Rozdział 11

111 15 6
                                    

Żyłem w twojej głowie, pomagałem ci, nie pozwoliłem abyś zdechła w tym "azylu", więc chyba mogę z tobą zamieszkać!

- Nie denerwuj się przecież nie mówię nie. - odpowiedziałam - Wyjdź z mojej głowy. To chore. Stoisz obok...
- Mylisz się. Stoję za tobą. - obruciłam się i jak na tandetnych filmach wpadłam w jego ramiona.
- Odejdź! Mam zasady!
1. Nie sypiamy ze sobą.
2. Nie wchodzimy ze sobą w związek.
3. Nie zakochaj się. Czysta przyjaźń.
4. Nie krzycz na mnie jak w środku nocy przyjdzie do nas zombie.
5. Ty gotujesz.
6. Do mojego pokoju nie ma wstępu.

- Dlaczego myślisz że cie chce? - zapytał
- A kto by nie chciał? - zażartowałam
- Masz rację - powiedział ze smutkiem i odszedł.
- Do naszego domu w tamtą stronę! - zawołałam za nim.

Wsiadłam na motocykl i odjechałam. Łańcuch nie był ciężki , przekręcając klucz w zamku poczułam że ktoś jest w środku, nie był to Mark. Zmiana nastąpiła szybko. Weszłam czekając na najgorsze i ujrzałam płaczącą dziewczynkę. Nie mogła mieć więcej niż 6 lat. Moja praca była okropna.

- Nie bój się... Jestem Nora, mów mi Śmierć. - to zabrzmiało gorzej niż myślałam. Zaczęła głośno płakać a ja ją przytuliłam.

Maya Swest lat 5 i pół. Jakby to miało różnice... umarła wraz z rodziną więc spodziewaj się gości. Morderca. To zrobił morderca. Okropna śmierć. Nie zrobiła nic co by mogło ją ożywić. Jest na wpół Driadą ale nic o tym nie wie. Marzyła o... locie na pegazie. Ale uroczo! Przykro mi Noro... odeślij ją w pustkę.

- Kochanie, czy chciałabyś polecieć na koniku? - jej twarz rozjaśniła się
- Tak! To znaczy, proszę.

Wyobrażam sobie białego konia, ze złotymi skrzydłami. Jest piękny i majestatyczny. Spodoba jej się! Otworzyłam oczy a na pegazie siedziała mała Driada, w kwiatach i pnączach. Poczułam wielką radość.

- Maya to co teraz powiem nie będzie smutne, to naturalne i piękne. Nie bój się.
- Ufam ci. - powiedziała przez łzy
- Umieraj - wyszeptałam.

Ktoś otoczył mnie ramieniem. I zaniósł do pokoju. Moje bezwładne ciało opadło na czarną, satynową pościel. Płakałam w tors przyjaciela.

- Dziękuję Damon. - Zasnęłam w jego objęciach. W nocy przyszła do mnie rodzina dziewczynki. Głos w głowie ostrzegł że nie mam siły na kolejne spełnianie marzeń więc odesłałam ich w pustkę. Tak bardzo nie lubię swojej pracy...

Dziękuję za wykonaną robotę,
Odpocznij siostro, to Twój
Drugi raz...




Wiem że krótkie i jestem beznadziejna ale miała zły dzień, pisze żadko bo szkoła... ale proszę czytajcie dalej. Miałam fatalny dzień (wiem że powtórzyłam dwa razy to samo słowo) czasem tak się zdarza. Postaram się napisać następny rozdział trochę lepiej. Nie sprawdza mi nikt więc nie czepiać się ♡♡♡

Jestem normalna (Zawieszone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz