Rozdział 12

183 17 0
                                    

Otworzyłam drzwi i od razu ruszyłam do lodówki po tabletki przeciwbólowe. Nadal zbierało mi się na wymioty ale ból przynajmniej będzie ustawał. Chłopak patrzył uwarznie z dużą ciekawością. Nie wiem o co mu chodziło.
- Leków na oczy nie widziałeś ?
- Wiedziałem ale nie brałem. - wyszczeżył się.
- Dobra nie mieliśmy gadać i lekach. Co to jest zawizor ? - przeszliśmy do salonu na kanapę.
- Nie chcesz wiedzieć. - jęknoł. Spojrzałam na niego wrogo. - Tak wiem. Dzielimy się na dwie grupy dobrych i złych. Lubiących ludzi i nie lubiących.
- Do której należysz ? - spytałam.
- Razem z rodzinom należymy do tych złych. - westchnął. Zmarszczyłam brwi. - Tak wiem. Sam się dziwię że się z tobą zadaję bo przeciesz nie lubię  ludzi. 
- Dlaczego ? Dobre pytanie... Bo masz coś w sobie co mnie do Ciebie przyciąga. Ale tak nie powinno być. Mnie powinno przyciągać tylko do kogoś takiego samego gatunku co ja sam. - próbował wyjaśnić.
- To kim jesteś ?
- Wszystkim. - To słowo rozpoczęło długą cisze. Siedzieliśmy naprzeciwo siebie i robiliśmy wszystko żeby tylko na siebie nie spojrzeć.
- Jak mam to rozumieć ? - spytałam w końcu.
- Znasz coś takiego jak czarodziej , wampir, wilkołak?- odpowiedział pytaniem.
- Coś takiego nie istnieje.
- Nie wierzysz. - stwierdził. - To we mnie też nie powinnaś.
- Co to ma wspólnego z tobą Oskar ? - zapytałam poirytowana.
- To że ja nimi jestem.
- Co ty gadasz ?! - wstałam z sofy.
- Roksana to nie ma sensu powinienem zniknąć z twojego życia. - teraz i on wstał i udał się w stronę drzwi. - Tak nie można żyć. Ty nawet we mnie nie wierzysz.
- Oskar... - jęknełam. - Wierzę. Prosze nie odchudź. Nawet nie wiesz jak ja przeżywałam gdy tamtego wieczora wyszłeś.
- Wiem. - westchnął. - Tylko że moja rodzina nie lubi ludzi i przez to nie mogę się z nimi związywać. Jeśli ten zakaz zostanie złamany... Wtedy... Zabijają.
- Was nie da się zabić.  - stwierdziłam. Ale i tak łzy spłyneły mi po policzkach.
- Teoretycznie. - westchnął i ruszył w moją stronę. - Roksana proszę tylko nie płacz - wytarł mi łzy.
- Dlaczego nie lubicie ludzi ? - chlipnełam.
- Cała moja rodzina należy do tych złych. Pewnie wiesz z różnych źródeł że wampiry lubią krew. A my jesteśmy przeciwieństwem nie lubimy ludzi bo jesteśmy krzyżówką czarodzieja , wilkołaka i wampira. A powinnaś też wiedzieć że te stworzenia za sobą nie przepadły i to do takiego stopnia że aż się zabijali. Ta cała moja rasa to pomyłka trzy przeciwieństwa które są połączone. - wyjaśnił. Wytarł moje łzy. Dopiero teraz zaówarzyłam że gdy mnie dotyka to się wzdryga. - Nie płacz. Nie przezemnie. Nie warto. Jestem tylko zwykłym dziwactwem.
- Nie mów tak. - jęknełam. Popłakałam się jeszcze bardziej.
- To prawda ale proszę jeśli Ci to pomoże przestanę mówić.
- Nie chcę żebyś przestał mówić. Chcę żebyś przestał mówić o sobie takie głupstwa.
- Roksana...
- Proszę. - przerwałam mu. Przetarłam ręką łzy i poszłam w strone kuchni. Wzięłam szklankę i napiłam się wody. Zaczęłam się źle czuć. Oparłam się rękami nad zlewem.
- Źle się czuję. Dlaczego się wzdrygasz jak mnie dotykasz ?
- Bo mnie... to... Trochę boli... Ale nie warzne. To przez te leki za dużo ich wziąłeś. Najlepiej jakbyś wzięła jakieś leki które powodują wymioty. - wyjaśnił.
- Nie muszę niczego brać bo już muszę do łazienki. - pobiegłam szybko do toalety. Po chwili już wisiałam nad sedesem wymiotując wszystko. Po pomieszczeniu rozszedł się nieprzyjemny zapach. Spuściłam woda i usiadłam na zamkniętej desce.
- Roksana... - zaówarzyłam zbliżający się cień zza drzwi.
- Nie wchodź ! - krzyknęłam.
- Dobrze poczekam. Ale wszystko ok ?
- Tak , tak. Zaraz przyjdę do Ciebie. Tylko nie uciekaj. - ostrzegłam.
- Nie będę. Też źle zniosłem czas w którym miałaś zapomnieć. - usłyszałam jak kroki się oddalają i włącza się telewizor. Westchnełam. Wstałam i podeszłam do umywalki wyciągnęłam szczoteczke i pastę do zębów. Zaczęłam szorować dokładnie buzię miałam dość tego smrodu. Wypśukałam łazienkę odświeżaczem powietrza. Gdy już wszystko skończyłam wyszłam z toalety i poszłam do salonu. Usiadłam na sofie obok Oskara.
- Nawet nie wiesz jak ja to rozstanie przeżywałam.
- Wiem też przez to przeszłem. - objoł mnie ramieniem ale zdjęłam jego rękę. Zdziwił się i posmutniał.
- Nie wybaczyłaś mi.
- Nie o to chodzi. Poprostu nie chcę żebyś cierpiał. - wyjaśniłam. Gdyby go to nie  bolało mógłby mnie cały czas dotykać ale nie chcę go krzywdzić.
- Nie mi nie będzie. Przez innych ludzi mnie boli a i Ciebie to tylko...nic. - wyjaśnił.
- Jak tak... - przytuliłam się do niego a on mnie objoł i przytulił kocem który leżał obok.
- To nie będzie dobre. - powiedział. Miał na myśli nas ale jakoś mało mnie to obeszło bo już spałam spokojnie.




Sorki za błędy. :)

ZAPOMNIEĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz