13

4.7K 260 1
                                    


Minevra właśnie ścierała podłogę, wykorzystując to, że Teodora nie ma w domu. Kosmyki spoconych włosów przyklejały jej się do czoła. Niedawno wróciła ze szpitala, a Werman jeszcze nie przywiózł Teddy'ego, którego wziął na czas jej pracy. Gdy dzwoniła do niego powiedział, że przywiezie go za 30 minut. Minevra właśnie wypłukała mopa gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko poprawiła kucyka i wytarła dłonie o tył szerokich dresów. Podeszła do drzwi i otwory je. Za nimi spotkała syna wraz z ojcem. Mały uśmiechał się szeroko.
- Fray, chyba nie chcesz iść tak ubrana do Wendy i Chrisa? - zadał pytanie retoryczne Werman.
- Co?! - zapytała bardzo elokwentnie Minny i popędziła do łazienki, zdając sobie sprawę z tego, że wczoraj jej przyjaciółka rzeczywiście ich zaprosiła. Szybko upieła włosy na czubku głowy i weszła pod strumień prysznica. Gdy namydlała ciało, usłyszała pukanie do drzwi.
- Fray masz jeszcze 15 minut! - usłyszała krzyk Toma. Jęknęła. Tak mało czasu... Spłukała truskawkowy żel pod prysznic. Owinięta białym puchatym ręcznikiem, zrobiła delikatny makijaż i popędziła do sypialni ignorując uśmiech satysfakcji na ustach Toma.
Wermanowi podobały się takie widoki. Co jak co, ale Minevra żeby wrócić do swojej figury musiała dużo ćwiczyć po porodzie, dlatego jej ciało zdobił delikatny zarys mięśni. Tom westchnął.
- Tato, a to? - zapytał Teddy. Siedział u blondyna na kolanach, oglądali książkę z obrazkami.
- To Antylopa - odpowiedział. Pomimo, że znał syna dopiero dwa dni, już zdążył go pokochać.
- Atypopa - wymówił Teddy. Tom zaśmiał się.
- Antylopa - poprawił syna.
- No przecież mówię atypopa! - chłopiec się obruszył. Werman uśmiechnął się i przerzucił kartkę w książeczce syna.
- Mamo, ale ładnie wyglądasz - powiedział Teodor. Tom uniósł głowe i zrobiło mu się gorąco. Oczywiście nie pokazał jak bardzo ta ruda kobieta zrobiła na nim wrażenie, bo jak zwykle przybrał oschłą maskę obojętności.
- Całkiem nieźle, Fray - powiedział. Jak zwykle na jego ustach zagościł kpiarski uśmieszek. Minny prychnęła.
- Wyglądam na pewno lepiej niż ty - powiedziała. Miała luźną, białą koszule z rękawami 3/4, która z tyłu miała głębokie wycięcie odsłaniające jej plecy oraz czarne rurki. Na stopach miała swoje ulubione lity, a włosy spięła w warkocza do okoła głowy.
- Jeszcze przebiorę Teda i możemy iść - powiedziała szybko, zanim Werman przygotował sobie ciętą riposte.
Złapała Teddy'ego za raczkę, ściągając go z kolan Toma. Poszli do pokoju chłopca. Minevra otworzyła szafę i wybrała dziecku ubranka. Były to wąskie jeans'y oraz sweterek w paski. Oczywiście pod spód ubrała mu jeszcze podkoszulke z zygzakiem mcqueen. To był jego ulubiony bohater. Szczęśliwy Teodor pobiegł do Wermana.
- Tato patrz bi-bi! - krzyknął.
- Widzę, widzę - Tom uśmiechnął się.
- Werman chyba muszę zrobić ci zdjęcie - powiedziała Minny, przyglądając się Tomowi - uśmiech na twoich ustach jest tak rzadko spotykany, że trzeba objąć go ochroną.
