Złapałam Tima za ramię i mocno ścisnęłam.
-Nie wiem czy to przeżyję. - przyznałam.
-Ale co? - podał swój paszport celnikowi - Aa, Marti? - ściszył głos i spojrzał na grupkę czekających fanów.
-Taak. Dzwonił do Sema i pytał czy będę. - uśmiechnęłam się do mężczyzny, kiedy oddał nam dokumenty i przeszłam przez bramkę.
-Nie gadaj... - odparł w ogóle mnie nie słuchając i pomachał do dziewczyn, a te zapiszczały.
-No i jestem w ciąży z Justinem Bieberem. - dodałam czekając na reakcję.
-Wow. Serio? - zerknął na ekran telefonu i jeszcze raz obrócił się do fanów.
-Czy ty w ogóle rozumiesz co do ciebie mówię?
-On nie, za to ja bardzo dobrze rozumiem. - Sem odwrócił się z miną ojca karcącego dziecko i dodał grożąc mi palcem - Żadnej ciąży w takim wieku, młoda damo...
-Dzięki...
-Nie przejmuj się. W razie czego mów, a ja was będę separował. - mężczyzna szeroko się uśmiechnął na samą myśl o udawaniu bodyguard'a.
-No no, ja też! - Julian wepchnął się między nasze trio i pokazał swoje jakże umięśnione ramiona - Chociaż totalnie was shippuję. Martella? Zartin? Uwielbiam...
Uniosłam brew i spojrzałam na Sema. Miał dokładnie taki sam wyraz twarzy jak wtedy w aucie. Parsknęłam śmiechem i skierowałam się w stronę naszego wyjścia.
Samolot już czekał, a obok niego stali już Nick i Tijs, których poznałam kiedyśtam kiedyśtam...-Szyybciej. - narzekali z niezadowoleniem witając się ze wszystkimi po kolei. - Czekamy tu już z 30 minut...
-Rzeczywiście, kupa czasu... - odgryzł się Julian i wspiął się na schodki prowadzące do środka.
-Zgaduję, że to nie nasza jedyna księżniczka tutaj się tyle szykowała - pokazał na mnie Nick - Tylko jej szanowny braciszek.
Wszyscy zachichotali, a Tijs z szerokim uśmiechem dodał:
-Ona nie musi się pindrzyć.
Zarumieniłam się i spojrzałam w dół na moje dresy i ulubioną bluzę. Co prawda starannie dobrane i wyglądające na prawdę schludnie, ale jednak to dresy, prawda?
Weszłam do środka i zajęłam fotel przy oknie. Miałam własny stolik, więc było to optymalne miejsce do tworzenia. Odłożyłam plecak, lekko odchyliłam oparcie i założyłam słuchawki. Chwilę trwało zanim ogarnęłam nową aktualizację i wgrałam ścieżki, ale dałam radę. Spróbowałam rozjaśnić okno*, ale okazało się, że jest już zbyt ciemno, żeby cokolwiek zobaczyć. Rozejrzałam się dookoła.
Juli i Sem dyskutowali cicho na jakiś bliżej nieokreślony temat, Nick rozpracowywał chyba jakiś międzynarodowy szpiegowski szyfr, a przynajmniej na to wskazywał jego skupiony grymas twarzy, a Tim spał słodko opatulony niebieskim kocykiem z otwartą buzią. Nie mogłam się powstrzymać, więc podchodząc do niego wyciągnęłam telefon z kieszeni. Strzeliłam szybciutko kilka zdjęć i usłyszałam niewyraźny krzykoszept:-Zoooë! Młoda!
Spojrzałam przez ramię i pierwsza rzuciła mi się w oczy ręka wysunięta zza jakiegoś schowka. Ostrożnie podeszłam prawie potykając się o plecaki chłopców i wsadziłam głowę do malutkiego pomieszczenia.
-Po pierwsze, musisz wysłać mi te zdjęcia Berglinga, które zrobiłaś przed chwilą. - uśmiechnął się szyderczo Tijs wstając i rozciągając kręgosłup - A po drugie, mogłabyś zamienić się ze mną miejscówką? Mam już dość leżenia, a muszę dopracować jeszcze kilka...
-Jasne. - przerwałam mu i spojrzałam za niego.
Niewielki pokój, a w zasadzie wgłębienie w ścianie samolotu było "sypialnią". Na całej powierzchni trzech metrów kwadratowych rozesłany był materac wraz z pościelą.
-Jestem nieco za stary i za wielki na takie zabawy. - przyznał - Wolę już posiedzieć. Za to tobie się przyda odrobina snu. Jutro wielki dzień.
Na samą myśl o wygodnym łóżku ziewnęłam, więc nie pozostało mi nic więcej niż tylko wgramolić się do mojego tymczasowego pokoiku i skulić pod kocem.
-Dobranoc Verwest. - szepnęłam.
-Dobranoc Dobbenberg.
Po jakimś czasie zbudziło mnie narastające ciśnienie w uszach.
-"Lądujemy?" - pomyślałam - "Przecież Julek by mnie uprzedził..." - pokręciłam głową i zaśmiałam się sama z siebie, że prowadzę tak dziwny monolog.
Przez jedną chwilę miałam wrażenie, że główne drzwi otworzyły się, bo poczułam chłodny wiatr, jednak nikt nie pisnął nawet słówka, więc pozwoliłam sobie to olać i powrócić do błogiego stanu pomiędzy snem a jawą.
Ostatnie co pamiętam to bardzo dziwne zdanie, które wypowiedział mój brat stojąc nade mną.-Na pewno nie pozwolę Ci tutaj spać...
* W samolotach jest taka opcja :)