10

5.1K 274 0
                                    


Otworzyła oczy i przeciągnęła się. Dziś miała nocny dyżur w szpitalu, więc mogła się wyspać. Jon otworzył oczy gdy tylko się poruszyła. Ona wstała i założyła jego koszulkę oraz swoje majtki, których po wczorajszej nocy nie miała siły szukać.
- Nie wstawaj - powiedział Jon przekręcając się na brzuch.
- Przed pracą chcę jeszcze wrócić do domu - powiedziała. Brunet popatrzył na nią. Sięgnął dłonią na podłogę, gdzie powinny być gdzieś jego bokserki.
Minn przeszła do łazienki i uśmiechnęła się na widok rozczochranych rudych włosów. Akceptowała wszystkie swoje wady i zalety, a włosy które były jej koszmarem, uwielbiała. Wzięła grzebień Jona, spróbowała rozczesać loki. Do łazienki również wszedł brunet. Zaśmiał się widząc starania rudej. Podszedł do niej i pocałował ją w szyję.
- Daj - powiedział, a następnie wyjął z jej dłoni grzebień i sam zaczął walkę z niesfornymi lokami.
- Ała - syknęła kobieta, gdy pociągnął ją za włosy.
- Jezu, Minn jak ty sobie z nimi radzisz? - zapytał.
- Jakoś daję radę - skrzywiła się, bo znowu poczuła pociągnięcie.
Nagle usłyszeli jak ktoś puka do drzwi.
- Minn otworzysz? Ja muszę się jeszcze umyć - powiedział, przeczesując włosy, z resztkami żelu. Minevra kiwnęła głową i ruszyła do drzwi. Przelotem spojrzała w lustro tak, by tylko przygładzić dłońmi włosy. Otworzyła drzwi, a za nimi zobaczyła panią Stone.
- Pani doktor? - zapytała z szerokimi oczami mama Jona.
- Eee, pani Stone, może pani wejdzie Jon się myje - powiedziała Minny. Miała zarumienione policzki. Rękami naciągała koszulkę by była trochę dłuższa.
- Co pani robi w domu mojego syna? - zapytała pani Stone nic nie rozumiejąc. Przecież jej Jon nie ma dziewczyny, a nawet gdyby to ona by ją znała. A poza tym ona przyszła tu po to by przedstawić mu idealną dla niego kobietę.
- Eee, niech pani wejdzie - powiedziała Minny.
- Proszę chwilkę poczekać - powiedział mama Jona - Rose, chodź skarbie.
Minny otworzyła szeroko oczy, gdy zobaczyła jak zza rogu wychyla się jakaś kobieca twarz.
- Już pani z nim porozmawiała? - zapytała dziewczyna.
- Musimy zmienić taktykę, chodź tu - powiedziała Caroline Stone. Minevra patrzyła jak zza rogu wychodzi wysoka brunetka z idealnie prostymi włosami. Miała czarne spodnie i koszulkę w kropki z kołnierzykiem, pod czerwonym płaszczem. Na stopach miała mokasyny, których ruda tak nie lubiała.
Dziewczyna podeszła do pani Stone.
- A kim, ona jest? - zapytała szatynka.
- Minevra Fray - przedstawiła się ruda.
- Rose King - odparła szatynka.
- Miło mi - odpowiedziała Minevra, uśmiechając się sztucznie. Zaprosiła kobiety do środka. Usiadły w salonie na wypoczynku.
- Mamo, co się dzieje? - z pokoju gościnnego wyszedł Teddy. A Minny przeklinała w myślach, jeszcze tego jej brakowało, by matka Jona jej ubliżała z powodu małego.
- Teddy, wracaj do pokoju, zaraz przyjdę - powiedziała.
- Mamo, a kto to jest? - zapytał blondynek.
- To mama i koleżanka Jona, Ted proszę wracaj do pokoju - powiedziała Minny.
- Ale dlaczego? Niech zostanie - powiedziała Rose. Twarz Teddy'ego rozjaśnił uśmiech i podszedł się przywitać.
Z łazienki wyszedł Jon, miał na sobie tylko dresowe spodnie. Ręcznikiem wycierał wilgotne włosy.
- Minn i kto to był? - zapytał, a gdy zobaczył swoją matkę zamarł w pół kroku.
- Witaj synku - powiedziała pani Stone.
- Mama, jak miło cię widzieć - powiedział Jon z sztucznym uśmiechem - co cię do mnie sprowadza?