- Tak samo jak u ciebie cycki, Fray - odparł. Minn otworzyła usta. Jak on śmiał! Policzki pokryły się lekką czerwienią.
- Mam idealne piersi ty zidiociały, szowinistyczny, cyniczny dupku z zanikiem komórek mózgowych! Najpierw pomyśl głową, bo kutasem ci nie wychodzi - krzyknęła, nie obchodziło jej to, że obok stoi Teddy.
- Fray, tu są dzieci - powiedział obojętnie Werman. Mały blondyn nie mógł zrozumieć dlaczego tata, nie jest dla mamy taki jak dla niego, czyli miły i zabawny.
- Teddy zakryj uszy, mama jest zdenerwowana - powiedziała, a gdy chłopiec wykonał polecenie, kontynuowała swoją litanie - pierdolony idioto, powinni cię zamknąć w szpitalu na oddziale "zanik szarych komórek".
- Fray, skończ - powiedział, jednak ona nie reagowała i dalej go wyzywała.
- Idiota jakich mało!
- Fray starczy! - Podniósł głos.
- Wiesz co, myślałam, że chociaż trochę wydoroślałeś debilu - powiedziała, przekręcając oczami. Tego było za wiele. Musiał ją jakoś uciszyć.
- Fray jak się nie uspokoisz, to cię pocałuję - powiedział, wzdrygając się na samą myśl.
- Co za irytujący dupek! Czekaj co?! - zapytała, gdy się podniósł z kanapy.
- Powiedziałem, że cię pocałuję jak się nie uspokoisz - odparł. Minny stała się jeszcze bardziej czerwona.
- Nie odważyłbyś się mnie nawet dotknąć, przecież nie jestem na twoim poziomie zapyziały bogaczu od siedmiu boleści! - nie zamierzała się uspokajać. Chciała zobaczyć jak daleko się posunie. On podszedł do niej i przyciągnął brutalnie do siebie. Uderzyła o jego tors. On złapał ją za podbródek, a nastepnie wpił się w jej usta. W końcu słowo się rzekło. Minevra stała zdębiała. Nie wierzyła, że on to zrobi. Powoli złapała go za kark i zaczęła odwzajemniać pocałunki Wermana. Pociągał ją. Jego dotyk przyprawiał jej ciało o dreszcze, a wargi pociągały tak, że chciała więcej. A co on czuł? Na pewno nie obrzydzenie. Fray była piękną i zadbaną kobietą, a on zdrowym mężczyzną. Jak ona pociągała go z rana gdy włosy sterczały jej na wszystkie strony oraz jak zakładała na stopy te ohydne różowe kapcie, to bał się, gdy wystroi się na bankiet jego rodziców mając dostęp do jego pieniędzy.
W pewnym momencie odepchnęła go.
- Co ty sobie wyobrażasz?!? - krzyknęła.
- Chciałaś tego - powiedział obojętnie.
- Nieprawda! - zawołała.
- Mogłaś mnie odepchnąć - powiedział.
- Stop! - krzyknął Teddy. Dorośli jakby teraz zdali sobie sprawę z obecności dziecka. Chłopiec był taki szczęśliwy gdy się całowali. Mama tłumaczyła mu, że tak dorośli okazują, że się kochają.
- Nie kłócie się! Skoro się całujecie to znaczy, że się kochacie, więc nie powinniście się kłócić - powiedział blondynek.
- Miłość synku nie istnieje - powiedział.
- Co za bzdury opowiadasz?! - była oburzona. Jak on może mówić takie rzeczy i to jeszcze piprzy dziecku - kochanie nie słuchaj, tata się dziś źle czuje.
- Lepiej chodźmy już do dzidziusia - powiedział Teddy, rezygnując z dalszych prób zrozumienia dorosłych.
- I to jest bardzo dobry pomysł Teddy - powiedział Werman i już pomagał chłopcu zakładać kurtkę.
- O nie, nie Werman - powiedziała stanowczo Minny.
- O zostajesz Fray? Jak miło - powiedział Tom.
- Nie skończyliśmy jeszcze - zawołała, za blondynami. Była czerwona po cebulki włosów. Szybko założyła swój beżowy płaszcz i zbiegła po schodach.
Jak zwykle samochód Toma stał przed domem. Minny wsiadła na siedzenie pasażera z przodu, widząc, że płeć męska już się zapakowała. Tom odpalił silnik. Otworzył okno, a ze schowka wyjął paczkę papierosów. Odpalił jednego i ruszył.
- Ty chyba sobie żartujesz! - powiedziała Minevra - Przez ciebie Teddy będzie chory, a ty będziesz miał raka.
- Jakbyś się o mnie martwiła - zakpił Tom.
- Martwię się o naszego syna, w końcu poznał swojego ojca - syknęła. Była wściekła do granic możliwości. Werman wiedział kiedy przestać ją denerwować, bo później mogło się to skończyć w zły sposób. Raz gdy mieli 17 lat uderzyła go tak mocno, bo zdenerwował ją jeszcze bardziej, że ukruszył mu się ząb, a dokładnie czwórka na górze.
Wyrzucił papierosa i zamknął szybę. Minevra powoli się uspakajała. Werman zajechał pod klub przyjaciół. Wysiedli z auta, po czym weszli do środka. Minny wogóle nie odzywała się do przystojnego blondyna. Mały Teddy za to szedł pomiędzy nimi i zastanawiał się dlaczego jego rodzice nie mogą być razem skoro się kochają. Nigdy nie widział mamy tak złej. Nawet wtedy, gdy wujek Simon zabrał go na dach domu babci. Szybko znaleźli się w windzie.
Minny cały czas zdenerwowana na Wermana nie mogła na niego nawet patrzyć.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego to zrobiłeś? - zapytała.
- O co ci znowu chodzi? - ta kobieta zbyt bardzo go irytowała.
- Dlaczego mnie pocałowałeś?! - powiedziała.
- Musiałem cię jakoś uciszyć - powiedział. W tym momencie dojechali na piętro. Minny przynajmniej teraz była pewna, że nic dla niego to nie znaczyło. Znowu ją poniżył i tyle. I całe jej opanowanie poszło się kochać. Szybko rozebrała siebie oraz Teddy'ego. Weszła do kuchni, gdzie Chris właśnie smarzył coś na patelni, a Wendy karmiła małą. Widząc minę Minevry, oboje wiedzieli, że nie warto jej teraz denerwować.
- Co się stało? - zapytała Wendy.
- On się stał! - zawołała ruda. Do kuchni właśnie wszedł Werman. Teddy już robił głupie miny do Skylar.
- Wow! - Zagwizdał Chris - Zobaczyć was razem to święto.
Tom podszedł do przyjaciela i die z nim przywitał.
- O co tym razem się pokłóciliście? - zapytała Wendy.
- O to, że Fray ma małe cycki - odpowiedział Tom, a Minny rzuciła go ścierką, która leżała na blacie. On z wrodzoną gracją złapał ją.
- Nie mam małych piersi! - znowu się oburzyła.
- Nawet nie zaczynaj Fray, bo znowu cię ucisze - powiedział. Ona zacisnęła usta w wąską kreskę. Nie poniży jej znowu. Dlatego nalała sobie do szklanki coli i podeszła do niego z sztucznym uśmiechem.
- Wiesz co Werman? Jesteś strasznym dupkiem - powiedziała wylewając mu na głowę napój.
- A ty niezwykłą suką - syknął. Nikt jej tak nie nazywał. Zamachnęła się i uderzyła go z liścia. Na zbyt dużo sobie pozwalał. Odwróciła się na pięcie i wyszła z kuchni.
Skierowała się na piętro. Weszła do jakiegoś pokoju, a tam łzy same zaczęły lecieć. W co ona się wpakowała? Werman na każdym kroku ją poniżał i denerwował. Dwa razy spali razem, raz nawet uprawiali seks i to dlatego na świecie jest Teddy. Czy to dla Toma nic nie znaczyło? No jasne, przecież była dla niego nikim, po prostu matką jego syna. Tak chciała, by traktował ją tak jak przystało, a nie jak kogoś gorszego. Położyła się na łóżku i objęła rękami kolana.
Usłyszała pukanie do drzwi.
- Chcę być sama! - zawołała.
- Fray, to ja! - usłyszała zimny głos.
- Tym bardziej odejdź - powiedziała.
- I tak tam wejdę - powiedział.
- Pieprz się - odparła. Właśnie wszedł do pokoju. Widząc do jakiego stanu doprowadził Minny, skrzywił się. Nie wiedział, że tak bardzo przesadził.
- Fray, ja... - nie wiedział co chciał powiedzieć.
- Werman, jeżeli dalej przyszedłeś mnie wyzywać to odejdź - odparła. Na jej policzkach dalej były ślady łez. Podszedł do łóżka, po czym usiadł na jego skraju.
- Masz poczucie humoru, wybrałaś nasz pokój - powiedział z delikatnym uśmiechem. Złapał Minn za ramiona i podniósł z lekkim oporem do siadu. Ruda spojrzała na niego nie rozumiejąc. On powoli starł słone kropelki z jej policzków.
- Przesadziłem Fray - powiedział. W jego głosie można było usłyszeć nutke skruchy.
- I to bardzo - powiedziała.
- Troszkę - odparł.
- Nawet nie zaczynaj - powiedziała. Zauważyła, że jego włosy były wilgotne a na sobie miał ubrania Chrisa. Musiał wziąć prysznic, bo pachniał również żelem pod prysznic.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytała.
- No bo... - zaczął się jąkać, co było u niego tak rzadkie jak uśmiech - chciałem, znaczy nie chcę, żebyś się gniewała.
- Mówisz jak Teddy - powiedziała - chcesz przeprosić?
- Tak - odparł, zadowolony, że Minny nie kazała mu tego mówić.
- To to zrób - odpowiedziała.
- Przepraszam - mruknął.
- Nie słyszałam - odparła.
- Fray, powinnaś się cieszyć, że wogóle to powiedziałem - odpowiedział, wywołując na twarzy rudej uśmiech.
- Werman, ja nie chcę byśmy dalej się tak kłócili - powiedziała.
- Fray, chcesz przestawić świat do góry nogami? - zapytał z delikatnym uśmiechem.
- Nie, nie chcę by Teddy na nas patrzył - odparła.
- To co? Rozejm? - Zapytał, wyciągając do niej rękę.
- Rozejm - uścisnęła jego wyciągniętą dłoń - boże, Werman jakie ty masz gładkie ręce!
- Dbam o nie Fray - powiedział. Minn przekręciła oczami.
- Wracamy? - zapytała. Musieli pokazać, że jeszcze żyją i się nie zamordowali nawzajem. Tom kiwnął głową, na znak zgody.
Nie całe 5 minut później wszyscy zasiedli do stołu. Była luźna i przyjemna atmosfera. Nawet Werman wydawał się jakiś cieplejszy.
- Moi drodzy zaprosiliśmy was tutaj, ponieważ chcemy was o coś poprosić - zaczął Chris - razem z Wendy w końcu zdecydowaliśmy się wziąć ślub i chcemy was jako naszych świadków. Otóż już wam wyjaśniam kwestie, dlaczego nie weźmiemy ślubu w kościele. Otóż zdecydowaliśmy się na taką uroczystość, ponieważ mamy Skylar, a rodzina Wendy jest bardzo religijna.
- Okay, zgoda! - zawołała Minn, Werman również skinął głową na znak zgody.

Teddy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz