Epilog

206 17 2
                                    

Obudziłam się w jakimś dziwnie białym pomieszczeniu. Co się wczoraj działo ? Złapałam się za głowę i zamiast włosów poczułam bandarz. Rozejrzałam się uwarznie po pomieszczeniu. I już wiem co to za miejsce. Szpital. Pomału podniosłam się na łokciach.
- Roksana nie wstawaj. - usłyszałam głos Oskara.
- Co się stało ? - spytałam.
- Amelia wróciła zawcześnie i mocno Cię pobiła. Tak mi przykro. - jego zmartwiona mina sprawiła że coś ukuło mnie w boku.
- Nie Oskar. Nic się nie stało. Zaraz stąd wyjdę. Która godzina ? - spytałam i po tych słowach światła zgasły.
- Po północy. To moja wina. Nie powinienem Cię tam ciągnąć.
- Jeśli nie przestaniesz to się obrarze. - podniosłam się.
- Przynieść Ci coś ? - spytał.
- Nie ale możesz zanieść mnie na ten duży parapet ?
- Jasne ale po co ? - zdziwił się.
- Śniło mi się coś chcę żeby się spełniło. - uśmiechnęłam się. Chłopak podszedł wziął mnie na ręce i posadził na duży parapet. Sam stał nademną i patrzył uwarznie na mnie jakbym była jakimś obiektem zainteresowania.
- Piękny.
- Piękny jak ty. Kocham Cię Roksana.
- Ja Ciebie też. - powiedziałam. Oskar pochylił się i pocałował mnie prosto w usta. Po moim ciała rozeszło się przyjemne ciepło. Mój sen się spełnił. Wiem że teraz będzie tylko trudniej ale może wyjedziemy żeby Amelia nas nie dopadła. Choć nie miała teraz czasu na myślenie ponieważ pocałunek Oskara i jego zapach nie pozwalały racjonalnie myśleć. Kocham go i nic tego nie zmieni.

Dzięki wszystkim którzy czytali moją opowieść. Przepraszam że taka krótka ale jakoś tak wyszło. Mam nadzieję że wam się podobała. W najbliższym czasie zamierzam wstawić nową opowieść pewnie dłuższa. Dziękuję :) :D

ZAPOMNIEĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz