-Demonem? Cóż... wybacz ale ci nie wierzę.
- Wiem że to nie jest łatwe do zaakceptowania, ale taka jest prawda. Mogę ci to udowodnić, jeśli się nie boisz.
- Nigdy nie będę się ciebie bać - nie wiem czemu to powiedziałam
- Noro. Chodź za mną do klifu.
- Znowu? To nasze miejsce na "schadzki"? Nie potrzebujemy przyzwoitki? - zakpiłam a on parskną śmiechem i oto chodziło, był zbyt poważny
- Moja droga, idziemy? - zapytał z głupim, czarującym uśmiechem i podał mi ramię.Gdy doszliśmy na wzniesienie Murph wziął mnie w ramiona i spadaliśmy. Ufałam chłopakowi którego znam raptem tydzień. Skoczyłam za nim w przepaść, matko jak to głupio brzmi. W jednej chwili zmieniliśmy się w dwa cienie, woda nie dotknęła mnie nawet a już poczułam słodką adrenaline. Ku zdziwieniu mojego towarzysza zmieniłam się SAMA z powrotem w postać materialną i upadłam na martwą tafle.
Siedziałam na tronie zrobionym z mroku. Naprzeciwko mnie o litość błagały dusze zmarłych. Ubrana byłam w czarną szatę z kapturem pod którym nie było widać mojej twarzy, gdy uniosłam dłoń zauważyłam że jest wytatuowana imionami, podeszła do mnie młoda kobieta - czułam odrazę, gardziłam nią. Prosiła mnie o dodatkową szanse. Nie dałam jej, Beth zamieniła się w kolejny tatuaż. Widziałam jej dotychczasowe życie. Znęcała się nad chorym synem. Zasłużyła na śmierć.
-Noro, Noro proszę obudź się! - krzyczał przerażony Murphey.
- Uspokój się. Jeszcze żyje.
- Ale mnie przestraszyłaś... - dalej już nie usłyszałam co mówił bo wtuliłam się w jego szyję.
Nie przywiązuj się. Chłopak
niedługo umrze a twoja
dusza wraz z nim.Jak poparzona oderwałam się od Murph' a.
- TO NIE PRAWDA, STUL PYSK!
- Noro spokojnie. Nikogo tu nie ma. Poszedł sobie. Chodźmy, musisz odpocząć.
- Słyszałeś go? - powiedziałam z nadzieją
- Nie. Wyczułem gnoja. Nie martw się. Proszę nie płacz - powiedział ocierając mi każdą łzę która spłynęła po moim policzku.Poszliśmy do mojego pokoju. Zapytałam się go czy jest jakiś sposób na szybę która nie daje mi kszty prywatności, w odpowiedzi wyjął z plecaka puszkę farby w spreju i zaczął zamalowywać gładką powierzchnię.
- Dziękuję. Czy mógłbyś ze mną zostać?
Lekko zdziwiony wziął mnie na ręce i położył się ze mną. Nie byliśmy oficjalnie parą ale to co do niego czułam nie mogło być tylko przyjaźnią. Zasnęłam. Miałam wiele koszmarów, głównie o Su. Tak bardzo za nią tęskniłam. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wtulona w Murphey'a nie chciałam z nikim rozmawiać.
- Noro czy chcesz dziś porozmawiać? - zapytała przez zamknięte drzwi Ann, czy ta kobieta nigdy nie da mi spokoju?!
- Nie chce nikogo widzieć, musze sobie wszystko poukładać. - odpowiedziałam dość ostro, poszła sobie.
- Dzieńdobry. - mruknął seksownie na przywitanie.
- Dzieńdobry - szepnęłam
- Noro czy dasz mi szansę?
- Pytasz o twoją naturę czy o chęć przebywania ze mną?
Wybiegł szybko z mojego pokoju. Zostawił mnie. Mimowolnie zaczęłam płakać. Kolejna osoba mnie opuściła.- Ej, przepraszam - powiedział delikatnie
- Nie można zostawiać dziewczyny w takiej chwili! - roześmiał się
- Noro Creswel czy zechciałabyś być moją wybranką? Moim kawałkiem marnej duszy?
- Czyli najpierw uciekasz, a potem przychodzisz do mnie na kolanach z bukietem czarnych róż?
- Tak. To właśnie zrobiłem, odpowiesz mi wreszcie? - zapytał zniecierpliwiony
- Chciałabym odpowiedzieć tak... ale chyba wyrażę się bardziej oficjalnie. Oczywiście mój drogi - uśmiechnęłam się ciepło i pocałowałam go jak nikogo dotąd.Przykro mi, wiem kim jesteś.
Czeka cię zguba.Wiem, jestem okropna że przerywam w takim momencie. Ale musze wzbudzić waszą ciekawość żuczki. Znowu nabazgrałam długi rozdział! Mam nadzieje że wam się podoba. Piszcie kto jest waszym ulubieńcem.
Przepraszam za błędy ale pisze na telefonie i czasem poprostu coś mi może się pokręcić.
CZYTASZ
Jestem normalna (Zawieszone )
FantasyJestem uwięziona w klatce. Wszyscy myślą że zwariowałam, że jestem potworem. Dwa lata temu trafiłam do ośrodka dla chorych psychiczne... moje życie drastycznie się zmieniło. Ludzie mnie unikają, jedyna osoba na której mi zależy nie żyje. Nigdy nie...