- Chciałam ci przedstawić wspaniałą kandydatke na żonę - odpowiedziała Caroline. A w Minny zagotowała się krew, jednak zaraz ruda się uspokoiła. Zdała sobie sprawę, że to pani Stone, która dalej traktowała syna jak małe dziecko i gdy sobie coś ubzdurała nie można jej było przemówić do rozumu.
Jon przewrócił oczami, a następnie usiadł na kanapie obok Minny. Teddy podbiegł do niego, a brunet wziął go na kolana.
- Chciałam, żebyś poznał Rose - powiedziała pani Stone.
Jon kiwnął głową na przywitanie. Szatynka się uśmiechnęła i pomachała mu.
- Mamo ile razy mam ci tłumaczyć, że na razie nie chcę żony? - zapytał.
- No jasne, wolisz lekarke z dzieckiem, zamiast porządnej dziewczyny! - krzyknęła Caroline, a Minny wstała. Ostatkiem sił powstrzymywała się by czegoś nie powiedzieć tej kobiecie.
- Teddy idziemy, Jon musi wyjaśnić z mamą parę spraw - powiedziała Minn. Złapała chłopca za rączke i poprowadziła go do pokoju gościnnego. Specjalnie zostawiła uchylone drzwi, by słyszeć ich rozmowę.
- Mamo, przestań Minny jest cudowną kobietą - powiedział Jon.
- Ile ona wogóle ma lat, kochanie ona ma dziecko! Nie wolałbyś założyć własnej rodziny i opiekować się swoim maleństwem?! - Krzyczała pani Stone.
- Ma 25 lat i nie zamierzam się z nią żenić, jesteśmy tylko przyjaciółmi - powiedział brunet, co Minevre trochę zabolało. Myślała, że znaczy dla niego więcej. Ale on uważa ją za przyjaciółke od pieprzenia no to nic tu po niej. Zamknęła drzwi i pomogła się ubrać Teddy'emu. Sama później ubrała się. Miała tu kilka czystych rzeczy, w końcu trochę tu była. Założyła jeans'y rurki i biały sweter. Do tego wczorajsze vans'y i była gotowa. Jej synek miał białą koszulkę z ośmiornicą oraz czarne spodnie.
Zebrała swoje rzeczy, a poźniej weszła z synkiem do salonu.
- My będziemy się zbierać - powiedziała. Jon od razu wstał.
- Odwioze cię - odparł.
- Nie trzeba, poradzimy sobie, po drodze zadzwonie jeszcze do ojca Teodora umówić z nim spotkanie, ty zajmij się gośćmi - powiedziała Minny.
- Minn - zaczął Jon.
- Nie musisz się tłumaczyć, a dobrze by było, gdybyś dał mi trochę czasu - przerwała mu.
Jon podszedł do niej i chciał ją pocałować ale ona odwróciła głowę. Brunet pocałował ją w czoło, a nastepnie schylił się by poczochrać Teodora. Miał jakieś dziwne przeczucie, że to ich pożegnanie. Wiedział, że Minn słyszała jego rozmowę z mamą. Ale najgorsze było to, że nie potrafił zaprzeczyć temu co powiedział, dla patrzył jak rudowłosa kobieta, odchodzi z synkiem za rękę.
Po jej policzkach płynęły łzy, gdy szła na przystanek. Teddy szedł z nią za rękę i mimo, że nie wiedział dlaczego mama jest zła na Jona, nie lubił jak płakała. Uścisnął ją mocniej. Ona popatrzyła na niego z miłością. Wzięła go na ręce.
- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - wyszeptała dalej idąc z nim na rękach.
- Mamo, nie płacz, Jon na pewno nie chciał - odpowiedział jej synek, gdy go odstawiła.
- Kochanie, Jon nie zrobił nic złego... Po prostu mówiąc prawdę coś mi uświadomił - powiedziała.
- A co? - zapytał blondynek.
- To, że potrzebujesz taty - powiedziała ocierając łzy - oj trzeba się wziąć w garść.
Teddy uśmiechnął się. Właśnie taką mamę lubił najbardziej.
Minny nie rozczulała się nad sobą. Teddy potrzebuje oparcia, owszem znalazł by je w Jonie, ale ona potrzebowała stabilności. Z resztą brunet nie chciał się wiązać i nie nazwał jej nawet swoją dziewczyną, tylko przyjaciółką. Właściwie dlaczego ona płacze, przecież go nie kochała, znaczy nie taką miłością. Po prostu zranił ją. Zatrzymała się z Teddy'm przy kiosku i kupiła chusteczki. Jej uwagę przykuła gazeta z nagłówkiem: "Werman z pokolenia na pokolenie". Minn zaciekawiona przystanęła. Spojrzała na jakąś plotkarską gazetę i na pierwszej stronie zobaczyła Toma, zapinającego marynarke, z podobnym nagłówkiem.
- A to ciekawe - powiedziała i poprosiła jeszcze o gazetę. Nie mogła się doczekać, aż przeczyta artykuł.
- Mamo, po co ci to? - zapytał zaciekawiony Teddy.
- Bo tu jest coś o moim koledze - powiedziała Minny.
- A pójdziemy na chwilę na plac zabaw? - Znów zadał pytanie. Minny uśmiechnęła się, to będzie odpowiednie miejsce na przeczytanie gazety.
- Oczywiście - przeszła przez ulice z synkiem i już byli na pobliskim placu zabaw.
Teddy od razu pobiegł na zjeżdżalnie, a Minevra zajęła miejsce na ławce. Popatrzyła jeszcze raz czy jej syn grzecznie się bawi i oddała się lekturze.
"Restauracja Werman, zgodnie z tradycją, wczoraj przeszła na Toma Wermana, syna Harolda oraz Rebecy Werman."
Przeczytała pierwsze zdania artykułu i uniósła brwi. Czyli Werman przejął interes rodziców.
- Fray właśnie jeszcze bardziej zniszczyłaś u mnie swoją opinię - usłyszała zimny głos. Ze zdziwieniem spojrzała do góry. Tego się obawiała. To był Werman.
- Eee... Ja... Co... Ugh nie ważne, co tu robisz Werman? - jąkała się Minny, zamykając gazetę i szukając wzrokiem Teddy'ego.
- O ile się nie mylę, to nie twoja sprawa, za to ty zamieszkujesz drugą część miasta, więc to ja powinienem się zapytać, co tutaj robisz Fray? Aż tak się za mną stęskniłaś? - powiedział, dopiero teraz zauważyła, że jest w dresach i bluzie, a z jego czoła spływa kilka kropel potu. Delikatnie się zarumieniła ze złości.
- Werman, gdybym wiedziała, że tu mieszkasz z pewnością wybrałabym inne miejsce, oglądanie codziennie twojej twarzy mnie obrzydza - powiedziała. W końcu dojrzała Teddy'ego i odetchnęła, bo był zajęty zabawą.
- Raczej podnieca, właśnie się zarumieniłaś - odpowiedział siadając na ławce obok.
- To ze złości - odparła, a Werman tylko się szyderczo zaśmiał.
- Nie wiedziałem, że czytasz te kolorowe pisemka - powiedział, spoglądając na gazetę - no proszę nawet dnia nie możesz beze mnie wytrzymać. Jak chciałaś zdjęcie mogłaś poprosić, gratis dostałabyś jeszcze autograf.
- Powiedz mi Werman, dlaczego tu siedzisz? Nie powinieneś właśnie zajmować się którąś z twoich restauracji? - zapytała Minny.
- Od tego mam odpowiednich ludzi - odpowiedział Werman. Minny przewróciła oczami.
- Dlaczego wczoraj się nie pochwaliłeś, że zostaniesz właścicielem? - zapytała.
- A pytałaś? Fray, że zostanę właścicielem restauracji ojca było wiadomo od moich narodzin, więc nie powinno cię to dziwić - odpowiedział. Na ustach miał kpiący uśmieszek.
- Ja cież pierdziele! - syknęła w pewnym momencie Minny patrząc jak po drugiej stronie ulicy idzie Jon z mamą i Rose. Nie, nie chciała powtórki z rozrywki.
- Wiesz w sumie dobrze, że cię spotkałam, jutro u mnie o 17, masz być, muszę z tobą pogadać, a teraz lecę - powiedziała i już oddalała się w stronę zjeżdżalni na której bawił się Teddy.
- Fray czekaj, co to ma znaczyć?! - krzyknął za nią Werman. Nikt nie będzie mu rozkazywać tym bardziej taka ruda.
- Nie zadawaj pytań, tylko zrób to co mowiłam - odkrzyknęła, podbiegła do synka i wzięła go ma ręce tak by Werman nie dostrzegł blond włosów.
- Mamo co się dzieje? - zapytał oburzony Teddy.
- Musimy lecieć i to szybko - powiedziała odstawiając Teddy'ego na ziemię i zakładając mu kaptur.
- Mamo pan z twojej gazety tu biegnie - powiedział Teddy. Oczy Minn gwałtownie się otworzyły. Szybko się odwróciła, zasłaniając Teodora swoim ciałem.
- Fray czekaj, mogę was odwieść - powiedział Werman, próbując dojrzeć syna Minevry.
- Jezu, Werman, co ty dziś taki miły jesteś, poradzimy sobie - odpowiedziała Minn.
- Fray, chcę tylko pomóc, też widziałem twojego eks - powiedział.
- Skąd wiesz? - zapytała oburzona.
- Niech zgadnę, przed swoim chłopakiem nie uciekałabyś - odpowiedział z tym swoim szyderczym uśmiechem.
- Siedź cicho - powiedziała, przechodząc tak, by schować się za Wermanem, przed Jonem idącym po drugiej stronie ulicy. Za sobą pociągnęła syna.
- Mamo, przestań - powiedział chłopiec.
- Teddy, kochanie, już wracamy do domu - powiedziała Minevra. Werman znów chciał dojrzeć syna rudej, lecz tamta w porę go zasłoniła.
- Do jutra Werman - powiedziała i już zmierzała na przystanek.
Zrezygnowany Tom pobiegł do domu. Duży dom na przedmieściach Londynu był jego, podczas gdy w willi za miastem mieszkali jego rodzice. Miejsce zamieszkania Wermana było przeszklone i urządzone w ciemnych kolorach. Wchodziło się do przestronnego urządzonego na czarno przedpokoju. Na ścianach lśniły czarne płytki, tak jak na podłogach. Ściągnął w nim buty i schował je do szafy, ukrytej w płytkach. Przeszedł do dużego salonu z wielkimi oknami. Miał widok na swoją działkę i inne domy. Na szczęście na noc miał zasuwane rolety by nikt go nie podglądał. Ciemno brązowy parkiet i biała skórzany wypoczynek tworzyły dla niego niesamowity klimat. Dwa fotele i sofa, naprzeciw 50 calowej najnowszej plazmy.
Na szklanym stoliku przed sofą leżało czasopismo to samo które dziś w parku czytała Fray. W sumie zastanawiał się dlaczego dziś tak chowała to dziecko i jaką sprawę miała do niego. Tom przeszedł do dużej kuchni. Była ona biała i wszędzie były szafki. Blaty były czarne, a na środku był barek. Blondyn nalał sobie wody do szklanki. Wypił ją jednym łykiem. Ruszył na górę, po drodze zdejmując przepoconą koszulkę.
W sumie to od kiedy Fray jest wolna, jeszcze wczoraj przytulała się z tym chłopakiem na jego oczach. Wszedł do swojej przestronnej łazienki, urządzonej również w ciemnych kolorach. Po szybkim prysznicu wrócił do swojej sypialni, która była w jego ulubionych kolorach: srebrnym i ciemno-zielonym. Przeszedł do garderoby. Ubrał garnitur, który oczywiście był szyty na miare. Niebieska koszula i skórzane buty. Włosy tylko przeczesał palcami. Spryskał się perfumami Chanell i ruszył do wyjścia.
Wsiadł do swojego ulubionego czarnego BMW. Zanim ruszył zadzwonił do Chrisa.
- Czego? - odezwał się jego przyjaciel.
- Od jak dawna Fray jest wolna? - zapytał Tom.
- Minn, przecież jest z Jonem - odpowiedział Chris.
- Dziś ją spotkałem jak chowała się przed nim - odpowiedział Tom.
- Ee, czekaj zapytam Wendy - powiedział Chris. Werman w tym czasie otworzył okno i odpalił papierosa. Stał na swoim podjeździe.
- Ona też nic nie wie - powiedział Chris, po chwili.
- Dziwne, a wiesz może dlaczego chce o czymś ze mną rozmawiać? - Zapytał blondyn, wyrzucając papierosa.
- Domyślam się o co chodzi, ale nie mogę ci powiedzieć później zadzwonie - powiedział Chris i się rozłączył. Werman już przestał się zastanawiać dlaczego jego przyjaciel unika rozmów o Fray. Tom włączył silnik i pojechał do biura w największej restauracji.

Teddy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz