Chapter I

143 5 5
                                    

-Sue- przewróciłam oczami słysząc pieszczotliwe zdrobnienie mojego imienia, którego używa tylko i wyłącznie mój ojciec. -Musimy jechać.

-Już idę- krzyknęłam zasuwając walizkę.

Po raz ostatni przeskanowałam wzrokiem pokój, który jeszcze do wczoraj w całości pokryty był różnymi plakatami zespołów takich jak Bring Me The Horizon, Blink182, Architects, Offspring i podobnych, a dzisiaj? Dzisiaj wygląda jakby nigdy nikt w nim nie mieszkał. Białe ściany, puste szafki, brak porozrzucanych rzeczy, ubrań.

-Sue!- głos ojca ponownie dotarł do moich uszu wyrywając mnie z transu. Chciałam wziąć walizkę, ale tato mnie uprzedził. -Pomogę ci- uśmiechnął się i podniósł ją.

-Jesteś najlepszy- powiedziałam, całując go w policzek i schodząc na dół.

Całe mieszkanie było puste, ale z tego, co mówił tato za kilka dni ma wprowadzić się tutaj nowa rodzina. Czy mi się to podoba? Sama nie wiem,znaczy to chyba normalne, że jak ktoś się wyprowadza to inni przejmują jego mieszkanie. Mam tylko nadzieję, że osoba, która przejmie mój pokój nie spieprzy go plakatami Miley Cyrus, lub innymi gwiazdkami Disneya. 

Wyszłam na zewnątrz, obserwując ojca siłującego się z włożeniem ostatniej walizki do bagażnika.

-Pomóc Ci?-zapytałam nie mogąc znieść dłużej jak wyklina tą niewinną walizkę.

Nie czekając na odpowiedź przesunęłam ją tak, że idealnie zmieściła się między innymi.

-Dzię...- Zaraz, co to jest?- zapytał łapiąc mnie delikatnie za nadgarstek tym samym ukazując napis "No matter how fucked you get, it's always there when you come back down"*

 Przeczytał uważnie napis po czym spojrzał na mnie -Myślisz, że Twoje życie jest ciężkie?- zaśmiał się - To zostań rodzicem i wychowuj samotnie nastoletnią córkę, która, co najgorsze ma Twój charakter - rozczochrał moje włosy, a ja udałam obrażoną. -No chodź tu!- wyciągną rękę przytulając mnie. -Wiem, że się boisz. Ja w sumie też się trochę boję, ale ona jest z nami, zawsze będzie!- spojrzałam w górę by łzy nagromadzone w moich oczach nie zaczęły spływać po mojej twarzy.

To nie tak, że wstydzę się płakać, ja po prostu nie lubię tego robić. Nie robiłam tego od pieprzonego roku, bo właśnie wtedy odeszła od nas mama. Do końca życia będę przeklinać człowieka, który wsiadł za kierownicę po spożyciu dużej dawki alkoholu i tym samym zabrał mi najlepszą przyjaciółkę- mamę! Zaraz, czy ja powiedziałam "człowiek"? To nie jest człowiek to potwór, egocentryczny, okrutny,bezmyślny potwór! 

-Musimy jechać- odsunęłam się od niego i otworzyłam drzwi samochodu by zająć miejsce. -Masz szczęście, że to nie dziara. Zero tatuaży, pamiętaj!- pogroził mi palcem na co przewróciłam oczami.

-Powiedział człowiek mający ich niezliczoną ilość- dodałam ze śmiechem i wsiadłam do samochodu.

-Seattle, nadchodzimy- krzyknął odpalając naszego "staruszka" i włączając na cały regulator "Alice In Chains- Man in the box". Obydwoje uwielbiamy te same gatunki muzyczne, za co dziękuję Bogu. Znaczy dziękowałabym, gdybym w niego wierzyła, ale to nieistotne.

~~*~~

-Sue, jesteśmy- poczułam jak ktoś (mówiąc ktoś mam na myśli tatę) potrząsa moim ramieniem. Przetarłam oczy, wyglądając za szybę i nie zauważając nic innego oprócz ludzi uciekających przed deszczem. Witaj ponure Seattle- pomyślałam i wygramoliłam się z samochodu.

Rebellious TeenagerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz