Dziesiąty

34 2 0
                                    

Budzę się przez szmery dochodzące z kuchni.
Rozglądam się po salonie i mogę powiedzieć że nieźle mi się przysnęło.

Kolejne szmery i tłuczenie czegoś słychać z tamtej części domu.

Jestem tak wystraszona, że chyba zaraz zemdleje.

Zabieram telefon i powoli idę w stronę kuchni.
Mama uczyła mnie, żeby zawsze przy sobie mieć coś do obrony. No ale teraz nic nie wymyśle.

Jestem już w holu na dole, chowam się w cieniu szafy i przyglądam się cieniu w kuchni.

Jest wysoki, tylko tyle zauważam.
A i nie jest to kobieta.

Pięknie Hailey, przez ciebie ktoś wkradł się do domu!

Podchodzę do wejścia do kuchni i w tym momencie dziękuję mojej cioci i Jackowi że włącznik światła jest na zewnątrz kuchni. Szybko włączam światło a widok pleców jaki mnie tam zostaje przyprawia mnie o dreszcze.

Wysoki, dobrze zbudowany męszczyzna, ubrany w biało-szare dresy i granatową bluzę. Na głowie jest czapka z prostym daszkiem do tyłu.

Chłopak, bo tak powinnam nazwać zastyga w bezruchu. Po chwili mojego milczenia odwraca się do mnie przodem a ja aż zakrywam otwartą buzie dłonią i stawiam kilka kroków do tyłu.

- Nie chciałem Cie zbudzić... - Głęboki głos odbija mi się w głowie echem.
Jasna karnacja i oczy koloru jasnego nieba. - Tak poza tym to... Cześć. - Uśmiecha się pokazując białe i proste zęby. W jego policzkach formują się lekkie dołeczki.

Opuszczam dłoń, nie ukrywa już ona mojego szerokiego uśmiechu.

- Cześć Nash... - Niemalże szepcze, nadal nie moge w to uwierzyć. Nash Grier, stoi w swojej własnej osobie przede mną. - Nic się nie stało. - Biorę czysty kubek i wlewam do niego zimne mleko i od razu zasypuje kakaem. Zerkam pod ścianę i dostrzegam wielką torbę. - Nie miałeś wrócić za tydzień? - Opieram się o ściane i obserwuje chłopaka wyższego ode mnie o półtorej głowy.

- Miałem. - Wzdycha. - Ale wywalili mnie. - Uśmiecha się zasypując swoje ciepłe mleko kakaem.

- Ou.. - Wyrywa mi się pod nosem.

Chłopak opiera się o blat i upija łyk ciepłego napoju.

- Zmieniłaś się. - Mówi, uśmiechając się. Skanuje mnie od góry do dołu swoimi nieziemskimi oczami. Czuje jak moje policzki stają się ciepłe, dlatego odwracam wzrok.

- Mogę powiedzieć to samo o Tobie. - Patrzę gdziekolwiek tylko aby nie na Nasha.

W końcu patrzę na niego a on się uśmiecha.

- Gdzie jest Cameron? Nie powinien zostawiać cię samej. - Odzywa się marszcząc brwi. Wzruszam ramionami.

- Wyszliśmy z domu a on powiedział że idziemy do jego kolegów. - Upiłam łyk napoju. - Powiedziałam że nie chce więc dał mi klucze i powiedział że będzie wieczorem. - Słucha mnie uważnie i przytakuje. - A i nie musi się mną zajmować, mam czternaście lat.

- Już jest dwudziesta trzecia, rodziców nie ma a Cameron się szlaja. - Wymienia Nash zabierając ode mnie kubek i wkłada go razem ze swoim do zmywarki.

- Pojadę go poszukać. - Stwierdza i szybko się odrywa od blatu.
Jest już w holu a ja łapie go za nadgarstek. Zatrzymuje się i patrzy mi w oczy.

- Pojade z Tobą. - Proponuje. Widze jak bije się z własnymi myślami.

- Nie. - Odpowiada stanowczo wyrywając się z mojego uścisku. Nie daje za wygraną i łapie go za rękę, zastyga w pół kroku.

- No prosze. - Patrzę do góry na jego niebieskie tęczówki.

- Okej. - Nie puszcza mojej dłoni, a wszystko inne dzieje się szybko.

Nash jedną ręką zamyka drzwi, oboje biegniemy do samochodu, do którego mnie kieruje.

Letnie noce w Sydney są naprawde zimne i mam nadzieje że w samochodzie Nash włączy ogrzewanie.

Wsiadamy do auta, Nash zapina pasy a ja pocieram dłońmi moje ramiona.

- Cholera ale zimno. - Mówie pod nosem. Nash patrząc na mnie, zdejmuje swoją granatową bluzę i zakłada ją mi. Jest zdecydowanie za duża ale ciepło, jakie od niej bije i zapach perfum bruneta sprawia że rozmiar nie ma znaczenia.

Patrzę na Nasha, został w samej czarnej bluzce na ramiączkach.
Jego mięśnie się napinają.

Przekręca kluczyk w stacyjce, samochód odpala i wyjeżdżamy na ulicę.

- W ogóle to ty masz prawojazdy?

- Nie, ale umiem jeździć. Papierek nie jest mi potrzebny. - Uśmiecha się, patrząc krótko w moje oczy.
Opieram się o oparcie siedzenia.

- Gdzie on może być? - Zawieszam wzrok na jego profilu.

- Są dwa miejsca. - Kiwam głową. - Pierwsze, dom Shawna. Drugie, dom Rose. - Marszczę brwi, nie rozumiem.

- Cameron mówił że nie ma dziewczyny. - Mówie pod nosem. Kiedyś powinnam się od tego odzwyczaić.

- To jego przyjaciółka. - Uśmiecha się, patrząc na drogę, w około nas jest ciemno. Ulicę rozświetlają tylko lampy samochodu.

- Hay, w mojej kieszeni jest telefon. Zadzwoń do rodziców i powiedz im że gdzieś poszliśmy. - Mówi, wyciągam telefon z kieszeni bluzy.

- Masz kod.

- 1999 - Uśmiecha się mówiąc ten kod, a ja nie wiem o co chodzi więc wpisuje cyfry.
Po chwili pojawia mi się jego tapeta, standardowa. Wyszukuję w kontaktach "Mama" i po chwili słychać sygnał.
Przykładam telefon do ucha i po kilku sygnałach odbiera moja ciocia.

- Cześć Nash, co się stało? Przelać ci pieniądze? - Pyta ciepły głos mojej cioci.

- Cześć ciociu... - Mówię.

- Kochanie, co ty tam robisz? - Chichoczę cicho na co Nash się uśmiecha. Rozmawiając z ciocią, obserwuje jego ruchy.

- Jedziemy we trójkę na przejażdżkę, możemy wrócić później? - Pytam jak najgrzeczniej.

- Oczywiście! My jeszcze jesteśmy w pracy bo twoi rodzice już podpisali kontrakt... A z resztą,nie będę cie zanudzać! Pilnuj ich tam. - Śmieje się razem z Mią.
Nash zmienił bieg.

- Oczywiście ciociu. Do zobaczenia. - Sygnał urywa mi się wraz z wjazdem do lasu.

- Już się nagadałaś? - Śmieje się starszy Grier.

- O dziwo, tak. - Odpowiadam uśmiechając się. Bardziej naciągam bluzę Nasha, tak że sięgami do przedkolana.

- Pamiętam jak zawsze chciałeś mieć swój samochód... - Myślę na głos.

- A Ty swój dom... - Zerka w moją stronę. - Tyle się zmieniło od tamtego czasu. - Opiera jeden łokieć o drzwi samochodu a prawą ręką trzyma kierownicę u góry.

- Wiem. Szczególnie my. - Mówię, opadając na oparcie.

Potwierdza głową.

- Coś się u ciebie zmieniło? - Pyta.

- Z wyjątkiem tego że ojciec zaczął mnie ignorować i odpychać to nie, nic. - Odwracam głowę w drugą stronę i oglądam mrok za oknem.

Po chwili czuje jakiś dotyk na moim udzie.

Odwracam głowę w jego stronę, oczy skanują przez chwilę moją twarz a ja widzę jak przez te kilka sekund błyszczą.

Gdy powrócił wzrokiem na ulicę, zaczął zabierać dłoń ale ja położyłam na jego dłoń moją i zaczełam gładzić jej kostki.

Uśmiechnął się pod nosem, a ja skupiam się na jego dłoni.

--------------------

Zostałam nominowana do LBA ktore dodam w osobnym rozdziale (?)

Ily xx

Kids Dreams|| N.G plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz