Po dwóch godzinach wszyscy byłli już nawaleni na stoliku i podłodze stały puste butelki. Siedzieliśmy teraz wszyscy na kanapie i głośno się śmialiśmy. Mama tata i Daro zaczęli nawijać nawet Oskar zaczął za mną rozmawiać na różne tematy.
- No to co Daro spadamy do baru a potem podrzuce Cię do domu. - tata wstał i podszedł do mnie - Dowidzenia kochanie. - pocałował mnie w czoło jego oddech był okropny. - Przelew był.
- Kochanie ja też już lecę. - odezwała się mama. - Pa córcia. - uściskała mnie.
- Pa. Spokojnego powrotu.
- Do jutra. - Daro pocałował mnie w policzek, minął i odszedł z moimi rodzicami.
- A ty czemu nie poszłeś ? - zapytałam Oskara.
- Nikt mnie nigdy nie zaprosił a wypraszać się sama stąd nie będę. I zresztą chciałaś mnie poznać nieprawdaż ?
- No tak.
- Więc. Może po jednym...
- Ale nic po takiej porcji pamiętać nie będę. - pożaliłam się.
- To może i lepiej. - chłopak nalał nam w kieliszki końcówkę wódki.- Mogę opisać się jednym słowem ? - nie za bardzo zabrzmiało jak pytanie. Wypiliśmy po ostatnim i oparliśmy się o sofe. Z zadowoleniem delektowałam się smakiem ogniatej wody która przyjemnie piekła w gardło. Gdy śmieszne uczucie minęło odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Jeśli tak umiesz. Ja bym nie mogła opisać Cię jednym słowem. - wzruszyłam ramionami. Byłam tak schlana że aż w głowie mi się kręciło. I za to lubię swoich rodziców można się z nimi napić są inni kocham ich mniej niż wcześniej ale kocham. Nie da się ich nie kochać są w końcu moimi rodzicami. I to dobrze.
- Zawizor. - wybęłkotał. Jego powieki same opadły - Tylko o nic się nie pytaj.
- Ale co to znaczy zawizor ? - myślałam że może się przesłyszałam. Nie słyszałam nigdy takiego słowa.
- Bez pytań. Błagam oszczędź mnie dziś. Padam. - jęknoł. No niech mu będzie ale jutro zamorduję jeśli nie powie mi znaczenia tego słowa. Muszę zapisać sobie przypomnienie w telefonie na pewnie jutro nie będę już pamiętać. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i szybko wystukałam dziwne słowo. Zadowolona schowałam telefon i spojżałam na Oskara. Spał. No pięknie chłopie. Nie daruję Ci tego, jutro do szkoły. Wstałam ostrożnie na chwiejnych nogach i udałam się do łazienki. Zapaliłam światło i od razu zirytowana zmróżyłam oczy przez te głupie jasności. Walnęłam mocno ręką w umywalkę.
- Ał... - wrzasnęłam. Otworzyłam oczy ze złości już nie przeszkadzało mi światło. - Cholera. - ręka bolała mnie jak nie wiem co. Szybko rozebrałam się i wskoczyłam do wanny. Dopiero teraz zorjętowałam się że nie nalałam do niej wody. Zirytowana już do granic możliwości odkręciłam wodę ból głowy ustawał pomału. Zakręciłam wodę dopiero wtedy gdy piana sięgała mi do ramion. Rozluźniłam wszystkie mięśnie i oparłam się plecami o wannę, zamknęłam oczy i już o niczym nie myślałam. Normalnie pustka.
Po około czterdziestu minutach wyszłam w końcu z wody i owinęłam się ręcznikiem. Dobrze że Oskar zasnął bo nie miałam tutaj piżamy. Wyszłam z łazienki nie rozglądając się poszłam od razu do sypialni.Gdy przechodziłam obok sofy zobaczyłam że chłopaka na niej nie leży. Zdziwiona otworzyłam szeroko oczy. Nagle koc który leżał na kanapie poruszył się. Pisnełam. Przestaraszona pobiegłam do pokoju. Ciężko oddychając zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. Próbowałam uspokoić oddech. Po kilku minutach odbiłam się od drzwi i podeszłam do łóżka usiadłam na nim... Wrzasnęłam bo nie siedziałam tylko na pościeli ale też na czymś twardym. Podskoczyłam. Szybkim ruchem z bijącym ze strachu sercem, przestraszona włączyłam lampkę nocną. Światło oświetliło twarz bruneta. O proszę nie dość że schlany, odstąpiłam mi kanapę to jeszcze łóżko se zaklepał. Byłam tak przestraszona przez niego że z wielką ochotą walnęłabym go po schlanym pysku. Choć nie wiem czy potem bym tego nie żałowała ale i tak przecież on by nic nie pamiętał. Gdy tak stałam i gapiłam się na twarz chłopaka poczułam że zimno mi w stopy. Odruchowo spojrzałam w duł. Byłam bez kapci na boso a co najgorsze ubrana też nie byłam. Zerknęłam na łóżko , Oskar leżał na mojej piżamie . Westchnełam i pomału uklękłam na skraju pościeli i spróbowałam odsunąć chłopaka na bok. Tylko drań nie dawał za wygraną. Złapał mnie za rękę i przerzucił przez siebie tak że teraz jego twarz była blisko mojej a jego ręką na mojej talii. Ręcznik którym byłam owinięta poluzował się lekko skrępowania próbowałam się uwolnić . Zabrałam jego ręką ze mnie i powoli zsunęłam się z łóżka.
- Leo ? - chłopak zadał pytanie wydawał się trochę trzeźwiejszy. Otworzył oczy i spojrzał na mnie w samym ręczniku i rozczochranych włosach. Mogło to oznacza tylko jedno...
- Nastia... ? Czy my ? Czy ja i ty ...? - zaczął.
- Nie. - odpowiedziałam cicho. - Co za Leo ? - spytałam ale chłopak miał to widocznie w dupie i to dosłownie. Ponieważ odwrócił się i wypioł zad w moją stronę. Spał. Już prawie uspokojona obeszłam łóżko i wyrwałam piżame spod chłopaka. Nadal trochę wkurzona na niego zgasiłam światło i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.- A... ! - krzyknęłam - Czy wy wszyscy chcecie żebym na zawał umarła ! - serce nawalało mi w piersi a głowa bolała jak jasny ciort. Na podłodze ruszyła się mała włochata kulka z dużymi wielkimi wręcz oczmi i uśmiechała się. Może gdybym nie była wściekła - bo przerażenie już minęło - pomyślałabym że to bardzo urocze stworzenie. Miał kolor granatowy nie miał zębów tylko język który był skierowany w moją stronę. Co za nie wychowane stworzenie. Chyba mi odbiło i mam jakieś halucynacje bo przecież takie istoty nie istnieją. Wzdrygnęłam się. Odwróciłam się na pięcie i otworzyłam drzwi do łazienki może jak się ubiore w piżame to on zniknie. Był wielkości małego pieska takiego co uczył się dopiero samodzielnie jeść. Zdjęłam ręcznik rzuciłam do kosza i dosłownie wskoczyłam w piżame włosy związałam luźno. Powoli wyszłam z łazienki ale to coś nadal tam było i turlało się po całym salonie. Jego granatowe futerko poruszały się delikatnie nie było widać rąk ani nóg czyli sunoł po podłodze. Podeszłam bliżej i kilka kroków mówiąc szczerze bardziej bałabym się pająka niż tego. Usiadłam ostrożnie na sofie tak żeby go nie wystraszyć. Włochata kulka wskoczyła mi na kolana i zrobiła takie słodkie oczki. Cudak był bardzo przyjemny w dotyku a jego granatowe futerko łaskotało mnie po kolanie. Wzięłam go na ręce trochę warzył może z niecały kilogram.
- Luplibuplum. - powiedział powoli. Zadrżałam przestraszona. To umie mówić tylko niezrozumiale. Ciekawe czy mnie rozumie.
- Jak się nazywasz ? - spytałam szeptem. Jego duże niebieskie oczy popatrzyły na mnie.
- Le...o - wypowiedział zadowolony podskoczył. Czyli mnie rozumie. Fajny jest. Skąd on jest ? I co tu robi ? Jest szkodliwy ? Pytanie same zaczęły nasówać mi się do głowy. Położyłam Lea na sofie i podciągnęłam kolana pod brodę
- Kto jest twoim panem ? - spytałam odwracając głowę w jego stronę i kładąc ją na kolana.
- Oska...r... - ładnie wypowiada imiona.
- Oho... No to fajnie. - zaczął skakać - Jesteś głodny ? - to pytanie zadałam tylko z powodu siebie bo zgłodniałam.Sorki za błędy.
![](https://img.wattpad.com/cover/60636368-288-k374798.jpg)
CZYTASZ
ZAPOMNIEĆ
Ficção CientíficaNowy chłopak w szkole. Na początku zwyczjny ale... Co ukrywa tajemniczy przystojniak...