I was bored (19)

394 24 3
                                    

-To takie piękne. - pisnęła Emma wycierając łzy.

-Daj spokój, oglądamy to dziesiąty raz. - mruknął Thomas i przysunął się bliżej mnie.

-Em jest po prostu wrażliwa... - Eddy starał się bronić swojej wybranki.

-Dzięki Eddy. - pociągając nosem przesłała mu buziaka, a blondyn się zaczerwienił - Dlaczego ja nie mam przy sobie takiego księcia z bajki?

Zachichotałam cicho i zrobiłam pocieszającą minę łapiąc wzrok Eda na sobie. Wstałam ociągając się, wyciągnęłam ostatnią płytę naszego maratonu filmowego i włożyłam do czytnika.

-Co teraz? - Thomas ruszył w kierunku kuchni, żeby najprawdopodobniej przynieść kolejną paczkę chipsów i piwa - Mój film?

Kiwnęłam głową. Zawsze tak robimy. Każdy z nas wybiera swój film, losujemy kolejność i miejscówkę.
Akurat rodzice znów wyjechali na romantyczną podróż, Julek pojechał na pożegnalne tournee po klubach z Timem, który wracał do Norwegii, więc byłam skazana na spotkanie z tymi głupolami.

-Błagam, masz jeszcze kilka chwil na zmienienie filmu. Nie chcę oglądać horroru. - marudziła Em.

-Nic nie zmieniamy. - Ed chwycił butelkę od Toma i uśmiechnął się pod nosem.

Pewnie myślał, że to jedna z niewielu szans, kiedy Emma sama będzie się do niego kleić. Każdy wie, że nie lubi takich filmów.
Film mijał szybko, akcja się rozkręcała, demony szalały, duchy straszyły, a ja z Emmą piszczałyśmy w niebogłosy.

-Ej, ktoś jest w ogrodzie. - Em niespokojnie poruszyła się pod kocem.

-Wmawiasz sobie... - Thomas położył ramię za moją głową - To tylko cień.

Nagle drzwi otworzyły się, a do środka wparował Pan Mogę Wszędzie Wejść Bez Zaproszenia, Bo Nazywam Się Martijn Garritsen.

-Co do cholery? - wyrzucił z siebie Thomas i spojrzał na bruneta.

-Eee, Zoë? Jest Julian? - spojrzał na mnie i zamrugał powiekami.

-Nie, pojechali z Timem do klubów. - wstałam i zaprowadziłam go do kuchni - Co ty tutaj robisz?! Nie możesz wchodzić sobie tak o, bez pozwolenia.

-Przepraszam. Po prostu... Rodziców i siostry nie ma w domu, bardzo się nudzę i nie mam nic do jedzenia. - zrobił minę skomlącego psa - Mogę chwilkę zostać?

-Eh, jasne. I tak zaraz kończymy.

Skierowałam się z powrotem do salonu i kiwnęłam głową, żeby szedł za mną. Przedstawiłam go wszystkim i usiadłam znów na miejscu koło Thomasa. Przyjaciel objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Złapałam zdziwiony wzrok Martina, ale szybko się odwróciłam.
Co go obchodzi z kim się przytulam?
Film skończył się rownocześnie z naszymi zapasami jedzenia i picia. Chłopcy zamówili taksówki dla siebie i Em, pożegnali się wylewnie ze mną i dość niechętnie z Garritsenem.

-Zostaliśmy sami... - westchnęłam zamykając drzwi i ostatni raz machając do przyjaciół.

-Taak. - rozsiadł się w fotelu - Co będziemy robić?

-Nie mówiłeś, że masz siostrę. - zignorowałam jego pytanie.

-Mam. - przytaknął - Laura, jest chyba rok starsza od ciebie.

-Laura?! - otworzyłam szeroko oczy - Zawsze chciałam mieć na imię Laura, ślicznie. - rozmarzyłam się z zazdrością.

-Zoë też ładne.

To komplement? Ludzie, słuchajcie!

-Dzięki. - założyłam opadający kosmyk włosów na ucho - Jedziesz niedługo na Węgry?

-Tak. Właśnie... Głupio wyszło, że byłem świadkiem waszej kłótni. Sorka.

-Nic nie szkodzi. I tak po chwili się pogodziliśmy. - uśmiechnęłam się promiennie i wypięłam dumnie pierś do przodu - Ja też jadę...

-Serio?! - podniósł wzrok na moją twarz - To świetnie, serio super!

Podszedł do mnie, złapał w pasie i zaczął kręcić dookoła własnej osi.

-Martijn! - piszczałam - Puść!

-Jedziemy na Węgry! Całą ekipą! - chichotał nie zatrzymując się - Naprawdę się cieszę!

Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Kiedy uśmiechał się tak szeroko, robiły mu się małe zmarszczki dookoła oczu i ust. Oczka zmniejszyły się do rozmiaru malutkich szparek, a wargi rozciągnęły w szerokim uśmiechu. Szczerze? To najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek ktoś mi okazał. Jego tęczówki zmieniały barwę w zależności od światła. Patrząc w nie, nie mogłam oprzeć się uczuciu błogiego spokoju, które wypełniło moje serce. Przestałam krzyczeć i zaczęłam radośnie wiwatować razem z nim.
Zmęczona okrzykami, oparłam głowę na jego ramieniu i szepnęłam ziewając :

-Chyba czas spać.

-Tak. - odstawił mnie na ziemię - Kanapa?

-Kanapa. - skinęłam z rozbawieniem i rzuciłam się w miękkie poduchy.

Rewind, repeat it... [m.g]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz