Rozdział 3

75 11 0
                                    

@Calum5SOS gorzej być nie może

@Luke5SOS niedobrze mi

@Ashton5SOS oj calum, z deszczu pod rynnę...

@Calum5SOS dlaczego ja zawsze muszę siedzieć koło niego!?

@Ashton5SOS w sumie to nie wiem, chyba po prostu masz pecha

@Calum5SOS gdybym tylko mógł cię zabić

@Ashton5SOS niestety, teraz lepiej uważaj na naszego lukeya

@Calum5SOS czemu nikt nie dał mu tabletek!? znowu?

@Ashton5SOS zdarza się

***

Zaletą szkoły, w której zazwyczaj nic się nie dzieje jest to, że jeśli już coś ma się wydarzyć to wszyscy wiedzą o tym praktycznie od razu. Kiedy puścili plotkę, że ktoś nowy przyjedzie do naszego renomowanego liceum, (tak, to był sarkazm) raczej nie zrobiłam z tego wielkiej sensacji. W końcu nikt interesujący się tu nie zapędzi, nie wiem, po co ta ekscytacja!

Kiedy jednak trzeci dzień z kolei nawijają o tym samym coś ewidentnie musi być ma rzeczy. Ludzie tu potrzebują jakiejś rozrywki, a przyjazd nowych, zwykłych ludzi nie zalicza się do aż tak bardzo absorbującego zajęcia. Musi chodzić o coś ciekawszego, a ja z moją wrodzoną ciekawością długo nie wytrzymam w niewiedzy.

-Tess, nie masz może jakichś informacji? Darmowy botoks przyjechał, czy coś?- spytałam jedną z dziewczyn siedzących pod klasą. Właściwie ja też powinnam powtórzyć materiał przed lekcją, ale w sumie to ten rozdział dawno opanowałam. Dodatkowo zazwyczaj mam dziwny łud szczęścia, że akurat mnie nie pytają, ale na to akurat nie narzekam.

Nie, żebym była jedną z tych osób, które mają gdzieś wszystko, po prostu czasami miałam taki dzień, że oczy same zamykały się nad książką od historii. No dobra, akurat, jeśli chodzi o ten przedmiot raczej nałogowo przysypiałam już przy pierwszym akapicie tekstu.

Tessa zaśmiała się pod nosem na mój wymysł i po chwili odpowiedziała.

-Wydaje mi się, że Alice wie, ale powiedziała tylko swoim sługuskom- pokręciła głową z lekkim grymasem. Również lekko się skrzywiłam, bo jak zwykle nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z tą żywą lalką. Ze sztucznym uśmiechem podeszłam do grupki rozchichotanych dziewczyn i przez pierwsze trzydzieści sekund nawet udało mi się bycie miłą. Potem już nie wytrzymałam, gdy zamiast odpowiedzieć wciąż posługiwały się czymś w rodzaju alfabetu Morse'a. Ciekawe, może to faktycznie prawda? Dwa dłuższe piski i jeden krótszy mogą oznaczać przywitanie, kto wie?

-Możecie na minutę przestać piszczeć i wysłowić się jak cywilizowani ludzie, a nie gibony!?- jęknęłam teatralnie, przykładając sobie dłoń do czoła w dramatycznym geście. W tym akurat byłam dobra, zaryzykowałabym nawet, że najlepsza. Kiedyś nawet udało mi się wmówić lekarce chorobę, chociaż czułam się nadzwyczaj dobrze. Biedaczka chciała mnie nawet wysłać na badania, bo ten kaszel był dla niej naprawdę niepokojący. Naiwna.

-Przejeżdżają do nas! Tutaj! Dzisiaj! O-em-gie! Zaraz umrę! Serio, zaraz chyba dostanę ataku serca!- blondyna nadal nawijała w zdecydowanie zbyt wysokiej tonacji. Budowała krótkie, raczej bezsensowne zdania, które łudząco przypominały mi odgłosy wydawane przez szympansy.

-Ale kto?- jęknęłam ze zrezygnowania i wyczerpania psychicznego, spowodowanego zbyt długą konfrontacją z tą wariatką. Przecież z nią nie da się dogadać. To niewykonalne.

-Ten sławny zespół, muszę powiedzieć o tym innym dziewczynom!- i to by było na tyle z mojego zasobu informacji, bo w podskokach pobiegła przekazać nowiny dalej. Poczta pantoflowa to chyba ich jedyne zajęcie.

Kiedy zadzwonił dzwonek podobnie jak dziesiątki innych uczniów udałam się do klasy. Kolejna nudna lekcja i fajrant. Jedyne pocieszenie. Zrezygnowana zajęłam swoją ławkę i cierpliwie czekałam, aż profesorka sprawdzi listę obecności. Jak zwykle pomyliła się z moim nazwiskiem, ale cóż, starość nie radość.

Kiedy skończyła niemal od razu rozpoczęła swój jakże pasjonujący wywód o kulturze XVI wieku, a ja chciałam już tylko umrzeć. Ewentualnie nauczyć się spania z otwartymi oczami, to musi być przydatne w życiu codziennym. W końcu nie mogę tak po prostu rozwalić się na ławce i zacząć chrapać, ktoś jednak mógłby to zauważyć.

-Panna Leighton jest proszona do gabinetu pani dyrektor- sekretarka wsadziła głowę do klasy, a ja momentalnie zaczęłam wyliczać w myślach wszystkie występki i oceniać, czy przez któryś z nich mogłam dostać się do cudownego miejsca zwanego dywanikiem dyrektorki. Po dłuższym namyśle doszłam jednak do wniosku, że raczej nic nie zrobiłam i podejrzliwie ruszyłam w ślad za kobietą prosto do jaskini smoka. Niepewnie usiadłam po drugiej stronie biurka i czekałam na wyjaśnienia mojej wyjątkowo niespotykanej obecności w tym pomieszczeniu.

-Nic nie zrobiłam- wypaliłam, kiedy dyrektorka weszła do pokoju.

-Dzień dobry, Maybel. Nie prosiłam, żebyś tu przyszła po naganę. Mam dla ciebie... cóż...propozycję nie do odrzucenia- kobieta usiadła na obszernym fotelu naprzeciwko mnie.

-Kiedy pani to mówi, zaczyna brzmieć co najmniej groźnie- mruknęłam, ale dałam jej w końcu dojść do głosu.

-Jako jedna z najlepszych uczennic w naszej szkole kwalifikuje się pani do pomocy w pewnym projekcie- dyrektorka wyraźnie była zdenerwowana, w końcu już niejednokrotnie byłam w tym gabinecie z powodów czysto wychowawczych. Nie moja wina, że nauczycielki nie potrafią dobrze nauczyć i ciągle się mylą! Ja tylko uświadamiałam tym niekompetentnym profesorom ich błędy, to nie przestępstwo.

-To zależy w czym- mruknęłam i wygodniej rozsiadłam się na fotelu. Nie kłamała z brakiem kłopotów, więc czemu mam się stresować?

-Leighton, to, że proszę cię o pomoc nie oznacza pozwolenia na twoje standardowe zachowanie. Do naszej szkoły przyjedzie pewien zespół, ich menadżer poprosił nas o umożliwienie im zakończenia edukacji właśnie u nas- złożyła ręce i popatrzyła na mnie nie bardzo wiedząc, co jeszcze dodać. Ja tylko przetwarzałam nowe informacje, zastanawiając się, po co sławni ludzie mają tu przyjechać. Stąd się przecież ucieka!

-Do takiej dziury?- uniosłam brwi i lekko pochyliłam się do przodu.

-Panno Leighton! Wytłumaczyli swoją decyzję prośbą o dyskrecję, nasze miasto jest na tyle nieznane, że chłopcy będą mieć tu należny im spokój. Waszym zadaniem, jako uczniów, będzie pokazanie im szkoły i w miarę możliwości miasta. Spróbowałam dobrać Was zainteresowaniami, żebyście nie musieli robić nic z przymusu. Sądzę, że jesteś odpowiednią osobą dla pana Hooda, wydaje mi się, że macie podobne charaktery- zakończyła swój wykład, a ja przez chwilę łączyłam fakty. Nazwisko z kimś kojarzyłam, ale dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie, z kim.

-Hooda?- wytrzeszczyłam oczy i mało nie spadłam na ziemię. Tego się nie spodziewałam.

》》》》》

I mamy wprowadzenie do naszego gwiazdora :')
Mogę zdradzić, że wraz z Calem Maybel pozna także Michaela, ogólnie historia zacznie się rozkręcać :D

Lupus || Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz