-Przesadzasz... - głos Martijna był rozbawiony - Grubo przesadzasz.
-Wcale nie przesadzam. - Julek sprawiał wrażenie strasznie wkurzonego - Albo sobie odpuść, albo naprawdę się tym porządnie zajmij.
-Będziesz mi kazania prawił? Błagam cię, stary!
-Spierdalaj już. Mam cię na dzisiaj dosyć.
Otworzyłam lekko prawe oko i zobaczyłam plecy Martina, które oddalały się w stronę drzwi. Poczułam jak ramiona Julka oplatają mnie pod kolanami i głową i unoszą w górę.
Brat zaniósł mnie na łóżko i ciężko wzdychając szepnął:-Kretyn.
Obróciłam się na drugi bark i zasnęłam.
__________________________
Poniedziałek. Po raz setny utwierdziłam się w przekonaniu, że jest to jeden z moich najbardziej znienawidzonych dni w ciągu roku.
Za każdym razem jest to samo, wyścig z czasem. Wrzuciłam na siebie sukienkę, założyłam baleriny i chwyciłam książki w dłonie. W locie spakowałam się, przechwyciłam kanapkę od Taty i popędziłam ku wyjściu. Thomas zaczynał później ode mnie i Em, więc musiałyśmy jechać autobusem.-I siedział później z tobą? - otworzyła szeroko usta ze zdziwienia, kiedy uświadomiła sobie, że Martijn został -Znaczy, wiadomo, że siedział u ciebie w domu, ale co robiliście?
-Szczerze? Nie mam pojęcia co on robił, bo zasnęłam. - zachichotałam i obejrzałam się za siebie - Ciszej.
-Nie wierzę! Pewnie utulił cię do snu, he? - trąciła mnie łokciem i uniosła jedną brew do góry.
-Jasne. - prychnęłam i weszłam na ulicę, kiedy zapaliło się zielone światło.
-Boże... Co tam się dzieję? - dorównała mi krokiem i spojrzała z pogardą na bramę wjazdową na teren szkoły - Policja?
-Gorzej, dziennikarze. - szepnęłam.
Ominęłyśmy ciężarówkę z logo pewnej gazety i przepchnęłyśmy się przez tłum gówniarzy chcących krzyknąć głupoty do mikrofonu.
-Czy to pani jest siostrą DJ'a i producenta muzycznego Juliana Jordana? - usłyszałam kobiecy głos i wymownie spojrzałam na przyjaciółkę.
-Nie, to jakaś pomyłka. - pochyliłam się do przodu i spróbowałam ją ominąć.
-A jednak to panią widać było na zdjęciu w HBA.
-Nie, to była inna dziewczyna.
Emma wykorzystując sytuację pokazała środkowy palec chłopakowi, który całą akcję nagrywał i uciekła z miejsca zdarzenia.
Cały dzień ukrywałam się w toalecie, zamkniętych salach lub na końcach korytarzy. Dzieciaki przychodziły, zadawały pytania, przekazywały listy do Julka i mówiły jak bardzo pragną dostać się na jego koncert, nie wspominając o kulisach. Przyjmowałam to wszystko z godną postawą wojowniczki, ale pod koniec dnia pękłam.Zoë:
Julek, proszę. Przyjedź po mnie.Julek:
?Co jest?Zoë:
Ludzie się dowiedzieli.Julek:
Kurwa. Zaraz będę.Zerwałam się z matematyki, którą prowadził pan Moghl. Nie ważne i tak z resztą chyba nawet nie wie, jak się nazywam. Wybiegłam ze szkoły i omijając kolejne "psychofanki" brata dotarłam na parking. Wyszukałam samochodu rodziców i niemal wskoczyłam do niego przez okno.
-Jak? - odezwał się, kiedy wjechaliśmy na drogę.
-Dziennikarka stała przed szkołą i zadawała pytania o te zdjęcia sprzed HBA. Było tam kilku uczniów i pewnie rozgadali.
-Przepraszam. - spojrzał na mnie, ale zaraz znów wlepił wzrok w przednią szybę.
-To przecież nie twoja wina. - położyłam dłoń na jego ramieniu - Nic złego mi się nie dzieje. A, i masz tu kilka listów.
Położyłam zwitki papieru na kokpicie i odpisałam Em, zapewniając, że wszystko gra.
-Niedługo festiwal. - zagadnęłam brata i spojrzałam na niego z nadzieją - Kuurczę, chyba nie mam co założyć. - dramatycznie złapałam się za głowę i pokręciłam nią.
-Nie ma opcji. Wiesz jak nienawidzę zakupów.
-Proooooszę, Juli. Kochany braciszku. Cudowny ty mój! - jęczałam - To nie potrwa długo. Jeden, maksymalnie pięć sklepów.
Jego wzrok podpowiadał mi, że nie umie się oprzeć i zaraz skręci w uliczkę prowadzącą do centrum.
Nie myliłam się.-Niech będzie. Wysiadaj młoda.
Co w rodzinie to nie zginie. Tak mówią? Święta racja. Julian tylko gada, żeby gadać, że nie lubi zakupów. Prawdą jest, że czuje się jak ryba w wodzie grasując między kolejnymi wyprzedażami i obniżkami.
-Może ta? - przyłożył koszulę do klatki piersiowej i zapozował - Albo ta?
-Weź obie. - zachichotałam.
-Racja, racja. Obie.
Na festiwal wybrałam sobie urocze szorty z frędzelkami, białą, delikatną koszulę, sukienkę w maluśkie kwiatki, spódnicę, krótki top i opaskę z kwiatami - taki typowo letni dodatek. Za wszystko zapłacił Julek, drocząc się ze mną i wprawiając kasjerkę w osłupienie.
-Nie idę jutro do szkoły. - stwierdziłam, przeżuwając ostatni kęs hamburgera, którego kupiłam w MacDonaldzie - Nie ma takiej opcji.
-Jak dla mnie... - odparł z pełną gębą - Możesz nigdy tam nie wracać. Twoja sprawa.
Uśmiechnęłam się lekceważąco i wrzuciłam siatki z ciuchami do bagażnika.