Rozdział 14

364 25 11
                                    

Willow

Najgorsze co może być w moim przypadku to mój na gły atak paniki a następnie brzuch... Oj tak, to jest piekło.
W sumie nie pamiętam jak to się zaczęło. Od dziecka byłam bardzo bardzo wrażliwa i strachliwa. Każdy krzyk czy pisk oznaczał w moim wypadku nagły atak paniki lub mdlenie, lub to i to. Kiedy byłam jeszcze w podstawówce razem z rodzicami pojechaliśmy do lekarza aby pomógł ocenić moje mdlenia a także zaraz po nich silne bóle brzucha. Niestety.. Żaden specjalista nie był w stanie powiedzieć co mi jest. Jedyne co potrafili zrobić to zapisanie dla mnie specjalnych zastrzyków, które kosztowały duuuuużo kasy, i nic więcej.
Ataki teraz miewam rzadko jednak czasami się zdarzają.. Najbardziej bałam się tego, że nagle przestrasze się czegoś na ulicy, idąc zupełnie sama. Ta myśl zawsze mnie przeraża.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Otworzyłam oczy i spojrzałam ponownie na chłopaka tym razem już spokojnie oddychając.
Jednak nagle uświadomiłam sobie ( tak dopiero teraz, po tym jak kazałam pójść do MOJEJ lodówki po MOJE lekarstwa ) , że znajdujemy się w MOIM domu i chłopak, którego w ogóle nie znam i nic o nim nie wiem klęczy na przeciwko mnie i wpatruje się we mnie tą swoją głębią oceanowych oczu.

- Co się stało? - w sumie chciałam go ochrzanić za to, że jest w moim domu jednak wiedziałam, że w sumie mnie uratował bo nadal męczyłabym się z bólami.

- Naprawdę nic nie pamiętasz? - spytał tak zatroskany jakby naprawdę przejmował się moim zdrowiem

- Ja... Ja nigdy nie pamiętam - Próbowałam się uśmiechnąc, lecz mi nie wyszło i powstał PIĘKNY grymas na mojej twarzy.

- Wyszłaś gdzieś.. Nie wiem gdzie, nie mam pojęcia. - westchnął - zemdlałaś gdy skręciłaś w uliczkę i mnie zobaczyłaś. Później stało się... No to - opuścił głowę najwyraźniej nie wiedząc co powiedzieć.

- Dziękuje - powiedziałam, podniosłam się delikatnie i mocno go przytuliłam. - Naprawdę dziękuję.

- Nie ma sprawy Willow - powiedział mi cicho do ucha i odwzajemnił przytulasa.

Ahhh jak on pięknie pachnie haha pomyślałam w myślach.

Nagle drzwi od domu otworzyły się i weszła mama.
Spojrzała na mnie i automatycznie wiedziała, że coś jest nie tak. Po pierwsze obok mnie jest chłopak a po drugie zapewne byłam cała blada.

- Willow ! Słońce co się stało!? - krzyknęła przerażona i spojrzała na chłopaka.

- Mamo ja... - chciałam dokończyć jednak on niebieskooki  ideał wyprzedził mnie.

- Dzień Dobry, nazywam się Jeremi Sikorski - podał mamie rękę jak prawdziwy dżentelmen- Willow zasłabła i straciła przytomność kawałek od domu - powiedział, widziałam smutek w jego oczach.. Pewnie pomyślał o tym bólu brzucha.

- Boże kochany ! - uklękneła przy mojej głowie tak jak wcześniej Jeremi (idealnie pasuje) - Nic ci nie jest ?

- Nie mamuś - uśmiechnęłam się do niej

- A brzuch ? - dodała zaniepokojona

Wskazałam ręką stół gdzie Jeremi odłożył strzykawke. Mama spojrzała na stolik a następnie z powrotem na mnie. Widziałam jak zacisnęła zęby, pewnie była zła na siebie, że nie mogła mi pomóc.

- Spokojnie mamo, ON - i w tym momencie spojrzałam na Jeremiego - mi pomógł- i uśmiechnęłam się do niego.

- Dziękuje - powiedziała już ciszej mama i także się do niego uśmiechnęła - I przepraszam za problem - Odwróciła szybko wzrok.

- Nie ma sprawy proszę pani - uśmiechnął się tak szczerze, że myślałam, że się rozpłynę. - Nic się nie stało.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

I kolejny rozdział moi drodzy :) Trochę krótki, lecz nie mogłam się tu długo rozpisywać. Jeśli chcecie to możecie w komentarzach pisać pomysły które być może wykorzystam w następnym rozdziale. A może ktoś spodziewa się co bedzie z Jeremim i Willow ? Piszcie !

Dwa inne światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz