Rozdział 13

874 59 1
                                    


Weszłam do stajni. Słońce już zachodziło ale konie jeszcze nie spały. Stanęłam na środku korytarza i zagwizdałam. Dorka szybko wyszła z boksu i do mnie podeszła. Tak. Koń jest moją najlepszą przyjaciółką, a nawet siostrą. Od razu wyczuła że coś jest nie tak. Wyszłyśmy na zewnątrz. Dora się położyła, a ja chwilę później siedziałam oparta o jej grzbiet. Położyła głowę na moich kolanach. Wybuchłam płaczem. Nie wytrzymałam już tego całego napięcia. Powiedziałam jej wszystko. Od mojego wyjazdu aż po dzisiejszy dzień. Położyłam się obok niej kładąc głowę na jej szyi i podkładając po jej łepek moją rękę tym samych głaszcząc ją po pyszczku. W końcu się uspokoiłam i przestałam płakać. Moje powieki stały się ciężkie i po chwili znajdowałam się w objęciach morfeusza.

Poczułam jak ktoś mnie szturcha i cicho wymawia moje imię. Postanowiłam otworzyć oczy.

-Matylda-mówiła cicho pani Gosia-właścicielka stajni

-Dzień dobry pani Gosiu.

-Wszystko w porządku? Spotkałam cię tutaj śpiącą razem z Dorką.

-Tak. Po prostu miałam ciężki tydzień i musiałam się komuś wygadać. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-Rozumiem. -powiedziała i się uśmiechnęła. A teraz chodź. Zrobię ci herbaty i później pomożesz mi przy koniach, dobrze?

-Z wielką chęcią.

Wstałam a zaraz po mnie zrobiła to Dora.

-Doruś idź do boksu, dobrze? Przyjdę jeszcze do ciebie.

Wypiłam herbatę i pomogłam wyprowadzić konie na padoki.

-Pani Gosiu ja już będę iść. Mam dzisiaj jeszcze szkołę.

-No tak! Szkoła! Na śmierć zapomniałam! Jest już 8! Leć szybko!

-Do widzenia! Niedługo wpadnę!

-No ja mam nadzieję!

Wsiadłam do auta i pojechałam do domu się przebrać. Ubrałam takie same rurki jak zawsze, koszulkę the offspring i na to czarną bluzę z kapturem. Spakowałam potrzebne książki i wyjechałam z domu na longboard'ie. Chętnie bym pojechała autem ale za bardzo się o nie boję.

Weszłam do klasy oczywiście spóźniona.

-Przepraszam za spóźnienie.-powiedziałam i chciałam się skierować do ławki ale ten stary matematyk mi przeszkodził.

-No proszę. Panna Daredevil. A gdzież to była panienka była na pierwszej lekcji?

-Po pierwsze. CZY MÓGŁBY PAN DO MNIE NIE MÓWIĆ "PANIENKA"? Tak? Dziękuję. A po drugie. Byłam w stajni.

-A co pa-spojrzałam na niego morderczym wzrokiem-Matyldo robiłaś rano w stajni? Jeździsz konno?

-Tak jeżdżę konno. A byłam tam ponieważ wczoraj wieczorem miałam 3-godzinny męczący trening. Gdy się skończył było już ciemno a ja zasypiałam ze zmęczenia na stojąco, więc właścicielka stajni która również prowadziła mi trening, że dobrze się znamy zaproponowała mi nocleg u siebie w domu który jest na tej samej posesji co stajnia. Dzisiaj rano zostałam poproszona jeszcze o pomoc. Pomogłam więc przy koniach bo jedna osoba by sobie rady nie dała. Wróciłam do domu na chwilę i przyjechałam do szkoły. Czy to wszystko?

-Yyym... Tak. Możesz usiąść. A ile jeździsz?

-Zaczęłam mając 6 lat.

-A w jakiej dziedzinie głównie jeździsz?

-We wszystkich. Ujeżdżenie, skoki, cross, na oklep. Wszystko.

-Yhm. Rozumiem. Dziękuję. Dobrze robimy teraz zadanie-w tym momencie się wyłączyłam i myślałam o rozmowie która czekała mnie z chłopcami. W końcu usłyszałam długo wyczekiwany dzwonek. Szybko wyszłam z klasy kierując się do starbucks'a znajdującego się naprzeciwko szkoły. Kupiłam mrożoną kawę waniliową i wróciłam do szkoły. Znowu weszłam do klasy spóźniona. Tym razem była to biologia.

-Przepraszam za spóźnienie.-chciałam usiąść ale powtórzyła się sytuacja z sali matematycznej i nie dane było mi to zrobić.

-O. Panna Daredevil?

-Czemu wszyscy nauczyciele mówią do mnie panna? Nie może pani po prostu powiedzieć Daredevil?

-Uznam że nie słyszałam twojej wypowiedzi. A teraz, powiesz mi co tak ważnego zatrzymało cię że spóźniłaś się na moją lekcję.

-Byłam kupić kawę.

-Doprawdy?

-Tak. Mam ją nawet w ręce.-podniosłam dłoń wraz z kubkiem kawy i pokiwałam naczyniem na boki.

-Wierz że to była ucieczka ze szkoły? I w tym momencie powinnam ci ją wpisywać do dziennika, ty iść do dyrektora a twoi rodzice wzywani do szkoły?

-Wiem. Niech pani sobie wpisuje. Ja mogę pójść do dyrka, nie przeszkadza mi to. I może też pani wezwać moich rodziców. Ale powiem pani jedno. Ojciec nie przyjdzie bo nie żyje od paru ładnych lat. Matka tez nie przyjdzie, bo dla niej praca jest ważniejsza niż dziecko. Więc w tym momencie jest mi obojętne co pani zrobi.-skończyłam swoją wypowiedz z twarzą z której nie dało się wyczytać żadnych uczuć.-Mogę już usiąść?

-T-tak oczywiście.-powiedziała kobieta widocznie zdziwiona i tym co powiedziałam i w jaki sposób to zrobiłam.

Usiadłam na moim stałym miejscu przy lewej krawędzi ławki przy środkowym przejściu. Cała klasa siedziała cicho. Szczerze mówiąc miałam na to wywalone.

-Nie wiem jak wam ale nudzi mi się.-powiedziałam na całą klasę.

Nagle zadzwonił dzwonek. Wyszłam z sali a chłopcy nawet nie posilili się żeby ze mną porozmawiać. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam! Poszłam do szatni od wf aby się przebrać. Szybko zmieniłam ubrania i wyszłam na salę gimnastyczną.

-Dziewczyny gramy dziś z chłopcami w siatkę.

✏Daredevil / 5SOSWhere stories live. Discover now