Breakfast (31)

357 29 2
                                    

Niezręczna cisza, która nastała po ostatnim wypowiedzianym przez niego zdaniu trwała całą drogę do domu. Miałam tego nie słyszeć, prawda? Fakt, że poczułam się nieswojo, był jak najbardziej na miejscu.

"Oboje wiemy, że to nieprawda, Zoë"

Cholera, jasne, że tak! Wiadome jest to, jak bardzo mi na nim zależy. I jeśli uczucie towarzyszące każdemu spojrzeniu, którym mnie obdarza nazywa się miłością - to z czystym sercem mogę powiedzieć, że jestem zakochana w tym dupku. Aż tak bardzo rzuca się to w oczy?

-Jesteś zła? - spytał zaciągając hamulec ręczny.

Odpowiedzią miało być wyjście z samochodu, jednak chłopak był szybszy i zablokował drzwi.

-Odpowiedz mi na jedno pytanie... - szepnęłam bardziej do siebie, niż do niego - Naprawdę myślisz o tym w taki sposób?

Widząc jego pytający wyraz twarzy kontynuowałam:

-O tym... - machnęłam rękami - Czyli o nas. To naprawdę dziwny układ.

-Dlaczego?

-Nie wiem. Nie wiem co sprawia, że tak jest.

-Przecież wiesz, że nie jesteś mi obojętna. - obrócił się całym ciałem w moją stronę - Kto dał ci klucze do Lab'u? Kto co chwilę przyjeżdża do was tylko po to, by ciebie zobaczyć? Miałbym to robić dla jaj? Co prawda nie wiem jeszcze co to za uczucie...

-Wejdziemy? - przerwałam mu ten nie do końca zrozumiały wywód - Może zdążymy im zrobić śniadanie-niespodziankę.

Garritsen mruknął i wyłączył blokadę. Już po chwili weszliśmy do domu, a ja sama skierowałam się do kuchni zostawiając go w przedpokoju. Kliknęłam czerwony przycisk na malutkim kuchennym radiu mamy i wsłuchałam się w ciepły głos prowadzącego.

-"Witamy w porannej audycji waszego ulubionego radia. Max, chciałeś nam opowiedzieć tę zabawną historię z dzisiejszego pięknego poranka... Może to właśnie ty wygrasz najnowszego smartfona!" - zwrócił się do czekającego na linii słuchacza.

Wyjęłam z szafki potrzebne produkty i sporządziłam klejącą breję.

________________________

-Dzwonił do ciebie Thomas? - Julian wepchnął sobie kolejnego naleśnika do ust.

Siedzieliśmy wszyscy razem przy naszym kuchennym stole. Mama z tatą czytali gazetę i wymieniali uwagi na temat jakichś wydarzeń z ostatnich dni, więc nie zwracali większej uwagi na to, o czym rozmawiamy. Jedynie od czasu do czasu któreś z nich podnosiło głowę i znaczącym wzrokiem okazywali swoje niezadowolenie ze słownictwa brata.

-Nie, chyba nie. - wyjęłam telefon i zerknęłam w powiadomienia - Ani słówka od niego.

-Do mnie od rana się dobijał. Pytał, czy dotarłaś do domu. - spojrzał na mamę - Nadal trzyma się obietnicy złożonej starszym.

-Jakiej obietnicy? - zainteresował się Martijn.

-Kiedy zrobił prawko podpisał "umowę" z naszymi rodzicami. Wiesz, takie bzdety. Musi dopilnować Zoë, żeby bezpiecznie wróciła do domu i tak dalej.

-No wczoraj to chyba coś poszło nie tak jak powinno... - mruknął.

Zdziwieni rodzice unieśli głowy ponad gazetę i spojrzeli na nas wyczekująco.

-Przecież jestem w domu. Bezpiecznie dotarłam, tak? - zmrużyłam oczy i wlepiłam wzrok w Garritsena,

-Tak, jasne.

Starsi wrócili do lektury i podkradli jeszcze kilka naleśników z talerza.

-Mógłbyś się łaskawie przymknąć? - szepnęłam.

-Oh, Marti, daj spokój. Ona i tak zawsze wybroni tego pięknisia. - Julek parsknął śmiechem.

Wzruszyłam ramionami i pokazałam mu środkowy palec wstając od stołu.

Rewind, repeat it... [m.g]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz