-Śmiało mogę powiedzieć, że Eddy jednak jest hot. Widziałaś jaką ma klatę? - Emily nie dawała za wygraną.
-Przed rozdaniem świadectw potrzeba spokoju i wyciszenia. - uniosłam dłonie i przebrałam minę modlącego się mnicha - Ćśśśś Em, ćśś.
-Co ty gadasz? - zmarszczyła brwi i odgarnęła kosmyk z czoła.
-Ugh, po prostu ostatnio mam dosyć wszystkiego.
-I to jest powód do odtrącania mnie? Świetnie, dziękuję... - przyspieszyła zostawiając mnie kilka kroków w tyle.
-Boże... - uniosłam wzrok i pokręciłam głową.
Wchodząc do wielkiego budynku placówki usłyszałam:
-Całe szczęście, że przez najbliższe dwa miesiące nie będę widzieć tych samych, nudnych i zakłamanych twarzy.
-O tym samym pomyślałam... - odparłam przyjaciółce i skierowałam się do sali kongresowej - Która godzina?
-Mamy pięć minut, pospiesz się.
Sala była wypełniona po brzegi, od rodziców aż po młodsze rodzeństwo. Na szczęście moja wesoła rodzinka postanowiła, że jestem już na tyle "duża", że mogą sobie odpuścić udział w uroczystości zakończenia roku. Objęłam wzrokiem rzędy i zatrzymałam się na uniesionej wysoko ręce z charakterystyczną plecioną bransoletką.
-Patrz, Ed zajął nam miejsca. - wskazałam brodą kierunek Emily.
Razem zakradłyśmy się do miejsca wskazanego przez blondyna, grzecznie przepraszając wszystkich, którym podeptałyśmy buty.
-Hej misiaczki. - cmoknął do nas i zdjął marynarkę z wolnych siedzeń.
-Hej hej. - uśmiechnęłam się, a kiedy przeniosłam wzrok na znajomego bruneta, zmieszałam się.
-Zoë. - kiwnął głową, kiedy usiadłam obok niego.
-Thomas. - odparłam cicho.
Uroczyste zakończenie roku rozpoczęło się na dobre. Maskotka szkoły wraz z grupą cheerleaderek pokazały po raz ostatni swój układ, kilku uczniów w imieniu swoich klas wyraziły podziękowania dla nauczycieli, a dyrektor zanudził przydługą przemową.
-Oficjalnie uważam ten rok szkolny za zakończony! - usłyszałam gromkie brawa i wesołe okrzyki, więc ocknęłam się ze słodkiego półsnu.
Szeroko uśmiechając się przybiłam piątkę Eddiemu i Emily.
-Jeszcze tylko deser i nawet nie spojrzę w stronę tej budy. - stwierdziła z obrzydzeniem, a zakochany w niej blondyn przytaknął.
-Tak, tak. Deser...
Zaśmiałam się pod nosem ze ślepo zapatrzonego w nią chłopaka i otworzyłam drzwi do stołówki.
-Dobbenberg! - wysoka dziewczyna znana mi jako "Rose" stukała piętnastocentymetrowymi obcasami biegnąc w moją stronę - Zoë, tak? Pozdrów brata ode mnie i Megan. Będzie wiedział o kogo chodzi.
-Jasne. - wepchnęłam sobie kawałek ciasta do ust i ze współczuciem zmierzyłam ją wzrokiem.
Kolejna... Co one mają do tego Juliana? Ani inteligentny, ani sympatyczny. Kretyn do kwadratu.
Obeszłam zastawiony słodkościami stół zgarniając z niego na tackę kilka przysmaków i ruszyłam w stronę ekipy. Ben jak to Ben siedział z pół zamkniętymi oczami i ledwo trzymał się na krześle.-Benjamin, a cóż ty taki nie w sosie? - wystawiłam język siadając naprzeciw niego.
-Spadaj młoda, źle spałem.
-Nie przesadziłaś z tym ciastem? - Thomas dosiadł się do nas i dołożył swoje trzy grosze.
W odpowiedzi wepchnęłam sobie całe ciastko do buzi i pokazałam mu stosowny palec.
-Jak chcesz. - wzruszył ramionami - Ben, masz papierosy?
-Mhm. - mruknął i poklepał się po kieszeni na piersi, w której zawsze nosił paczkę.
-Idziemy zapalić?
-Poczekajcie na nas. - do stołu podeszli Ed i Em - Wyjdziemy wszyscy razem. Zoë kończy, a Eddy może wziąć ze sobą, prawda słoneczko?
"Słoneczko" wyglądało jakby zaraz miało zamienić się w przesłodzoną, tęczową kałużę, więc ruszyłam z pomocą.
-W zasadzie już skończyłam. Lecimy?
Na parkingu Tom rozpalił papierosa, Edward i Emily wymienili ślinę, a ja z Benem obgadaliśmy jedną z pulchnych cheerleaderek.
-Poważnie, mówię Ci. Jeśli za rok znów zamówi sobie o rozmiar za małą sukienkę niż powinna to się zrzygam. - podkreślił ostatnie słowo dodając ruch dłońmi.
-No. Trzeba będzie zorganizować akcję charytatywną "Uratuj nasz wzrok", bo...
-Cholera, co jest? - Tom zwrócił naszą uwagę na tłum skupiony w okręgu na jednej osobie - Tam jest mój samochód!
-Myślisz, że ludzie aż tak ekscytują się tym starociem? - spróbowałam mu dogryźć za to z ciastkami.
-Moim nie, ale twojego chłoptasia owszem.
I rzeczywiście, ponad głowami uczniów (oraz uwaga! kilku nauczycielek) dostrzegłam aż zbyt dobrze znaną mi rozczochraną czuprynę.
Przepraszam tak bardzo za długą nieobecność!
Wiem, wiem. Jestem frajerką, ale szkoła nie daje mi spokoju, a liceum to już nie przelewki! Postaram się dodawać rozdziały jak najczęściej, jednak nie obiecuję, że będą częściej niż raz w tygodniu :(
Dziękuję za gwiazdki i komentarze.
Buziaki ❤️