś piętnaście minut temu.

- Napewno. - Odpowiada spokojnie mój ojciec a potem lekko zwalnia.

- To chyba tutaj. - Mruczy pod nosem.

- Jackob, chyba? - Pyta moja mama.

- Jeżeli nie zmienili domu to tak, tutaj. - Mówi wjeżdżając przez otwarty podjazd. Możliwe że się nas spodziewali.

Serce zaraz wyskoczy mi przez gardło. We trójkę wysiadamy z auta, starszy blondyn wyciąga Michaela na rękach, za to ja z mamą idziemy pierwsze do kremowego domu, jednego z dwóch które tutaj są.
Jeden oczywiście należy do brata mojego ojca a drugi, ten z przodu jest własnością rodziców Jackoba.

Mama puka w drzwi kilka razy. Słychać kroki, a po chwili w drzwiach pojawia sie siwowłosa, pomarszczona, kobieta. Innymi słowy - moja babcia.

- Babciu! - Rzucam się pierwsza na moją babcie. Jeszcze nie jestem równa jej wzrostem ale nie jestem też taka niska.
W koncu 160 centymetrów to nie tak mało.

Kids Dreams|| N.G plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz