Czwarty

58 4 0
                                    

- Cameron! - Piszczę rzucając mu się na szyje. Oplatam go nogami w pasie a on instynktownie łapie mnie pod kolana.

- Co ja, to pomysł mojej mamy. - Mówi śmiejąc się.

- Czyli nie chcesz żebym z wami zamieszkała? - Mówie śmutniejąc, i schodząc z jego bioder.

- Jasne że chce. - Mówi, kiedy już stoję o własnych siłach na podłodze przed nim. - Babcia jeździ na działkę dwie godziny stąd, non stop. A moi rodzice całymi dniami siedzą w tej głupiej korporacji. - Mówi schodząc obok mnie ze schodów.

- A co z Nashem? - Obdarowuje Camerona spojrzeniem.

- Teraz wyjechał na ten obóz na dwa tygodnie, a tak to wychodzi z domu o czternastej jak się wyśpi, po powrocie o piątej. - Wzrusza ramionami gdy wchodzimy do kuchni. - Chcesz coś do picia? - Podchodzi do lodówki.

- Tak. - Mówię zerkając na godzinę na moim telefonie. - Dlaczego nie śpisz?

- Nie mogłem jakoś długo spać... - Tłumaczy się zalewając mi bananowego soku.

- Dalej go lubisz? - Pyta stawiajac kubek przede mną.

- Jasne że tak, ty też? - Upijam łyk soku.

- Jakbym mógł. - Śmieje się również upijając sok.

- Musimy zaraz pójść pożegnać Twoich rodziców. - Mówi brunet.

- Tylko nie too. - Przeciągam. Odstawiam nasze kubki do zlewu i razem z Cameronem wychodzimy z domu.

- Too... Chcesz się dzisiaj wprowadzić? - Pyta, uśmiechnięty od ucha do ucha.

- Jeżeli mi pomożesz to tak. - Uśmiecham się, niechcący trącam jego dłoń swoją. Patrzę się na niego a on na mnie. Wywierca mi dziurę w oczach, dlatego speszona odwracam wzrok.

Dochodzimy pod dom mojej babci, pod którym stoją już walizki.

- Uważaj Cam. - Mówię cicho do chłopaka. - Teraz zacznie się teatrzyk. - Uśmiecham się smutno.

Podchodzimy do naszej babci przy której stoją moi rodzice i Mike.

- Oo! Już wstałeś Cameronie? - Wykrzykuje radośnie moja babcia. Jej niebieskie oczy nadają jej młodego wieku.
Chłopak przytula się do babci, następnie zapoznaje się z Michaelem a na końcu wita się z moimi rodzicami.

- Ile masz lat Cameron? - Pyta Jackob, chrzestny Camerona.

- Piętnaście. - Uśmiecha się pokazując idealnie białe zęby.
Mama lekko mierzwi jego włosy a ja wraz z Michaelem patrzymy na to z boku.

Odwracam się do najmłodszego Griera.
- Mam nadzieje że mi coś kupisz w Chinach. - Uśmiecham się do dwunastolatka.

- A co chcesz? - Pyta, podskakując w miejscu.

- Wszystko od ciebie będzie super. - Głaszczę go po głowie z tyłu.
Czasami jesteśmy dla siebie mili ale gdy już się pokłócimy, potrafimy nie odzywać się do siebie ponad miesiąc.

Patrzę na Camerona, który po chwili patrzy mi się w oczy. Uśmiecham się nieśmiale i podchodzę do starszych Grierów.

- My już będziemy jechać. - Mówi blondyn.

- Miło było mamę zobaczyć. - Niebieskooka przytula się do naszej babci. Szarowłosa oddaje blondynce uścisk śmiejąc się pod nosem.

Jackob wciska w ręke Camerona pieniądzę. Tak chce wykupić jego miłość, której nie ma od nikogo.

Potem Michael podchodzi do babci, do której również się przytula.

Moja mama przytula Camerona, który prawie dorównuje jej wzrostem na co się uśmiecham.

Jeszcze chłopcy żegnają się na swój sposób.

Jako ostatnia zostałam ja.

- Będziemy tęsknić. - Mówi mama przytulając mnie do siebie.
Oczywiście oddaje jej matczyny uścisk. - Tutaj masz pieniądze, jakby ci się skończyły - pisz, przeleje ci na konto. - Uśmiecha się i staje za Michaelem.

Następnie podchodzi do mnie znienawidzona przeze mnie osoba.

- Trzymaj się. - Kładzie ręke na moim ramieniu i skina głową. Wszystkiemu przygląda się Cameron, który jako jedyny wie co się stało zaledwie pół godziny temu przed wyjściem z domu.

- Krzyżyk na drogę. - Odpowiadam z uśmiechem, blondyn zaciska dłoń na moim ramieniu. Ból jest niesamowity, ale nie daje tego po sobie poznać.

Trójka mojej najbliższej rodziny wyjeżdża z podjazdu. Macham mamie oraz swojemu bratu.

Gdy samochód znika z mojego pola widzenia, a babcia wchodzi do domu, wcześniej pytając się czy chcemy coś do jedzenia - Łapie się za ramie, cicho sycząc.

- Nic Ci nie jest Hay? - Podchodzi do mnie niebieskooki, łapiąc mnie za biodro.

- Nie, przejdzie. - Uśmiecham się przez skwaszoną minę.

- Chodź do mnie, chyba będziesz potrzebowała lodu. - Kładzie jedną ręke na moim biodrze po drugiej stronie.

Gdy wchodzimy do domu, ból lekko mija ale nie na tyle bym wytrzymała. Nie znam mojego ojczyma.

- Idź do salonu a ja coś znajdę. - Mówi, znikając w kuchni. Jak mi kazał, tak robie. Kieruję się do salonu i siadam na kanapie.

Słyszę jak coś otwiera a potem zamyka.
Później pojawia się w salonie i siada na przeciwko mnie

- Co tam masz? - Wskazuję brwiami na ręczniczek kuchenny, króry ma w ręku.

- Lód. W papierze, żebyś nie miała odparzeń. - Uśmiecha się, dotykając mojego ramienia wolną ręką. Lekko syczę, patrząc się w jego błękitne oczy.

- Mogę? - Kiwam głową. Cameron ściąga sweter z mojego prawego ramienia i lekko przejeżdża po nim dłonią na co wciągam powietrze.

- Będziesz miała siniaka. - Mówi z ulgą. Podnoszę końciki ust lekko do góry. Ale gdy przykłada mi lód do obolałego miejsca, piszczę ściskając prawą ręką jego udo.

To trochę dziwne.

- Już, już. - Mówi opiekuńczo, patrząc się w moje oczy.
Jesteśmy blisko siebie, a ja czuje się niezręcznie.

- Dlaczego ci to zrobił? - Szepcze, chociaż nie musi.

- Nic takiego nie zrobiłam. Powiedziałam tylko Krzyżyk na drogę a on tak zareagował. - Mówię ze łzami w oczach.

Cameron wzdycha i przenosi wzrok na moja ręke, która dalej jest na jego udzie.

- Czasami już nie wiem czy Grierowie to prawdziwa rodzina czy może tworzymy tylko takie pozory. - Mówi uśmiechając się smutno.

- Co masz na myśli? - Przekręcam głowę w prawo patrząc na twarz Camerona.

- Nash się stoczył, mój wujek świruje nie wiadomo dlaczego. Do tego mój ojciec... - Wzdycha głęboko.

- Co Twój ojciec? - Na moje słowa podnosi twarz i wtapia swój błękitny wzrok we mnie.

- Zaczą popadać w długi. - Wzrusza ramionami i uśmiecha się smutno. Nie patrząc na lód, który cały czas jest przyłożony do mojej skóry - Przytulam się do Camerona, co szybko oddaje wtapiając twarz w moje włosy.

Kids Dreams|| N.G plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz