//18//

336 35 5
                                    

Baekhyun
Siedziałem u niego bardzo długo, a kiedy mnie prosili żebym wyszedł, zaczynałem robić aferę. Wróciłem około trzeciej w nocy. Prawie wcale nie spałem, a oczy mnie już piekły od płaczu. Jeżeli on nie przeżyje, to ja też umrę. Tak strasznie się boję że on się nie obudzi.

***
Tydzień później.
Minął już tydzień, a Chan się jeszcze nie obudził. Zaczęła się już przerwa świąteczna, a ja ostrzegłem nauczyciela że nie damy rady przedstawić piosenki z wiadomych przyczyn. Coraz bardziej zaczyna mi go brakować, i niestety coraz bardziej przestaje wierzyć że się obudzi. Siedziałem w tym momencie w pokoju, gdy ktoś do mnie zadzwonił, był to Sehun.

-Halo?- odebrałem.

-Baekhyun chodź szybko do szpitala!

-Co się dzieję?- szczerze mówiąc miałem nadzieję że sie obudził.

-Chanyeola reanimują, jego serce przestało bić!- kiedy to usłyszałem od razu wbiegłem z domu do szpitala. Jak to jest możliwe żeby od tego mogło stanąć serce? Wbiegłem do szpitala i skierowałem się do jego sali. Naszczescie udało się przywrócić bicie serca, ale i tak miałem ochotę rzucić się z mostu. To wszystko przez V, przez niego Chan może umrzeć. Usiadłem się na krześle przy jego łóżku.

-Chanyeol! Błagam obudź się, nie rób tego, nie umieraj nie możesz! Ja wiem że ty mnie słyszysz! Przepraszam cię!- strasznie płakałem, znów. Ja Sehun Kai Xiumin i Chen siedzimy u niego już czwarta godzinę. Nikt nic nie mówił, każdy prawie że płakał. Nagle powieki Chana zaczęły się podnosić.

-Ej budzi się!- krzyknalem do chłopaków. Podnieśli się i podeszli do mnie.

-Co ja tu robię?- zapytał.

-Boże Chanyeol ty żyjesz, Jezu nareszcie się obudzileś.- powiedziałem.

-Ile się nie budzilem?

-Ponad tydzień.

-Pamiętam tylko V schowek a potem już tylko ciemność.

-On już nam nie stanie na drodze. Dobra trzeba powiedzieć lekarzowi i twoim rodzicom.

***
Chanyeola wypisali w wigilię czyli dziś. Zaczyna czuć się coraz lepiej i strasznie się z tego cieszę. V nie widziałem już bardzo długo. Po wigilii Chan zawsze z rodzicami jeździł do babci na noc. W tym roku powiedział że nie chcę jechać i zaprosił mnie do siebie. Więc o 21:00 idę do niego na noc. To będzie najlepsza wigilia w moim życiu.

***
O 20:00 odeszłem od stołu żeby się ogarnąć. Poszedłem pod prysznic i umyłem włosy. Kiedy wyszedłem ubrałem wybrane ciuchy. Wybrałem czarne obcisłe spodnie z dziurami i zielony sweter z reniferem, bo w końcu są święta. Nałożyłem eyeliner umyłem zęby i można powiedzieć że byłem.gotowy. Spakowałem ciuchy na zmianę i szedłem do wyjścia. Ubrałem jeszcze moje air Force i mogłem wychodzić. Mama wycałowała mnie przed wyjściem, a tata prawie wycisną jakbym miał wrócić do domu dopiero za dwa lata. Zabrałem jeszcze prezent i ruszyłem do jego domu. Prezentem była duża czarna bluza z napisem "kitchen" o której truł mi dupe od dłuższego czasu. Nie wnikam czemu chciał taką bluzę, ale cóż mojego chłopaka trudno zrozumieć. Po piętnastu minutach byłem na miejscu. Otworzył mi Chan który miał na sobie czarne dresy i zwykła czarna koszulkę i nie powiem, nawet w tym wyglądał sexownie. Od razu rzucił się na mnie i mnie pocałował. Tak strasznie brakowało mi jego ust. Kiedy skończyliśmy rozebralem się, a Chan się zasmial.

-Co?- zapytałem.

-Nie nic, fajny sweter.

-Co chcesz od mojego swetra? Ja go lubię!

-Nie no nic, jest uroczy.

-Proszę.- podałem mu prezent.

-To dla mnie?

-Nie coś ty, dla mnie.

-Co to?

-No może otwórz?- otworzył, a kiedy zobaczył co to, oczy mu się świeciły jak u małego dziecka.

-Kupiłeś tą bluzę? Boże dziękuję!- rzucił się na mnie.- też coś dla ciebie mam.- wstał i pobiegł do pokoju. Przyszedł z małym opakowaniem i dał mi do ręki. Otworzyłem i miałem ochotę skakać ze szczęścia.

-Płyta BTS?! Boże dziękuję!

-Wiedziałem że ci się spodoba.- poszliśmy do salonu, a Chanyeol włączył "Kevin sam w domu", bo bez tego nie ma świąt. Siedziałem oparty o jego ramię, a on mnie obejmował. Potem włączył horror "grave encouters- tropiciele mogił", i jeszcze nigdy tak się nie balem. Nienawidzę filmów o psychiatrykach, a zwłaszcza o opuszczonych z których ktoś nie mógł wyjść. A ten dokładnie o tym był. Cały film chowałem głowę w jego szyję, a on gdy widział że się boję przytulał mnie jeszcze bardziej. Kiedy skończyliśmy oglądać obydwie części była już 1 w nocy. Stwierdziliśmy że się położymy. Ubrałem wielką koszulę Chana i położyłem się do łóżka. Niby nic nie robiliśmy, ale było bardzo ciekawie. Leżałem i czekałem aż wróci Chan. Przyszedł ubrany w same bokserki i położył się obok mnie. Chwilę leżeliśmy w ciszy.

-Wiesz jak ja się bałem że się nie Obudzisz? Tęskniłem.- powiedziałem.

-Ja wsumie też, chociaż byłem nie przytomny. To wszystko wina V.

-O niego nie musisz się już martwić. Nie gadajmy o nim.- usiadłem na niego okrakiem i zacząłem całować. On zrzucił mnie z siebie i teraz on był nademną. Zaczął robić mi malinki po czym zdją ze mnie koszulkę. Widziałem że był szczęśliwy tym że nie mam.żadnych nowych ran i tym że przytylem. Od razu dobrał się do moich bokserek i je zdjął. Za chwilę zdjął też swoje i we mnie wszedł. Poruszał się powoli i co chwile przyspieszał. Doszedłem, a on chwilę po mnie. Leżeliśmy obok siebie, a ja jeździłem palcem po jego klatce piersiowej.

To są najlepsze święta w całym moim życiu.

Rozdział trochę późno, no ale nie miałam dziś czasu. Ogólnie to są dziś Walentynki to rozdział trochę "romantyczny" XDDDD nawet nie wiecie jak się cieszę że w końcu napisałam. Przewiduje jeszcze jakieś 10-20 rozdziałów, ale nie jestem pewna, może być mnie lub więcej. Ogólnie to nie jestem zadowolona z rozdziału, zwłaszcza z końcówki, ale mam nadzieję że wam się spodoba ;; następny rozdział będzie lepszy, no i ciekawszy bo będzie w nim coś się działo hahaha Dziękuję za gwiazdki i komentarze pod ostatnim rozdziałem. To do następnego ^^

I Love You But I Hate You // BaekYeolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz