Rozdział V

43 4 4
                                    

*Miesiąc później*
Po dłuższym przebywaniu w domu wróciłam do "normalnego"życia. Chodzę na imprezy znalazłam nowych przyjaciół tylko Ross pozostała z tych dawniejszych znajomości.Niby jestem szczęśliwa,ale to tylko moja maska w środku ciągle czuję ból, który łagodzi alkohol i adrenalina spowodowana moim udziałem w wyścigach samochodowych.Mój ojciec nic nie podejrzewa co prawda wie że uciekam ze szkoły, ale resztę moich wybryków staram się ukrywać jak najlepiej. Teraz siedzę w stołówce szkolnej z Ross, która cos mówiła a ja jej tylko przytakiwałam
-I wiesz przespałam się z Nathanem-powiedział uśmiechając się
-Co?!-wyplunęłam wodę którą przed chwilą piłam
-Wiedziałam że to cię przebudzi-zasmiała się -nie słuchasz mnie
-Słucham tylko....-no właśnie nie miałam argumentu-no dobra nie
-O czym tak intensywnie myślałaś? 

-o moim życiu jak się pozmieniało przez ten miesiąc...
-Ale chyba na lepsze-uśmiechnęła się szeroko
-Chyba tak....
Zadzwonił dzwonek na lekcje więc zabrałam plecak i ruszyłam do klasy. Mam teraz Geografię no poprostu cudownie. Siedzę z Nathanem...no nic jakoś muszę to przeżyć. Siadam do ławki na szczęście jego jeszcze nie ma.Równo z dzwonkiem do kasy wchodzi nauczyciel a za nim mój partner. Odsunęłam się na sam koniec ławki żeby siedzieć jak najdalej o Natha.
-Dziś pracujemy w parach-słyszę głos nauczycielki
Nie tylko nie to...powoli przysunęłam się do mojego partnera.
-Na kartkach macie pytania odpowiiedzcie na nie i przynieścię prace na moje biurko
Wszyscy wzięli się do pracy po za naszą ławką .Cisza między nami była niezreczna czas wkoncu ją przerwać.
-Ja się nie znam na geografii..
-Dokładnie jak ja.. -Powiedział
-To mamy problem
-Jesteś dziwnie miła coś się stało?-spytał
-Nie poprostu staram się być uprzejma
-To do ciebie nie podobne
-Widzisz ludzie się zmieniają-uśmiechnęłam się lekko -skoro mamy ze sobą siedzieć przez cały rok to lepiej się zaprzyjaźnić niż kłócić
Zajęcia minęły wymiare szybko. Zadanie w grupach wyszło nam fatalnie ale i tak byłam dumna ze wogóle coś napisaliśmy.Przez całą lekcję świetnie się bawiliśmy okazało się ,że Nath nie jest taki za jakiego go uważałam
.Powoli mijały kolejne lekcje i wreszcie nadszedł czas na powrót do domu.Kiedy już wyszłam ze szkoły czekając na moją przyjaciółkę dostałam sms'a

"Dziś o 18 tam gdzie zawsze będzie wyścig. Samochód będzie gotowy
Twój kochany Jack :-* "

No poprostu świetnie i co ja dziś powiem dla Ojca obiecałam mu że zostanę w domu.No nic znów będę ściemniać.

"Okej będę :-*"

-Z kim piszesz?
Obok mnie pojawiła się moja kochana Rozalia.
-Z Jackiem mam dziś wyścig będziesz musiała mnie kryć
-Becci..musisz przestać się ścigać to niebezpieczne..nie znasz tych ludzi
-Rozmawiałyśmy o tym miliony razy nie przestanę nie jestem dzieckiem
-Ja będę próbować do skutku
Po tych słowach poszłam na miejsce wyścigu. Samochód czekał gotowy do wyścigu wsiadłam do mojego mustanga i pojechałam na miejsce startu. Dziś wyjątkowo ścigałam się tylko z dwiema osobami a były nimi Nathan i jakiś facet którego nie kojarzyłam.Przed samochody wyszła dziewczyna i pokazała znak startu.W tym momencie wszyscy ruszyliśmy równym tempem jednak po chwili Nathan przyspieszył i wjechał pomiędzy mnie i mojego przeciwnika tak jakby chciał zablokować drugi samochód. Okazało się że facet z czerwonego bugatti chciał zbić mnie z toru .Zamiast tego samochód Nathana wpadł w poślizg i jechał prosto na betonową ścianę. Po chwili się z nią zderzył.Szybko zachamowałam ,ale za późno...po samochodzie nie zostało prawie nic..Wybieglam z auta żeby zobaczyć co z Nathem.. Nie wybacze sobie jak nie przeżyje. (w tym momencie włączcie piosenkę z linku) Zobaczyłam że ratownicy wyciągają go z samochodu już nie przytomnego pobiegłam do niego w oczach zebrały mi się łzy.Stałam bezczynnie nie mogąc się ruszyć. Patrząc jak leży na ziemi we krwi nie przytomny a ludzie nic sobie z tego nie robią.Uklekłam przed nim zapłakana
-obudź się Nathan nie rób mi tego nie umieraj cholera..-wychlipiałam
-on już nie żyje zapóźno..-usłyszałam za siebie
-Nigdy nie jest za późno!..on nie może umrzeć!..
-Przykro mi -powiedziała osoba i odeszła.
Zostaliśmy sami na wielkim placu ciągle przy nim kleczałam.
-Obudź się błagam....nie zostawiaj mnie..nie ty....tak bardzo cię przepraszam..,że cię wtedy odtrąciłam...taka jestem wszystkich od siebie odpycham..tak bardzo cię przepraszam... Nie obchodź....błagam..-opadłam na niego i mocniej rozpłakałam a moje serce pękło.
-Nath błagam...nie zostawiaj mnie samej na tym cholernym świecie...kocham cię
-Ja...ciebie.. Też -usłyszałam
Podniosłam głowę.Jego oczy lekko się uchyliły.
-Żyjesz...Boże żyjesz....
-Jeszcze trochę musisz się ze mną pomęczyć..-powiedział resztkami sił.
-Nic nie mów..
Jego oczy ponownie się zamknęły.
Zadzwoniłam na pogotowie nadal roztrzęsiona.Po kilkunastu minutach zabrali nas do szpitala siedziałam tam całą noc żeby dowiedzieć się co z nim.Właśnie go operowali poraz tysięczny a ja modliłam się żeby żył...Ból we mnie wzrastał z każdą chwilą,Ale nie mogłam się poddać dla niego.Z sali wyszedł lekarz
-Co z nim???
-Jego stan jest krytyczny,Ale stabilny bądźmy dobrej myśli..
-Mogę do niego iść
-A jest pani rodziną?
-On nie ma rodziny doktorze..
-Przykro mi.Dobrze idź do niego. Powoli weszłam do sali gdzie zobaczyłam jego leżącego nieruchomo na łóżku podłączenogo do aparatury.Usiadłam przy nim ze łzami w oczach i wzięłam jego poranioną rękę.
-Tak bardzo mi przykro Nathan..gdyby nie ty to ja bym tu teraz leżała...nie ty i tak powinno być,Ale ty mnie uratowałeś..nie mając powodu....dziękuję ci..jeszcze nie wiem jak ci się za to odwdzięczę...zrobię to..zakochałam się w tobie
Łzy ciągle ciekły po mojej twarzy.Położyłam głowę na jego dłoni.
-Nie zostawiaj mnie...

============================
Płakałam pisząc ten rozdział...
Napiszcie jak się podoba?..
I nareszcie jest długi. przepraszam za błędy
Cześć

To Moje MiejsceWhere stories live. Discover now