Rozdział 22

62 9 5
                                    

@Maybemay zabierzcie go stąd, do choroby jasnej!

@Calum5SOS @Maybemay kogo?

@Maybemay @Calum5SOS uważaj, bo nie dożyjesz emerytury. albo kolejnych urodzin.

***

-Daj mi spokój- jęknęłam, chociaż to zdanie pewnie nie było specjalnie zrozumiałe. -Jest dopiero rano, ja żyję w symbiozie z moim zegarem biologicznym, który teraz chce, żebym spała.

Mały bilans. Jak spławić Hooda i spać dalej? Sposób pierwszy: przekręć się na drugi bok z nadzieją, że sobie pójdzie. Sposób drugi: nakryj się kołdrą i udawaj, że cię nie ma. Sposób trzeci: kopnij go w piszczel. Przy czym dwa pierwsze w ogóle nie działają, a trzeci daje tylko chwilę spokoju (potem wraca z większym zdeterminowaniem na ściągnięcie mojej osoby z łóżka).

-Maybel, marudo, wstajemy- Calum wyszeptał mi do ucha, na co tylko mocniej wczepiłam się w poduszkę. O tej porze nie miałam kontaktu ze światem zewnętrznym, nie mówiąc już o zdolności trafnego tworzenia logicznie zbudowanych zdań, a jakiekolwiek społeczne interakcje nawet nie wchodziły w grę.

-Wal się- mruknęłam, nawet nie uraczając go spojrzeniem. Jeśli dzisiaj zamierzał ubiegać się o moje towarzystwo i fizycznie na tym nie ucierpieć, to elementarnym błędem było budzenie mnie o tak wczesnej porze. -I jeszcze raz nazwij mnie marudą, to nakopię ci do tyłka. A wiesz, że to dla mnie nie problem.

-O poranku jesteś jeszcze bardziej charyzmatyczna. Chętnie bym z tobą poleżał, ale niestety czas nagli, a my jeszcze dzisiaj idziemy do galerii.

-Spadaj- wymamrotałam w poduszkę, jeszcze bardziej wsadzając w nią twarz. Ostatnia rzecz, o której w tamtym momencie marzyłam to latanie po wystawach z idiotycznie drogimi rzeczami, na które w większości przypadków mnie nie stać.
-Kupię dla ciebie jakąś ładną sukienkę i od razu humor ci się polepszy- stwierdził, delikatnie przesuwając dłonią po moim ramieniu. Mimowolnie zadrżałam, na co chłopak uśmiechnął się pod nosem.

-Nie założę kiecki. Prędzej zakopiesz mnie żywcem- odparłam, dość sceptycznie podchodząc do całej sprawy.

-A jeśli ładnie poproszę?- jego ręka powoli zaczęła kreślić drobne kółka na moich plecach, co jakiś czas schodząc na boki brzucha. Nie było w tym nic, co wzbudzałoby mój niepokój, więc po prostu spokojnie leżałam i pozwalałam mu kontynuować swoje czary.

-Musiałbyś się bardzo postarać- stwierdziłam, przygryzając wargę i siadając na łóżku. To nie tak, że go prowokowałam. Ja chciałam tylko sprawdzić, jak długo może się powstrzymywać. Po usłyszeniu moich słów Calum delikatnie się do mnie przysunął i łapiąc kontakt wzrokowy przeniósł się z fotela na miejsce obok. Miałam wrażenie, że Hood chciał mieć pewność na to, czy byłam zdecydowana zrobić to, do czego nieuchronnie zmierzaliśmy. A raczej on zmierzał, ja tylko mu na to pozwalałam. Czego zdecydowanie robić nie powinnam, ale to temat na inną rozmowę.

Każdy jego ruch był niespieszny, a fakt, że wciąż mnie nie dotknął, tylko patrzył mi w oczy budował w moim umyśle narastającą frustrację. Co ciekawe brunet jakby nie zamierzał nic robić, po prostu czekał na moją reakcję i świetnie się bawił widząc moje zniecierpliwienie.

-Widzę, że jednak znowu muszę cię poinstruować- mruknął, pochylając się w stronę mojej twarzy i subtelnie złączając nasze usta. Cicho jęknęłam, gdy na wstępie przygryzł moją dolną wargę, popychając mnie na łóżko w taki sposób, że musiałam się położyć, jednocześnie dając mu okazję na górowanie nade mną. Leżąc pod Calumem po prostu się nie myśli. Kiedy czujesz tego chłopaka w każdy możliwy sposób nie da się ot tak odepchnąć od siebie jego osoby, chociaż na co dzień miałam ochotę kopnąć go w miejsce, którym teraz się o mnie ocierał.

-Hood, wiesz, że to zaszło za daleko?- wymamrotałam, gdy z pocałunkami zszedł na moją szyję. Moim zadaniem było przerwanie jego działań, ale jak na razie tylko odchyliłam głowę do tyłu, udostępniając mu więcej miejsca. Nie było mowy, żeby nie użył na mnie żadnych środków odurzających, przecież w normalnej sytuacji bym się tak nie zachowywała.

-Mam nadzieję, że to zajdzie jeszcze dalej- wyszeptał mi do ucha, wkładając ciepłe dłonie pod moją koszulkę. -Skoro tak bardzo tego nie chcesz, po prostu powiedz. Sama zdajesz sobie sprawę z tego, że za bardzo nas do siebie ciągnie i w końcu ulegniesz.

-Jeśli kiedyś postradam zmysły to na pewno- odparłam, chwilę później ledwo powstrzymując się od kolejnego jęku, bo w koszuli bruneta odpięły się górne guziki, przez co mogłam zobaczyć tatuaże na jego obojczykach. Dlaczego on musi być taki gorący?

-Mam takie przeczucie, że przestaniesz się stawiać po całkiem niedługim czasie- uśmiechnął się w ten swój zadziorny sposób, bez skrępowania podciągając moją koszulkę i zniżając się do poziomu brzucha, by delikatnie przesunąć po nim językiem.

W tym momencie byłam już zebrana w sobie, żeby mu się postawić, ale z drugiej strony doprowadził mnie do takiego stanu, że nie byłam tego taka pewna. Jego oddech, odurzający zapach sprawiły, że w tym momencie zdałam sobie sprawę, że czułam się przy nim niepokojąco dobrze. Rozsądek na szczęście wygrał, bo miałam świadomość tego, że chłopak miał rację. Jeszcze chwila i cóż... czasu nie dałoby się cofnąć.

-Mogę z tobą iść na te zakupy- warknęłam, po raz ostatni przeczesując dłońmi jego miękkie włosy, by następnie poprawić bluzkę, dając mu do zrozumienia, że niestety, ale nie tym razem. Zdezorientowany zastygł w bezruchu, by po chwili zorientować się, że jego plan uwiedzenia mnie nie do końca się powiódł.

-Dlaczego jesteś taka uparta?- syknął, ponownie przesiadając się na krzesło, oczywiście nie omieszkając obrzucić mnie wręcz oburzonym spojrzeniem. Przepraszam, że nie dałam się omotać, jak widać mój mózg jednak nie został całkiem zniszczony przez twoje durne gadki na podryw!

-Przecież się zgodziłam- wzruszyłam ramionami, skubiąc róg pomiętej przez chłopaka bluzki. -Może nie na to, na czym ci najbardziej zależy, ale przeżyję to latanie po sklepach.

-I tak mi ulegniesz- warknął, nagle patrząc prosto na mnie. Pod wpływem widoku ciemniejących oczu spuściłam wzrok, bo w głębi duszy wiedziałam, że wystarczy mi jeden zły ruch i ponownie zrobię coś, czego potem będę żałować.

-Powtarzasz się- przewróciłam oczami na znak irytacji.

-Jeszcze będziesz mnie prosić o więcej.

-Masz zbyt bujną wyobraźnię, Hood. W przeciwieństwie do twoich partnerek- tu zrobiłam cudzysłów manualny, żeby uświadomił sobie, co myślę o nim i o jego niby związkach.    -Posiadam dobrze działający umysł i jakąś dawkę inteligencji, więc to raczej mało prawdopodobne, że kiedykolwiek zaufam ci na tyle, żeby pójść z tobą do łóżka. A teraz zbieraj się, atmosfera w tym pokoju zrobiła się tak napięta, że chyba wolę już tę galerię.

Lupus || Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz