@Ashton5SOS z kwartetu zrobiło się trio, cal, tęsknimy
@Ashton5SOS jeśli ktoś widział caluma niech mu powie, że się martwię
@Luke5SOS @Ashton5SOS cal musi coś komuś wyjaśnić, nie przeszkadzajcie mu
@Michael5SOS @Luke5SOS masz rację
***
-Może cię poniosę?- Hood otaksował mnie jednym z tych spojrzeń, przez które wiedziałam, że nie żartuje. Odkąd opuściliśmy gabinet pielęgniarki (ciekawe, czy tylko się przesłyszałam, czy naprawdę mruknęła coś w deseń ''szczęściara'') nie odstąpił mojej osoby nawet na krok, ciągle wypytując o stan zdrowia. Może nadal nie czułam się najlepiej, ale jego nachalność zaczynała działać mi na nerwy.
-Jeszcze nie umieram, chociaż czasami tego żałuję- westchnęłam, odpychając od siebie jego ramię, którym nagle oplótł mnie w pasie. W tej chwili bardzo cieszyłam się, że droga do mojego mieszkania zajmuje tylko kilka minut, więc nawet idąc w tak żółwim tempie, jakie wymusił na mnie ten palant spodziewałam się dotrzeć tam w mniej, niż dziesięć minut.
-Znowu ostatnio cię nie było, źle się czułaś? Przyszedłbym, ale dyrektor chciał nas widzieć.
-Nie, miałam coś do załatwienia- stwierdziłam, zastanawiając się, czy mnie śledzi.
-W ogóle to wydaje mi się, że wiem, dlaczego mogłaś dzisiaj zemdleć- nie zrażając się moją niechęcią znów mnie przytrzymał, tym razem nie poddając się moim protestom. To taki uparty osioł, że czasami było naprawdę ciężko z nim wytrzymać. Kiedyś myślałam, że ja czasami zbyt mocno obstawiam przy swoim, ale okazało się, że w porównaniu do chłopaka byłam grzeczna i posłuszna.
-Nie lubię tego słowa. Przypominają mi się te damulki, które padają jak muchy, kiedy zobaczą szczura- przewróciłam oczami po raz kolejny w ciągu kwadransa. Teraz zrozumiałam, co miał na myśli, mówiąc, że działa na kobiety. Działa, po prostu je irytując.
-To, że mnie unikasz w szkole nie znaczy, że nie widzę, jak nic nie jesz.
-Jem- ucięłam, w duchu licząc na to, że da mi spokój. To nie tak, że kłamałam, tylko od pamiętnego dnia w domu Mike'a i tego dupka trochę ograniczyłam sobie racje żywnościowe. Jedni przez nadmierne rozmyślanie plądrują lodówki, a ja mam na odwrót. Jeśli coś jest nie tak to prostu ignoruję zazwyczaj najważniejszą dla mnie kwestię jedzenia. Nie wiem jak, bo w końcu zamierzam pobrać się ze spaghetti, ale tak się dzieje.
-Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego się głodzisz, bo jest cholernie perfekcyjna, zresztą ciągle ci to powtarzam, ale nie zamierzam tylko się temu przyglądać- zacisnął szczękę, a przez jego ciemniejące w złości oczy przeszły mnie dreszcze. Dziwne źrenice były u niego normalnym zjawiskiem, ale i tak zawsze wywierały na mnie wpływ.
-Teraz będziesz mi tu prawił morały, jak powinnam żyć- spróbowałam zbagatelizować sytuację, ale nadal był poważny. Staliśmy już pod moim blokiem, a jak na razie nie zanosiło się na to, żebym mogła wreszcie wrócić do łóżka.
-Leighton, po prostu się martwię- pokręcił głową zrezygnowany, a tym razem ja poczułam przypływ złości.
-Spałeś z Jennifer, o nią się martw- warknęłam, a chłopak otaksował mnie zdziwionym spojrzeniem. Na szczęście w porę zdążyłam mu się wyrwać i uciec do klatki schodowej, a następnie do swojego domu, gdzie szybko zakluczyłam drzwi. Dobrze, że mama była w pracy, bo ta sytuacja mogłaby trochę ją zaniepokoić, zazwyczaj jednak wracałam w dość cywilizowany sposób.
Tak jak się spodziewałam mój telefon od razu zaczął brzęczeć, w irytujący sposób informując mnie o nowych wiadomościach od adresata, na którego wyświetlone nazwisko nawet nie musiałam patrzeć. Nie miałam ochoty na słuchanie bezsensownych wymówek, po którymś z kolei smsie zirytowana włączyłam urządzenie.
Hood: co robiłem!?
Hood: kurwa, jak to spałem z jennifer?
Hood: may, do jasnej cholery odpisz mi albo otwórz te pieprzone drzwi, bo zaraz sam to zrobię
Hood: ja pierdolę
Hood: przeklinam, jak się denerwuję
Hood: proszę, otwórz
Hood: przecież nic nie zrobiłem, cholera
Hood: maybel
Hood: proszę
Hood: tak się nie będziemy bawić
***
-Nie bardzo rozumiem, dlaczego nadal tu jesteś- mruknęłam do szpary w drzwiach, przy której aktualnie siedziałam. -Wiesz, że to nienormalne ślęczeć pod czyimś mieszkaniem? Zresztą to dziwne, że jeszcze żadna sąsiadka nie zadzwoniła po policję.
-Jak na razie pytała, czy chcę herbaty- stwierdził, a jego głos był lekko przytłumiony. No tak, ciężko rozmawia się przez drzwi. -Maybel, skąd ci przyszedł do głowy pomysł, że mógłbym coś robić z tą chodzącą reklamą operacji plastycznych?
-Byłam u ciebie w domu i ją widziałam. Związaną, na twoim łóżku- wymamrotałam, a przez chwilę słychać było tylko ciszę. -Hood? Rozumiem, że już dałeś sobie spokój. Nareszcie.
Przyznaję, zrobiło mi się trochę niemiło, że sobie odpuścił, ale może wreszcie zrozumiał fakt, że nie mam ochoty się z nim zadawać. Kiedy nadal nie było nikogo słychać postanowiłam na wszelki wypadek sprawdzić, czy na pewno dał mi spokój. I to był mój błąd, bo po otworzeniu drzwi zobaczyłam opartego o ścianę Hooda. Od razu chciałam zamknąć mieszkanie, jednak Calum wsadził stopę w przejście, przez co mi się to nie udało.
-Leighton, nigdy nie poszedłbym do łóżka z kimś innym, niż ty- stwierdził, pewnym krokiem idąc wprost na mnie.
-Nie właź tu, bo zaraz... no pięknie- westchnęłam tylko, gdy w całym domu rozległo się tubalne szczekanie. Brunet zamarł, kiedy do pokoju wbiegł wyrośnięty Staffordshire Bulterier, początkowo lekko wystawiając kły. Calum najwyraźniej wahał się między graniem macho, a schowaniem się za mną, ale ku mojemu zdziwieniu wybrał opcję chojraka, stając przede mną, jakby chciał mnie obronić. Sama raczej wolałabym się nie narażać, gdybym zobaczyła takiego psa.
-Będę wścibski, ale czy kupiłaś go specjalnie na mnie?- zapytał, cały czas badawczo przyglądając się zwierzakowi, który również skupił na nim wzrok. Ledwo powstrzymywałam się od śmiechu, widząc ich zachowanie.
-To pies sąsiadki. Exel, chodź się przywitać!- zwróciłam się do psa, który już nie czaił się w progu. Wbrew pozorom miał spokojny charakter, chociaż jego wygląd na to nie wskazywał, dlatego nie musiałam bać się o zdrowie chłopaka.
-Może lepiej nie...- Hood zaoponował, ale było już za późno. Zwierzę radośnie się na niego rzuciło, od razu liżąc po rękach. Zdziwienie to mało, brunet po prostu nie dowierzał, że jeszcze był w kawałku.
-To pierwsze spotkanie macie za sobą, co nie zmienia faktu, że nie jesteś tu mile widziany- odparłam, mierząc go pełnym zawodu spojrzeniem.
-Mogę ci to wytłumaczyć- warknął, na co kpiąco uniosłam brwi.
-Ach tak?
CZYTASZ
Lupus || Calum Hood
FanfictionThrow on your dress and put on your doll faces Everyone thinks that we're perfect Please don't let them look through the curtains Picture, picture, smile for the picture... Zakochana w wyobrażeniu "miłości swojego życia". Zaślepiona ideałem, który m...