Rozdział 4

245 18 0
                                        

Mors wpisywała uwagę dla Ernesta a ja zajęłam się mazaniem po zeszycie żeby unikać jego wzroku. Karina zamknęła dziennik z trzaskiem i rozejrzła się po klasie.
- Kogo by tu wziąć...- mówiła sama do siebie. Odruchowo otworzyłam zeszyt z pracą domową żeby zapamiętać rozwiązanie. - No może ty. - wskazała osobę siedzącą przed nią na pierwszej ławce. Stąd wogóle nie widziałam tego nieszczęśliwa który został skazany na tortury.

Jakiś chłopak odsunął z piskiem krzesło i równym krokiem pomaszerował do tablicy. Wychyliłam się żeby się mu przyjrzeć. Był ubrany na czarno dokładnie spodnie, bluza, zegarek i buty. Włosy miał w podobnym do mnie odcieniu czyli ciemnego brązu nie były ułożone wyglądały tak jakby dopiero co wyszedł z łóżka. Delikatnie wziął krede w swoje długie szczupłe palce i zaczął kreślić nią linię po tablicy. Narysował równy rysunek pomocniczy i wytarł całe bazgroły swojego poprzednika. NOWY. Tak to dobre przezwisko jak narazie. Przystojny. Tak się na niego zapatrzyłam że aż nie zauważyłam kiedy skończył. Jego pismo było bardzo eleganckie i bardzo równe.
- Dziękuję Panie...- mors otworzył dziennik i zaczął wertować strony.
- Oskar Lorent. - powiedział i wrócił do ławki.
- Ta...- odezwała się nauczycielka. Kiedy chłopak zajoł swoje miejsce zauważyłam że ma oliwkową karnacje i zabójczy męski głos.

- Ej nie jaraj się tak Oskarem. - odezwał się Feliks po lekcji.
- A ty wracaj do swoich lafirynd. - rzuciłam i udałam się w stronę łazienki.
- Ej nie tak ostro. - szturchnoł mnie łokciem.
- Z tego co wiem jesteś z Łucją więc czemu jej nie...- przerwałam.
- Bo dziś chcę się z tobą zapoznać. - wyszczeżył się.
- No to mi przykro bo ja Ci tego nie ułatwię - wpadłam do łazienki.
- A tylko spróbuj. - mrugnoł i zniknął za ścianą. Odczekałam chwilę i opuściła to pomieszczenie. I to był zły pomysł zza ściany wyłonili się Ernest i Zuza czyli barbie i ken. Chłopak od razu doskoczył do mnie z pięściami.
- Jak śmiesz. - krzyknął i uderzył mnie w policzek. Wrzasnęłam.
- Zostaw mnie! - pisnełam.
- A bo co ? !
- A bo z twojej twarzy zostanie zbite jabłko. - zza moich pleców rozległ się głos jakiegoś chłopaka. Po moim policzku spłyneło coś czerwonego. No nie. Jeszcze to.
- Ej ty zabierz ją do higienistki. - powiedział mój ratownik do Sylwi. A sam teraz przywalił Ernestowi w ryj i wyprowadził do dyrektora Brola.
- Chodź Nastia. - pociągnęła mnie brunetka. - Ty krwawisz. Jezu zaraz będziesz musiała się przebierać. Kurw... Nie mam chusteczek. - rzuciła torbę o biodro i pociągnęła mnie na duł po schodach. Przyłożyłam rękę do czoła i przycisnełam lekko. - Ej Nowy masz chusteczki ? - spytała Sylwia Oskara który szedł właśnie na lekcję chemi. Chłopak nie odpowiedział tylko włożył rękę do kieszeni bluzy i wyciął paczke chusteczek.
- Dzięki. - powiedziałam. I zniknełyśmy za ścianą Sylwia podała mi chusteczkę i szybko przyłożyłam ją do rany.
- Proszę Pani ona krwawi. - wrzszczała moja koleżanka kiedy pielęgniarka otwierała powoli drzwi. Miejsce w które zostałam skaleczona zaczęło nie niemiłosiernie piec. Miła z wyglądu Pani wypuściła nas do środka.
- Boże dziecko ! Szybko. - szarpneła mnie z rękę i " posadziła " na fotelu. - Sylwia dziękuję że ją przyprowadziłaś. Możesz wracać już do klasy.
- Nie poczekam na Nastie. - powiedziała i poszła do poczekalni.
- Nie będzie zszywania ? - zapytałam przestraszona gdy kobieta oglądała ranę. Nienawidziła igieł były okropne na samą myśl o nich robiło mi się jeszcze bardziej niedobrze.
- Założymy tylko opatrunek. - uśmiechnęła się staruszka. - Kto Ci to zrobił ?
- E... Ernest.
- Yhm... To już będziesz miała spokój dyrektor powiedział mu ostatnio że jeśli taka sytuacja się powtórzy wyleją go ze szkoły.

Czyli nie byłam jedyna. Chociaż jeden plus tego zdarzenia bo gdy go tu nie będzie to jeszcze jest Zuza. A ona sobie nie odpuści że nie ma Przy sobie chłopaka przezemnie. Nie zauwarzyłam nawet kiedy kobieta założyła mi opatrunek. Pisała coś na kartce a kiedy skończyła podała mi ją.
- Pokażesz tą kartkę na następnych lekcjach wtedy nie będą Cię tak męczyć. - uśmiechnęła się. - No i żebyśmy się jak najszybciej nie spotkały. - wstałam pomału i poszłam w strone wyjścia - A i pujdźcie do dyrektora.
- Dobrze. - odpowiedziałam. Opuściłśmy gabinet i ruszyłyśmy na górę do dyra. - Dzięki za pomoc.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się. - Boli ?
- Trochę. Ale nie tak bardzo jak wcześniej.
- Wiesz cieszę się że to się stało. - spojrzałam na nią jak na wariatkę. - Chodzi mi o to że miałam w końcu okazję żeby Cię poznać.
- A... No też się cieszę. To. Co tam u Ciebie ? - doszłyśmy do drzwi obitych skórą.
- A dobrze. Poczekam tu. Powodzenia. - usiadła na krześle pod ścianą i zaczęła machać nogami.

Sorki za błędy .

ZAPOMNIEĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz