Come on... (9)

445 23 5
                                    

Czy ten człowiek mnie śledzi?
Boże, on jest zawsze tam gdzie ja...

-Matt, no! Chodź tutaj. - bez cienia skrępowania krzyczał Gattitsen.

-Wybacz, ale muszę Cię na chwilę zostawić samą. - przystojniak uśmiechnął się przepraszająco i odszedł.

Ughh. Uduszę, zastrzelę, urwę jaja.
Pozbawił mnie czasu, który mogłam spędzić w towarzystwie tego przeidealnego faceta. Wspominałam już o jego uśmiechu? Coś nieziemskiego. A oczy?!
Jestem niczym jakaś nienormalna fangirl! Nie zmienia to faktu, że stoję teraz sama podczas kiedy mogłabym zwiedzać z nim szkołę.

Moje złe myśli zniknęły, kiedy zobaczyłam, że Matt znów kieruje się w moją stronę.

-Wybacz, stary znajomy. Mam nadzieję, że nie nudziłaś się tu beze mnie? - spojrzał na mnie uwodzicielsko i nogi odmówiły mi posłuszeństwa.

-Nie, nie. - wydusiłam z siebie - Co teraz robimy?

-Na początku, zapraszam na kawę. Mamy tu najlepszą kawiarnię w mieście! - położył umięśnione ramię na moich plecach i skierowaliśmy się w miejsce, które pokazał.

Nogi i ręce miałam jak z waty, a jedyne słowa, które potrafiłam wydukać to "Tak" i "Nie". To strasznie żenujące, ale nie było wiele sytuacji w moim marnym, krótkim życiu, kiedy flirtowałam z kimś, więc nie mam doświadczenia. A szczególnie jeśli chodzi o kogoś takiego jak ON.

-Proszę. - odsunął mi krzesło, żebym mogła usiąść i zaproponował - Latte?

-Z przyjemnością. - postarałam się rzucić zalotne spojrzenie i kiedy tylko odszedł od stolika do kasy, rzuciłam się po telefon.

Em nie uwierzy jakiego faceta udało mi się poderwać. Włączyłam aparat i wysłałam jej szybko zdjęcie.
Oby tylko obyło się bez flesza...

Matt przyniósł kawę i zaczął opowiadać o szkole, bo przecież po to tu przyjechałam, prawda?
Piękne ciało i piękny umysł! Mimo tego, że jest to szkoła muzyczna, a takie szkoły mają opinię "zaniżonych", nie dało się tego wyczuć. Na szczęście zmienił temat i zaczął monolog o wszystkim innym od szkoły. Mówił i mówił, a ja tylko słuchałam. Nie wiem, czy to co opowiadał było naprawdę ciekawe, czy to ja sobie to wmówiłam. Nie ważne.

-Nie wierzę! Śledzisz nas? - mój towarzysz podniósł wzrok z mojej twarzy na jakiś punkt ponad mną i ukazał szereg zębów w uśmiechu - Siadajcie chłopcy.

Nie uwierzycie, kto przysiadł się do naszego stolika...
Powiem szczerze, zdziwiłabym się gdyby to nie był (znowu) Martijn.

-Co pijecie? - bez ogródek podniósł moją filiżankę i powąchał - Fuj, kawa.

-Nadal się nie przyzwyczaiłeś? - zachichotał Matt, a Garritsen skrzywił się - My chyba musimy zwijać. Minęło pół godziny, a my zamiast poznawać szkołę, poznajemy siebie nawzajem - mrugnął do mnie, a moja twarz zmieniła się w buraka.

-No proszę. - zabrzmiało to jak soczysty sarkazm - Poczekaj chwilę, muszę ci coś powiedzieć, Matt.

Przewróciłam oczami i wyszłam z mniejszego budynku. Najbardziej było mi żal dzieciaka, którego wylosował Martin. Chłopak dreptał za nim jak cień i na pewno niczego nowego się nie dowie.

-Idziemy. - usłyszałam głos i szybko obróciłam się z konsternacją.

-Gdzie jest Matt? - spytałam grobowym tonem.

-Będzie oprowadzał Jacka. Stoisz tu czy idziemy?

Stanęłam jak wryta. Że co proszę?

-Nigdzie z tobą nie idę. Czekam na Matta. - wlepiłam wzrok w moje espadryle i kopnęłam leżący na ziemi kamyk.

-Dlaczego? - spojrzał na mnie, a ja pierwszy raz spojrzałam prosto na niego z tak bliska - Matt to nie jest facet dla ciebie. Podziękujesz mi za to. Chodź...

-A skąd ty możesz wiedzieć czy jest dla mnie czy nie?! - warknęłam - Moim zdaniem, które się tu chyba nie liczy, jest jak najbardziej dla mnie! I nie licz na to, że będę ci kiedykolwiek dziękować.

-Proszę, wejdźmy do środka. Gorąco się robi. - wolnym krokiem potoczył się do głównego budynku.

-Pieprz się. - mruknęłam pod nosem i podążyłam za nim.

W środku, była klimatyzacja, co nieco ułatwiło funkcjonowanie.
Niestety były wolne tylko dwa fotele. Mianowicie, dwa fotele naprzeciw siebie...
Martin klapnął i głęboko odetchnął, a ja stałam jak głupia nie chcąc złamać swojej dumy.

-Co ty tak stoisz? - zmarszczył brwi - Siadaj.

Wypuściłam powietrze nosem uspokajając się i usiadłam naprzeciwko tego kretyna.

-Zaczynajmy... - szepnął najprawdopodobniej do siebie - Na parterze mieszczą się sala konferencyjna, kilka pomieszczeń lekcyjnych, kawiarnia, w której byłaś, miejsce na instrumenty i gabinet pani dyrektor. - zerknął na mnie - Jeśli chcesz, mogę ci to wszystko pokazać.

Poczułam się lepiej, gdyż widziałam, że jest mu głupio. Wiedziałam, że nad nim góruję i mam przewagę.
Prawie jak w domu z Julianem!
Uśmiechnęłam się, a on natychmiast zareagował.

-Wow, pierwszy raz uśmiechasz się do mnie, lub dzięki mnie.

-Nie. - ukróciłam jego euforię - Przypomniało mi się, jak bredziłeś i zrzygałeś się tamtej nocy.

Rewind, repeat it... [m.g]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz