Rozdział 11

911 60 1
                                    

Weszliśmy na stołówkę i wszyscy zaczęli się na mnie gapić. Usiedliśmy przy stoliku ale nadal panowała cisza i czułam jak kilkadziesiąt par oczu wywierca we mnie dziurę. Wstałam i wrzasnęłam.

-No co się tak gapicie?! Nie macie kurwa nic innego do roboty?!

Na sali znowu można było usłyszeć rozmowy.

-Czemu oni się tak dzisiaj na mnie gapią?

-Bo dziewczyna która chodziła cały czas w spodniach założyła spódnicę.-powiedział Cal

-To będą się musieli przyzwyczaić do tych 4 dni w roku...

****

-Dobra chłopaki ja dzisiaj muszę pozałatwiać pare spraw. Jakby coś to dzwońcie.

-Ale nie będziesz kupowała kolejnego auta?-spytał Luke.

-Nie. Nie będę dzisiaj niczego kupować.-powiedziałam uśmiechając się.

Pożegnałam się z każdym z nich i odjechałam do domu. Uznałam że najlepszą osobą w mojej sytuacji będzie Karol i Barry.

-Halo?

-Cześć Karol.

-Cześć Mat!

-Słuchaj mam do ciebie pewną sprawę.

-Wiesz że pomogę ci zawsze i wszędzie.

-Dzięki. Dobra to teraz tak. Przyjedziesz z Barry'm swoim autem. Jeden z was weźmie moje ferrari a ja pojadę bugatti. Tak kupiłam bugatti. Potrzebuje po prostu kierowcy. Pomożesz mi?

-Oczywiście. Widzimy się za 15 minut u ciebie.

-Okej. To zaraz wyślę ci adres mojego domu.

****

Gdy Karol już przyjechał, on wsiadł do mojego ferrari a ja do bugatti. Pojechali za mną i w końcu dotarliśmy do hangaru. Wjechałam autami i zaparkowałam nimi.

-Dzięki chłopaki za pomoc.

-Nie ma sprawy- odpowiedział Barry.

-Dobra, ja zabieram się do roboty.

-Teraz?-spytał Karol.

-No a kiedy niby? Przypomnę ci że mam szkołę.

-Nie poczekać aż skończysz?

-Chłopaki wracajcie do domów. Ja tu pewnie posiedzę do rana.

-A jak wrócisz?

-Coś się wykombinuje.

-To cześć.

-Do zobaczenia!-krzyknęłam i zabrałam się do pracy.

****

Wróciłam do domu na piechotę. Wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy. Rozczesałam je i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam czarne rurki z dziurami na kolanach. Nie wiem ile mam praktycznie takich samych par takich spodni. Do tego założyłam czarny t-shirt i na to jeszcze ciemno granatową bluzę bez kaptura z małym znaczkiem firmy Nike. Tak ubrana i ledwo żywa wyszłam z domu.

****

Weszłam do sali od matematyki spóźniona.

-Może jakieś "przepraszam za spóźnienie"?-powiedział nauczyciel

-Przepraszam za spóźnienie.-mruknęłam tak że praktycznie nie można było mnie usłyszeć.

Usiadłam w ławce i nawet się nie rozpakowując położyłam głowę między rękoma na ławce.

Gdy w końcu zadzwonił dzwonek wstałam i wyszłam z sali kierując się na stołówkę. Byłam tam jako pierwsza z mojej paczki. Usiadłam przy naszym stoliku i zajęłam taką samą pozycję jak na matematyce.

-Cześć Matylda-powiedział Luke

-Yhm..-mruknęłam

-Wszystko w porządku?-spytał Ashton

-Yhm..-znowu mruknęłam

-Popatrz na mnie.-powiedział Calum

-A muszę otwierać oczy?-spytałam podnosząc głowę.

-Nie. Ale wyglądasz jakbyś nie przespała całej nocy.-powiedział Mike

-Bo tak jest-odpowiedziałam.

-Jesteś brudna na policzku.-stwierdził Luke

-Yhm..-powiedziałam podpierając głowę na ręce.

Poczułam chusteczkę na policzku.

-Dzięki.

-Matylda dlaczego jesteś brudna od smaru?-spytał Calum

-Bo podrasowywałam moje nowe auta.

-Przez całą noc?-spytał Mike

-Tak. Nie tak łatwo doczepić nitro, podrasować podwozie i poprawić pare dodatkowych rzeczy.

-A po co to robisz?-spytał Ash

Automatycznie otworzyłam oczy i się na nich spojrzałam.

-Yyym... No bo... Muszę wziąć udział w paru wyścigach...

-Matylda mówiłaś że z tym skończysz!-krzyknął Luke-miałaś przez to problemy!-automatycznie cała stołówka zwróciła na nas uwagę.

-Ciszej Luke.-powiedziałam do niego gromiąc go wzrokiem.-Co się tak gapicie?!-wrzasnęłam na innych uczniów na co od razu wrócili do swoich zajęć.

-Nie będę ciszej. Wiemy co się stało przez wyścigi. Jakie miałaś problemy. Kurwa no! Po co ci to?-spytał. Mogłam zobaczyć w jego oczach złość ale i troskę i zmartwienie.

-J-ja.. ja chcę się wyprowadzić od mojej matki. Już po prostu nie dam rady. To dla mnie za dużo. Mam jej dosyć. Ona mnie uderzyła. Podniosła kilka razy rękę na własną córkę. Uznałam że to jest najlepszy pomysł. Pojadę maksymalnie 3 razy i skończę z tym. Ja po prostu potrzebuję kasy. Nie zarobię tyle w krótkim czasie pracując np. w kawiarni.

-Ja.. Ja nie wiedziałem..-powiedział Luke

-Żaden z was nie wiedział. Nie chciałam was martwić. Od razu wam mówię. Nie zabiorę was na ani jeden wyścig. To niebezpieczne. Ktoś może was raz zobaczyć i będziecie mieli przez to problemy.

-Nie puścimy cię tam samej.-powiedział Mikey

-Wiem że się o mnie martwicie, ale mi zaufajcie. Ja potrzebuję tych pieniędzy.

-Ugh.. no dobra. Ale maksymalnie 3 wyścigi.-powiedział Ash.

-Dziękuję.

--------------------------------
I jak? Proszę gwiazdkujcie i komentuje żebym wiedziała czy ktokolwiek tutaj zagląda. I to również bardzo mobilizuje.

✏Daredevil / 5SOSWhere stories live. Discover now