Rozdział 17

325 27 13
                                    

Willow

Dzisiaj bardzo stresujący dzień... W sumie nie wiem dlaczego się stresuje.. Przecież to tylko nowa szkoła Will (bardzo polubiłam moje zdrobnienie dzięki Jeremiemu), a skoro już o nim mowa.. Przecież mi pomoże.. Będzie tam ze mną i ułatwi mi całą sprawę z nowymi ludźmi, zajęciami i tym podobnymi.. Wie, że jestem nieśmiała.. BARDZO nieśmiała.
Wstałam słysząc kroki mojej mamy, zbliżające się do mojego pokoju. Zapewne nie chciała żebym zaspała w swój 1 dzień szkoły. Po chwili usłyszałam pukanie i drzwi się otworzyły.

- Cześć skarbie - powiedziała i ciepło się uśmiechnęła. - Jak tam przed pierwszym dniem szkoły ?

Spojrzałam się na nią błagalnym wzrokiem

- Już dobrze, dobrze.. - Jeremi będzie o 7:30 - uśmiechnęła się ponownie i zamknęła drzwi.

Spojrzałam na zegarek, 6:30. Mam równą godzinę. Stanęłam przed szafą i otworzyłam ją. Teraz tylko główne pytanie.. W co ja mam się do cholery ubrać!? Może i jestem osobą bardzo nieśmiałą i niechętnie zawieram nowe znajomości, ale jednak chcę jakoś wyglądać.
Był początek października ale było wyjątkowo ciepło. Zalorzyłam więc spodenki do połowy uda z wysokim stanem i do tego top crop z frędzelkami. Poszłam do łazienki i zrobiłam delikatny makijaż. Nie chciałam wyjść na pustą lalunie z toną makijażu na twarzy. Po 15 minutach byłam gotowa i zeszłam na dół do mamy. Na stole czekało już na mnie śniadanie. Mama zrobiła mi kawę (tak jak już wspominałam kiedyś, jestem uzależniona od kofeiny) i kanapki. Kiedy po zjedzonym śniadaniu wstałam by umyć naczynia, zadzwonił dzwonek. Ten to ma wyczucie czasu - pomyślałam. Mama otworzyła za mnie drzwi.

- Dzień Dobry Pani Fields - usłyszałam ten piekny przyjazny głos Jeremiego. Potrafił uspokoić w najgorszych sytuacjach życiowych.

- Cześć Jeremi, wejdź - powiedziała entuzjastycznie mama - Willow jeszcze oczywiście nie gotowa - Oboje zaczeli się śmiać a ja się wkurzyłam bo znowu wyjdę na lalunie, która potrzebuje całego dnia na wyjście z domu.

Jeremi wszedł do kuchni, nadal z bananem na twarzy.

- Czyżby księżniczka jeszcze nie gotowa ? - spytał.. Miał przy tym niezły ubaw.

- Ha Ha Ha, śmieszne naprawdę.. - udawałam urażoną. Chcesz za mnie pozmywać ? - zarzuciłam włosami niczym we filmach i odwróciłam się tyłem do ciołka, który potrafił nieźle mnie wkurzyć.

Skończyłam zmywać, pobiegłam na górę po swoją torbę, zalorzyłam białe conversy i wyszłam z domu nadal ,,urażona" nie odzywając się słowem do Jeremiego.

Jeremi

Jejku jaka ona jest uparta... Tak czy siak zacząłem się śmiać z postawy Will, za co tylko zostałem spiorunowany wzrokiem i zostawiony z tyłu, bo poszła przodem nie zwracając na mnie uwagi. Kiedy doszliśmy do bramy szkoły odwróciła się w końcu do mnie a jej oczy były szkliste i przestraszone.

- Boję się - powiedziała, stojąc zaledwie dwa kroki przede mną, a po jej policzku spłynęła pojedyńcza łza.

Automatycznie podszedłem do niej i mocno przytuliłem.

- Hey...Will, będzie dobrze tak ? - odsunąłem ją na długość ramienia i spojrzałem prosto w jej piękne oczy. - Jestem tu z Tobą i zawsze możesz na mnie liczyć, zapamiętaj to - powiedziałem a następnie znów mocno przytuliłem. - Chodź - chwyciłem jej rękę i wprowadziłem do szkoły.

Willow

Wchodząc do szkoły razem z Jeremim i czując obecność osoby, na którą od dłuższego czasu można liczyć to wspaniałe uczucie gdy jest się ogromnie zestresowanym. Szkoła wydawała się teraz jakaś mniejsza. Ale to wszystko przez to, że było tu tyle ludzi, że nie byłam w stanie policzyć nawet 1/10 szkolnego społeczeństwa.
Razem z Jeremim poszliśmy pod salę gdzie miała się odbyć pierwsza lekcja, czyli historia sztuki - jeden z ulubionych zajęć mojego ,,przyjaciela" (pomimo tego, że chciałabym nazwać go tak oficjalnie, to jednak wydaje mi się, że znamy się zbyt krótko).

W sumie to nie mogę narzekać. Lekcja ciekawa, nie zanudziłam się, więc sądzę, że nie będzie fatalnie.
Kolejne lekcje mijały podobnie. Każda zaczynała się od przedstawienia mnie nauczycielowi, który będzie mnie uczyć a następnie przechodziliśmy do lekcji. Będąc w klasie z Jeremim mieliśmy też lekcje osobno. Miedzy innymi z wybranego instrumentu ( w moim przypadku wybrałam bez wahania pianino, natomiast Jeremiego przedmiot to altówka ) ale także inne przedmioty, ponieważ Jeremi był na wyższym stopniu hmmm nie wiem jak by to nazwać... Rozwoju ? Z danej dziedziny. Po skończonych lekcjach, wraz z Jeremim udaliśmy się w drogę powrotną do domu. Cieszę się, że możemy iść do szkoły jak i z niej wracać razem. Jest mi bardzo potrzebny w tych pierwszych dniach i nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Dom Jeremiego był kilka przecznic od mojego. Co wiązało się z tym, że nigdy nie musiałam iść sama. Zawsze jako pierwsza wchodziłam do domu pomimo tego, że czasami miałam ochotę pobyć dłużej z Jeremim i go odprowadzić, no ale cóż.. Nie pozwalał mi.

No cześć miśki 💕 Rozdział może i nie jest długi ale jednak nie miałam niczego do dopisania. Wiecie jak to jest.. Piszesz, piszesz,piszesz i nagle koniec.. Poprostu zdajecie sobie sprawę że nie ma juz czego dopisac w danym rozdziale. Tak więc zabieram się za kolejny rozdział, a w mediach zostawiam wam piosenke naszego Memisia 💘 Juz prawie 3 mln wyświetleń rozumiecie to !? Damy rade to nabić wierzę w to 💕 DLA NIEGO 💘💘

Ps. WESOŁYCH ŚWIĄT MISIE !!! 💘🐣

Dwa inne światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz