-Nawet nie wiesz jak długo tego pragnąłem.
Słysząc jego zachrypiały głos, który w dodatku mówi tak cudowne rzeczy, wpiłam się w jego usta z gigantyczną rozkoszą, a dłonie zatopiłam w jego włosach. Po tych kilku najpiękniejszych minutach całego mojego życia, Martijn odsunął się odrobinę i oparł swoją brodę na czubku mojej głowy, mocno mnie obejmując.
-Chyba powinniśmy zejść na dół, he? - mruknął.
-Jeszcze chwila. - przymknęłam oczy wsłuchując się w donośne dźwięki muzyki dochodzące z parteru - Która jest godzina?
W jednej sekundzie, romantyczna atmosfera opadła.
-Zoë! Kurwa gdzie jesteś?! Jak cię dorwę to zabiję! - usłyszałam zza drzwi głos Julka i zadrżałam.
Drzwi otworzyły się z rozmachem, a do środka wparował starszy Dobbenberg.
-Jest wpół do drugiej. Czekałem tam na ciebie półtorej godziny! - westchnął opadając na sofę - A ty się tu obściskujesz z moim najlepszym przyjacielem?
Oboje zachichotaliśmy, ale żadne nawet nie starało się wyswobodzić z uścisku.
-Jak tutaj wszedłeś? - zapytał wyraźnie zaciekawiony Garrix.
-Twoja mama ma dodatkowy klucz, żeby sprawdzać, czy żyjesz. - wzruszył ramionami - Potrafi tu siedzieć dwa dni. Uważaj na niego, to psychol. - spojrzał na mnie i pokiwał palcem.
-Będę ostrożna. - zapewniłam - To co robimy?
-Ja już jestem zmęczony. To bieganie po chałupie, by cię znaleźć było okropne. Przypomniało mi się, jak cię zgubiłem w markecie. - przewrócił oczami - Zbieraj manatki. Jedziemy do domu.
-Już? - rozbudził się Martijn - Jest jeszcze wcześnie...
-Może dla ciebie, młody... Ja i moje stare kości padamy. - Julian podniósł się i skierował do drzwi - To szybciutko, buzi buzi, czy coś, a ja w tym czasie zamówię taksę.
Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
-Nie wiedziałem, że tak spokojnie zareaguje! Sądziłem, że na miejscu mnie zje, albo chociaż wygłosi kazanie.
-Taak. Mnie to czeka w domu. - pokręciłam głową - "Zoë, ja chcę dla ciebie jak najlepiej..." - naśladowałem jego głos i zaniosłam się śmiechem.
-Szkoda, że już musisz iść. W każdym razie... Dziękuję za przybycie, madame. - ukłonił się - Życzę udanego powrotu do domu.
Pochylił się i cmoknął mój nos.
-Dziękuję. - dygnęłam jak księżniczka i odwróciłam się - Dobranoc!
-Słodkich snów.
Poczułam klepnięcie w prawy pośladek i od razu moje policzki nabrały różowej barwy. Pomachałam mu przez ramię i postanowiłam znaleźć Laurę. Poszło bardzo szybko. Akurat stała na stole kuchennym i tańczyła kan-kana. Starając się przekrzyczeć muzykę, złożyłam jej jeszcze raz życzenia, ucałowałam w policzek i tanecznym krokiem wyszłam z domu.
-Podoba ci się Garritsen? - brat położył mi rękę na ramieniu.
-Tak. Nie wiem... Tak sądzę. - odburknęłam - Dziwnie się czuję, bo jeszcze niedawno powiedziałabym, że to najbardziej nielubiana przeze mnie osoba na całej kuli ziemskiej.
-Dobra. Ale obiecaj mi jedno... - spojrzałam na niego - Jeśli cię skrzywdzi, powiedz mi o tym. Okej?
-Jasne jasne, szefie. - mrugnęłam wesoło i podyktowałam adres kierowcy.