Rozdział 15

107 9 15
                                    

   - Mamo? Su? Damon? Jest tu ktoś? -  wołał chłopiec. Miał około 6 lat. Urocze, ciemne włosy latały na wszystkie strony, przenikliwe niebieskie oczy były pełne przerażenia. Podeszła do niego szczupła kobieta, była odwrócona do mnie plecami więc, nie mogłam jej rozpoznać.
   - Mamusiu! Gdzie byliście? Dlaczego zostawiliście mnie?
   - Tata zwołał trybunał. Musiałam iść, tak bardzo Cię przepraszam. - powiedziała i przytuliła synka.
  Do sali wpadła ranna dziewczyna.
  - Co się stało? - oniemiała.
  - Nic się nie stało... no może oprócz wypadających wnętrzności. Demony są w podziemiu. - chłopiec zaczął płakać. Było mi ich żal. Ale co?! Jeżeli to jest chłopiec w podziemiu to... o nie! To nie może być...

  Obudziłam się zlana potem. Nadal było ciemno. Gdy sprawdzałam godzinę, zdjęcie mnie i Mai (mojej przyjaciółki) oślepiło moje zaspane oczy. Jak ja nienawidzę wstawać z łóżka. Hotel w którym się zatrzymaliśmy był pięciogwiazdkowy.  Wstałam i zamówiłam śniadanie. Gdy boy hotelowy   przyniósł świeże jedzenie zapłaciłam mu 20$. Drogo ale smacznie. Z torby wypadł mi zeszyt. Zaczęłam go przeglądać i nagle ujrzałam to. Piekielnie urocze, błękitne tęczówki. Murphey.

  - Nora? Co robisz? - spytał Murph... nie co ja mówię Damon. Naprawdę ze mną jest coś nie tak.
  - Chcesz gofra? Czy może wolisz stek? - zażartowałam
  - Jako rasowy wilk jem tylko swoich wrogów - warknął i nastąpiła zmiana. Na przeciwko mnie siedział wilkołak. Poczochrałam go po czuprunie i zmierzyłam w kierunku łazienki. Wreszcie popływam w wielkiej wannie.
  - Też lubię kompiele. Zaprosisz mnie? - wymruczał uwodzicielsko.
  - Miałam kiedyś kundla. Był uroczy i nie nawidził wody. Łgasz piesku - zdjęłam część ubrań aby go lekko zdenerwować.

   W południe wyruszyliśmy dalej. Kierunek Limerik. Dalej samolotem. Droga była wyboista, coraz trudniej prowadziło się  motocykl, wiele trudu aby zapewnić bezpieczeństwo.

  - Sweet girl... coś jest nie tak z "głosem"... słyszysz silnik? Zatrzymaj się! - krzyczała mi w plecy Victoria.
  - O co ci chodzi? Silnik pracuje znakomicie, nic nie czuje. - prychnęłam
 
   Nagle drogę zagrodziła mi driada ubrana w tradycyjne ubrania do rytuału śmierci. Kolejna dusza.

  Dominikana Turan, lat 18. Driada jak zdążyłaś zauważyć. Umarła broniąc Złej istoty... to była jej wielka miłość. Demon dusz. Wysysa życie z ludzi bądź zwierząt. Tym się żywi. Łowca już miał go przebić ostrzem twej siostry gdy zasłoniła go własnym ciałem. Charakter ma świetny. Chyba się zakochałem.

  - Rozumiemdziewczynę - odpowiedziałam w myślach.
  - To co teraz powiem nie jest złe. Będziesz żyć normalnie jako driada mroku.  Przykro mi za taki podgatunek ale, lepsze to niż Wieczność. Zostałaś naznaczona. Powstań. - rozkazałam i złożyłam jej pocałunek na rannych plecach.
 
  - Vi... z kąd wiedziałaś kim jestem?
  - Kochanie ja... Jestem...

Moje małe marchewki... koniec jak zwykle okropny... podoba się?  Jak myślicie kim jest Victoria? Dedyk dla @NikandQ  jest oparta na niej Dominikana. ♡♡♡

Jestem normalna (Zawieszone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz