Rozdział 3

319 19 0
                                        


Obudziłam się o siódmej rano szybko ogarnęła się i zjadłam śniadanie. Kanapka z wędliną i pomidorem ledwo przechodziła mi przez gardło gdy przypomniałam sobie że będę musiała znosić dziś Iwana. Wrzuciłam sobie dwie gumy do rzucia do buzi i wyprowadziłam rower na zewnątrz. Zawsze chodziłam na pieszo w końcu to tylko kilometr i pół. Ale dziś będzie wyjątek zresztą dużo będzie tych wyjątków. Była nawet ładna pogoda jak na jesień pół godziny na dojechanie. Zajade pewnie jeszcze do sklepu a potem prosto do budy. Powinna wyrobić się w dziesięć minut z tym sprzętem. Chłopak wiedział co doradzić jechało mi się naprawdę dobrze. Gdybym mogła jeździłambym  tak bez końca ale do rzeczywistości ściągnęła mnie witryna sklepu. Błyskawicznie zeskoczyłam z roweru i weszłam do środka. O tej porze nie było tu tłumów więc podeszłam od razu lady.
- Dzień dobry. Proszę to co zawsze plus te dwie pomarańcze. - moje poranne zakupy czyli dwie kanapki z szynką i warzywami, woda.
- Proszę. Miłego dnia. - rzuciła kasjerka gdy już wychodziłam.

Wrzuciłam kupione rzeczy do torby i ruszyłam w kierunku szkoły. Miałam na sobie grubszą bluzę, która chroniła mnie przed silniejszym powiewami wiatru. Szkoda że nie mogłam założyć nowych butów. Widziałam na parking szkolny nie było za dużo osób kilku kujonów kręciło się przy wejściu. Podjechałam do specjalnego miejsca przeznaczonego na rowery i zabezpieczyła na zamek przypięty do metalowego stojaka. Przerzuciłam torbę przez ramię i udałam się w stronę głównego wejścia do szkoły. Nigdy tak wcześnie nie przyjeżdżałam więc nie wiedziałam co ze sobą zrobić.  Zrezygnowana usiadłam na schodach wejściowych i gapiłam się na nadjeżdżających uczniów. Po kilku minutach do budynku wbiegali ludzie. Wstałam podeszłam do drzwi kiedy moja jedna noga przekraczała próg ktoś szarpnoł mnie na zewnątrz.
- Ej! - krzyknęłam.
- Hej. Mówiłem że Cię znajdę. - uśmiechnął się Iwan. Jego ciemne włosy były rozczochrane a oczy błyszczały z zachwytu.
- Co się tak głupio cieszysz ?
- Oj nie ładnie się witasz. - pokręcił mi przed oczami chudym palcem.
- Daj mi moje buty. - powiedziałam.
- Jak poprosisz... - wyszczeżył się.
- Jeszcze czego. Są moje.
- Wolę Cię w nocy. - szkoda że nie zdawał sobie sprawy z tego jak to dziwnie zabrzmiało. Normalnie miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Cześć piękna. -za sobą usłyszałam głos Feliksa.
- Oddaj. - nie zwracałam na niego uwagi. Choć zaskoczyło mnie jego przywitanie.
- Co jest ? - chciał wiedzieć Feliks. Był z mojego rocznika i chyba nie pojmował że Iwan jest od nas starszy.
- Buty. - powiedziałam.
- Proszę. - ciemno włosy oddał tym razem posłusznie pudełko. - Choć musimy obgadać dzisiejsze spotkanie.
- No chyba nie zdążysz -zadzwonił dzwonek. - Idziemy Nastia - dodał Feliks po chwili.
- Na długiej. - szepnoł mi do ucha brązowooki . Po chwili już go nie widziałam bo tłumy ludzi pchały się na lekcję.
- Co on się tak Ciebie uczepił ? - spytał pracownik sklepu z butami.
- Mogłabym spytać Cię o to samo. - powiedziałam. Poszłam po schodach na ostatnie piętro do klasy w której mieliśmy matme. Brunet wolniejszym krokiem wlukł się za mną.
- To nie fer ja próbuję być miły. - powiedział po długiej ciszy. Uczniowie podwchodzili już prawie wszyscy do klas.
- Wow. Pospieszyłeś się. Jakbyś nie wiedział chodzę tu już dwa lata. - pokazałam mu dwa palce dla podkreślenia swoich słów bo nie wiedziałam czy słucha.
- Ale się nie odezwałaś prawie wogóle. - jeknoł kiedy weszliśmy do klasy.
- Nawet nie zacząłeś zagadać. - drążyłam dalej bo nauczycielki jeszcze nie było.
- Jak nie. A liściki które dostawałaś ? Czekałem. - powiedział i w tym samym czasie weszła Karina zwana "morsem". Szybko zajęłam przedostatnie miejsce bo na ostatnim siedziała Sylwia. Mało rozmowna szatynka.

- Dzień dobry. - przywitała się nauczycielka. Dobrze pamiętam tamten liścik było to zaproszenie do kina od Felkiksa. Które oczywiście zlekceważyłam. Do klasy weszli Ernest i Zuza ciemni blondyni o zielonych oczach.
- Przepraszamy za spóźnienie. - powiedzieli i zajęli swoje miejsca.
- O cieszymy się ze zaszczyciliście nas swoją obecnością. - nie dość że sprawiali problemy to jeszcze niesamowicie lubili uprzykszać życie innym uczniom - Ernest do tablicy.- nauczycielka namazgrała na tablicy zadanie które było do domu. - Rozwiąż.
Podszedł do tablicy luźnym krokiem szurając butami o podłogę. Gdy już doszedł przyjżał się długiemu obliczeniu. Stał tak z dziesięć minut gdy Pani wzięła się zlitowała i mu pomogła.
- Pisz pięć do trzeciej kreska ułamkowa sto minus dziewięćdziesiąt w nawiasie.
Chłopak napisał pierwsza liczbę i wziął ją razy trzy. Z trudem powstrzymałam chichot. Narysował kreskę obok tego zapisu i napisał kolejną część a na koniec postawił nawias i równa się.
- Coś ty napisał. Gdzie kreska ułamkowa ? - Ernest wystawiał kreski w różne miejsce a na już nie wytrzymałam i zaczęłam chochotać. Wszyscy w klasie na czele oczywiście Zuza spojżeli na mnie. Wsześniej też mieli miny jakby mniej zaraz wybuchnąć śmiechem. Tylko Zuza spojżała na mnie wrogo tak samo jak jej chłopak przy tablicy. Który połamał ze złości krede trzymaną w ręce. Ocho... Mam przesrane. Przestałam się śmiać. Pobladłam.
- Siadaj. - Pani trzasnęła linijką. Chłopak z wrogim wzrokiem skierowanym w moją stronę usiad do stolika. Nie spuszczał ze mnie wzroku .

Sorki za błędy.

ZAPOMNIEĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz