Rozdział 12

95 14 8
                                    

Z sali tronowej wyszedł mój ojciec. -Czas na koronacje Noro. - rzekł
- Już ojcze, niedługo wejdę, nie jestem gotowa.
- Poczekam. Su już przejęła tron Matki.
Ubrałam się w czarną obcisłą suknie, na nią zarzucony miałam płaszcz Kostuchy - mojego dziadka. Nagie ciało oplatały cienie. Tatuaże pojawiły się, skrzydła wyrosły. Jestem gotowa. Tron Śmierci stał pośrodku wielkiej komnaty. Wszystko było czarne z białymi szczelinami. Obok, po stronie życia siedziała moja siostra. Bardzo zazdrościłam jej przydziału. Wolałabym dawać nową szanse niż zabijać.
- Noro Creswel, albowiem to ty jesteś wybranką końca, masz za zadanie przynosić ukojenie, zabierać wspomnienia, nosić piętno umarłych. Jako twój ojciec mogę dać ci szanse. Masz wybór. Albo przyjmiesz przeznaczenie, albo los odbierze ci to co najważniejsze.
- Przyjmuje. To będzie dla mnie zaszczyt - kłamie, nie pogodze się z tym.
- Podejdź dziecko. - nakazał - w mej prawej dłoni trzymam pióro, dostaniesz ostateczne znamię. - podszedł do mnie i wbił w moją skórę czarny przedmiot. Bolało. Na obojczyku ukazał się napis "władca dusz". Ten nie zniknie. Nie tym razem.
- A oto twój symbol władzy, to nim odeślesz istoty na drugą stronę. - wręczył mi kose, nie dość że mam zabijać, to jeszcze w taki sposób.
- Przyrzekam strzec bram, dawać ukojenie, przeprowadzać na drugą stronę. Być. - powiedziałam, byłam pewna tego co mówie. To było odpowiednie.
- Spocznij na tronie i przyjmij pierwszą istotę w krainie umarłych.

Podszedł do mnie chłopak ze spuszczoną głową, był wysoki i dobrze zbudowany. Widziałam pocięte nadgarstki. Samobójca. Łzy skapywały na posadzkę. Znałam te kroki, wodę kolońską. Tak bardzo nie chciałam mieć racji.

- Umarłaś. Chciałem z tobą być do końca. Nie mogłem bez ciebie żyć. - powiedział nowo- przybyły.

Dotarły do mnie wspomnienia. Na każdym byłam ja. Mój uśmiech, mój płacz. Każda sekunda. Zaczęłam ronić łzy. On mnie kochał. Widziałam śmierć w jego życiu. Było jej za dużo. Nie wytrzymał. Podeszłam do chłopca i przytuliłam. Mimo wieku wydawał się taki bezbronny.

- To co usłyszysz nie jest karą, to jest dobre. Pamiętaj. - powiedziałam z rozpaczą w głosie. Nie mogłam go stracić, to było jedyne wyjście. - Damonie, jesteś mój. Podzielę się z tobą moim przekleństwem, moją duszą, moim sercem. Jesteś...

Wiem okropna jestem. Zgadnijcie czym jest teraz nasz uroczy Wilkołak? Ojciec Nory może odwiedzać ją tylko we wspomnieniach lub śnie. Musiała umrzeć aby śnić. Przykro mi!!! Musi być z nią źle choć raz ;) znęcam się. Sorry za błędy bo na pewno jakieś wyłapiecie. Do następnego ♡♡♡
PS . sorry za powtórzenia! Jestem chora i rozkojarzona . Ale dawno nie było rozdziału więc musiałam.

Jestem normalna (Zawieszone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz