Rozdział 8

942 57 2
                                    

Wsiadłam do bmw i ruszyłam w drogę. Kierowałam się do hangaru w którym bawiłam się jak byłam mała. Zawsze był opuszczony więc uznałam, że byłby to idealny garaż i pracownia dla mnie. W końcu muszę jeszcze udoskonalić te cacka. Dojechałam na miejsce. Wysiadłam z samochodu i żwawym krokiem pokierowałam się do budynku. Otworzyłam drzwi. Nic się tutaj nie zmieniło. Zostały nawet koce i moje misie... Starłam łzę, która pojawiła się an moim policzku. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Przywiezie się tu tylko jakiś sprzęt i auta, bo reszta jest. W końcu kiedyś tu był warsztat samochodowy. Sprzątnęłam trochę i wróciłam do auta. W drodze powrotnej słuchałam The offspring.

-Już jestem! -krzyknęłam wchodząc do domu.

Zdjęłam buty i zorientowałam się że nie dostałam odpowiedzi. Cała się spięłam.

-Chłopaki?!

Byłam prawie w histerii. Przebiegłam kuchnię i salon ale ich tam nie było. Przetrząsnęłam całe piętro. Tam też była pustka. Zbiegłam do garażu i nie zobaczyłam nikogo. Na ziemi leżała przewrócona szafa. Drzwi, które się za nią znajdowały były uchylone. To była moja ostatnia nadzieja. Podbiegłam do nich i je otworzyłam. Oczy mi się zaszkliły. Widziałam chłopców stojących przy instrumentach, które były tutaj schowane.

-Matylda? -spytał Ashton siedzący na perkusji, przez co reszta się odwróciła.

-Nigdy więcej mnie tak nie straszcie.-wyszeptałam podpierając się o framugę.

-Nic ci nie jest?-spytał Calum podchodzący do mnie.

-Jakbyś przebiegł maraton po całym domu i był zestresowany i przestraszony tak jak ja...ugh.. nawet nie wiecie jak bardzo się o was bałam...-znowu wyszeptałam.

-My.. przepraszamy. Nie chcieliśmy cię wystraszyć.

-Najważniejsze że wszystko jest już dobrze. To co? Zamawiamy pizze?

-Tak!

Siedzieliśmy już w salonie i zajadaliśmy się pizzą.

-Ej Matylda, a tak w ogóle to skąd wzięły się te instrumenty w twoim domu?-spytał Ash.

-Yyym.. ja na nich grałam jak byłam jeszcze w LA. Za bardzo się do nich przywiązałam żeby je sprzedać, więc przywiozłam je tutaj ze sobą...

-Umiesz grać na gitarze?-spytał Mike.

-Yhm.

-Elektrycznej też? -Luke

-Yhm.

-I na basie? -spytał Cal

-Yup.

-Na perkusji też? -Ashti

-Tak. I na tym takim dużym pudle też.

-Wow... -powiedzieli wszyscy chórem.

-No co?

-Pytasz się no co? Gdybyś się sklonowała mogłabyś stworzyć zespół! -krzyknął Calum

-To jest nawet dobry pomysł... poszukam dzisiaj w garażu maszyny do klonowania....

-Ty masz maszynę do klonowania?! -krzyknął Luke.

-No oczywiście że nie głuptasie! Tylko żartowałam!

-A tak w ogóle o co chodziło z tym na wf? -odezwał się ponownie Luke.

-Z tym, że tak długo nic sobie nie zrobiłam?

-Yhm.

-Jak byłam mała to co chwila sobie coś robiłam. Moim rekordem jest to jak byłam w szpitalu 4 razy w ciągu tygodnia. Jak zaczęłam jeździć na desce miałam coraz więcej blizn. Po tym jak poznałam Dylana... Proszę cię... Co ja wtedy robiłam. Wy nie widzieliście moich nóg! To jest istny koszmar!

-Pokaż!-krzyknął Cal

-Eh... no dobra. To zaczekajcie chwilę to się tylko przebiorę.

Pobiegłam na górę i przebrałam się w krótkie dresowe spodenki.

-To jestem.

Podciągnęłam jeszcze bardziej nogawki aby było widać caluteńkie nogi.

-Ja pierdole. Ile ty tego masz? -spytała Mikey

-Dzięki Michael. Właśnie podniosłeś poziom moich kompleksów. A teraz zamykamy muzeum i wracamy do jedzenia. Przynajmniej ja wracam.

Jadłam już chwilę gdy usłyszałam kolejne pytanie skierowane do mnie.

-Mat, czemu nie nosisz spódniczek?

-Nie lubię ich. Nawet nie mam żadnej w szafie. Serio. A po drugie wyglądam w nich grubo.

-Ty nie możesz w czymkolwiek wyglądać grubo.

-Właśnie. -poparł Ashton'a Luke.

-A skoro nie nosisz spódnic to będziesz robić wyjątek i na nasze urodziny będziesz je zakładać!-krzyknął Hood

-O nie! Nie zgadzam się!

-To będzie tylko 4 razy o roku!

-Ugh... no.. no dobra

-Juhu! -krzyknął Cal

-W takim razie jedziemy na zakupy!-powiedział Clifford-Teraz!

-Ale mi się nie chce... -powiedziałam z niechęcią.

-Nie ma że ci się nie chce! Idź się ubierz jakoś i zaraz wracaj!

-No dobra...

Założyłam czarne rurki z dziurą na prawym kolanie, szary t-shirt i ciemno granatową bluzę bez kaptura ze znaczkiem Nike. Zbiegłam do garażu gdzie siedzieli chłopcy i pojechaliśmy do centrum handlowego.

-----------------------------------------
I jak wam się podoba?
Jeśli rozdział Ci się spodobał to zostaw gwiazdkę albo komentarz. To bardzo motywuje 👍



✏Daredevil / 5SOSWhere stories live. Discover now