Rozdział 9

117 20 10
                                    

Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam krzyczeć, a w zasadzie coś pomiędzy krzykiem, a płaczem. Cierpiałam i byłam szczęśliwa jednocześnie. Pierwsze co przyszło mi na myśl to klub w którym wczoraj byłam. Czas kogoś poznać. (Moją siostrę oczywiście)

Nie pójdziesz tak ubrana.

- Tym razem mnie podrywasz tak? - pomyślałam

Nie, no może trochę...
Ale i tak mam rację...

- Wiem o tym... - przesłałam mu wiadomość i skierowałam się w stronę mojego mieszkania.

Zdecydowanie nie mam nic w mojej szafie. Znam tylko jedną osobę która by mi pomogła...

- Vi? - spytałam
- Już nie jesteś na mnie zła? A może mam jeszcze raz powiedzieć że mamy 19 lat? Czego chcesz?
- Potrzebuje ciuchów, ty lepiej znasz mój gust - odparłam zmieszana
- Gdzie jesteś?
- W D... Dublinie. Ulica Emili 16
- Poniosło cie, mam nadzieję że nie mieszkasz w obskurnej kawalerce. Już jadę sweet girl.

Chętnie na to popatrzę.

- Odwal się. - warknęłam
- To tak się wita przyjaciół? - zapytał w oddali głos.
- Victoria! - no i zdusiła mnie w uścisku.
- Załatwiłam nam przystojnego judge. - powiedziała śmiesznie poruszając brwiami
- Znam?
- Ależ oczywiście, a oto on.

Do pokoju wszedł... Murph?! Nie, tylko nie to! Już czułam na sobie tatuaże. Nie przy Vi!

- Noro chyba już się znacie - powiedziała z bananem na twarzy

No i ostatni etap... Skrzydła. Usłyszałam zduszone westchnienie mojej przyjaciółki.

- Noro... nie mówiłaś że jesteś Kostuchą!
- Nie gramy w Simsy... Mów mi Śmierć - zażartowałam.

Pociągnęłam ją na korytarz a sama zostałam z NIM.

- Wyjdź. - zarządałam
- Nie skarbie.
- TERAZ SKARBIE TAK?!

Pomóc ci?

- Tak - pomyślałam, w moje ciało wstąpiła siła. To co do mnie zawsze mówi...
- Wyjdź i zapomnij o tym gdzie się znajduje - spróbowałam czarów
- Nie uda ci się... - powiedział rozbawiony

Zakład?

Weszłam w jego myśli.

Hej tu myśli Murphey'a. Wymarzemy coś? No to zaczynamy!
1. Połóż się grzecznie spać, najlepiej na cały dzień
2. Zapomnij o jej istnieniu.
3. Powiedz trybunałowi że Śmierć nie żyje
4. Przenieś się cieniem do psychiatryka.
Do usług *tu mrugam*

I już go nie było. Zabrałam kask dla Vi i dosiadłam Głosu (tak nazwałam moją dziecine). Usłyszałam ten cudowny warkot silnika i odjechałyśmy.

☆☆☆

Kupiłam obcisłą czarną sukienkę (jeśli tak można nazwać kawałek szmaty), bardzo wysokie szpilki i oczywiście zestaw "małej manicurzystki". W domu moja osobista stylistka zrobiła mnie na bóstwo (no dobra inaczej bym to określiła).

- Wow. Noro ty jesteś dziewczyną - no i dostała kuksańca w bok
- Idziemy?
- Żartujesz?! Potrzebujesz partnera... inaczej ktoś ci coś zrobi... i nie chodzi tu o pobicie.
- Nie mam. - odparłam... ze smutkiem?

W holu rozległy się kroki, a ja z przyzwyczajenia zasłoniłam Vi.

- Już masz. - odparł zalotnie.
- Kim jesteś?! I dlaczego stoisz w moim cholernym przedpokoju?!
- Nie poznajesz mnie? Serio?
- Czekaj, nie to nie możliwe. - to nie może być on...

Ciąg dalszy nastąpi... jak przestaniesz się we mnie wgapiać.

Jestem okropna. W takim momencie?! Jak myślicie kim jest GŁOS? Jeju sama się zaskakuje. Czekam na odrobinę kom i gwiazdek. Aaa... zapomniałam. Dedykuję ten rozdział mojej najlepszej przyjaciółce która jest postacią w mojej książce wiks190202 dziena za wypożyczenie charakteru i wyglądu kochanie ♡♡♡


Jestem normalna (Zawieszone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz