Rozdział piąty.

325 24 7
                                    

Po incydencie podczas imprezy długo nie rozmawiałam z Theo. Widuję go jednak bardzo często, bo odkąd Nick i Gazi są w drużynie, zdążyli się z nim zaprzyjaźnić. Brunet przychodzi na praktycznie każde spotkanie naszej paczki i coraz częściej siada z nami w porze lunchu, na stołówce. Jedno szczęście, kiedy moi przyjaciele wspominają pamiętną imprezę, chłopak nie wspomina ani słowem o naszym incydencie. Posyła mi jedynie wymowne spojrzenia i uśmieszki, ale to w porównaniu z masą pytań, które zadawaliby moi przyjaciele, jest jeszcze do zniesienia. Wracając do piątkowej zabawy..
Jestem mu wdzięczna, bo sama nie dałabym rady z namolnym chłopakiem. Tylko zastanawia mnie jedna rzecz, po co on tak właściwie to zrobił? W salonie przebywała wtedy cała masa ludzi, a nikt nie zwrócił na to uwagi, oprócz niego...Oh, no tak , pozostaje jeszcze kwestia słów, które wypowiedział potem. Śniły mi się przez całą noc, nie mogłam ich od siebie odpędzić, co było dziwne, bo to raczej pewne, że powiedział to tylko, żeby się na mnie odegrać. W życiu nie wyobrażam sobie bycia z nim w relacjach wykraczających poza robienie gazetki samorządu. Wzdrygnęłam się, kiedy wyobraziłam sobie nas, jako parę i powróciłam do rzeczywistości. Aktualnie znajduję się w auli, gdzie nasza dyrcia wygłasza mowę o przemocy w szkole, kiedy dwóch kolesi się pobiło. Żenada, po co ta cała szopka, jeżeli koleś będzie chciał, to przywali mu jeszcze raz, wątpię, żeby zatrzymało go mówienie 'tak nie wolno dziecko' . Znudzona rozejrzałam się po sali. Skanując twarz każdego ucznia, tylko jedna rzuciła mi się w oczy bardziej. Idealna dotychczas twarz Theo była cała posiniaczona, a jego brew oraz usta porozcinane. Przyglądałam mu się długo, aż w końcu chłopak to zauważył i popatrzył na mnie. Spodziewałam się jakiejś głupiej, zwycięskiej miny, ale zamiast tego otrzymałam tylko jego obojętny wyraz twarzy i zdenerwowanie. Dobra, to było dziwne. Kiedy zastanawiałam się, co mu się stało, zostałam lekko dźgnięta w żebra.
- Idziesz z nami zapalić? Apel się już skończył - to Jenna.
- Jasne - szybko odpowiedziałam. Szłyśmy w kierunku palarni dla uczniów, gdzie czekali już na nas chłopcy. Wchodząc do pomieszczenia poczułam silny zapach nikotyny. Przywitałam się z Nickiem oraz Seanem, pomijając stojącego obok nich Theo. Szukając papierosów w torebce, przyjrzałam się brunetowi z bliska. Wyglądał komicznie z fioletowymi plamami na twarzy, zupełnie jak zbity szczeniaczek. Przygryzłam lekko wargę, żeby powstrzymać uśmiech cisnący mi się na usta.
- Muszę sprzątać pieprzoną szatnię po każdym treningu w środy i czwartki kurwa! - warknął znikąd Theo.
- Powiesz w końcu, co takiego zrobiłeś?- spytał Sean z rozbawieniem wywołaną reakcją chłopaka na karę.
Już miał odpowiadać, kiedy otworzyły się drzwi do palarni, a przez nie wszedł chłopak, którego twarz wyglądała podobnie do twarzy Rogersa, jednak była w o wiele gorszym stanie.To z nim musiał się pobić Rogers. Skądś go kojarzę...No tak! To ten chłopak z imprezy, który się do mnie przystawiał. Momentalnie cofnęłam się w stronę Nicka, będąc bardziej bezpieczną. Na widok mojego zachowania i obecności dziewiętnastolatka z imprezy, pięści Theo się zacisnęły.
- Nic ważnego- powiedział nadal przyglądając się nowo przybyłemu, młodemu mężczyźnie - po prostu wyrównywaliśmy stare rachunki - dodał, patrząc na mnie.
O cholera! On pobił tego chłopaka, za to, że się do mnie dobierał! Nie rozumiem tego człowieka. W jednej chwili jest na mnie zły, chociaż ze sobą nie rozmawiamy, a w drugiej dowiaduję się, że stanął bezinteresownie w mojej obronie. Nie powiem, zaintrygowało mnie dziwne i tajemnicze zachowanie chłopaka. Patrząc na niego ukradkiem, stwierdziłam, że chcę za wszelką cenę go poznać i dowiedzieć się, dlaczego on to robi. Chcę poznać go bliżej i zrobię to, nie zważając na konsekwencje.
***
Dwie godziny później, siedzieliśmy z Jenną i Nickiem w moim salonie, oglądając Titanica i parodiując najsłynniejsze dialogi Jack'a i Rose, kiedy oglądanie przerwał dźwięk przychodzącego esemesa.To do Nicka.
- Chłopacy chcą urwać się z piątkowych lekcji i pojechać do Pugneys w Wakefield. Na cały weekend, spać można pod namiotami, a wieczorem rozpalać ognisko i upijać się w trupa- powiedział zafascynowany, po chwili- nie dajcie się prosić- mruknął patrząc na nas z miną szczeniaczka.
- Kto jedzie?- spytała Jenna.Odpowiedzi na to pytanie bałam się najbardziej. Co jeśli on też tam będzie? W końcu teraz trzyma się z Nickiem...Nie wiem jak mam się zachować wobec niego po tym, co się dowiedziałam. Z drugiej strony, przecież chciałam go poznać, a ta wycieczka zdaje się być do tego idealną okazją. Z niecierpliwością wyczekiwałam odpowiedzi.- Sean, ja, Theo, Gazi, Annie, jej dwie koleżanki oraz jeden koleś z drużyny.
Spojrzałyśmy się na siebie z przyjaciółką. Po kilku sekundach, zgodnie pokiwałyśmy twierdząco głowami, lekko się uśmiechając.
- To będzie niezapomniany weekend! - pisnął Nick, rzucając się na nas w uścisku. Oj tak, zdecydowanie taki będzie.
***
W czwartek wieczorem , po napisaniu informacji do rodziców, że nie ma mnie na weekend, zaczęłam się pakować. Ta informacja za bardzo ich nie obeszła, cóż, przyzwyczaiłam się do bycia niechcianą. Odgoniłam łzy, cisnące mi się do oczu na wspomnienie rozmowy z mamą i kończąc przygotowania, położyłam się spać.
    Rano pod moim domem pojawiły się dwa wozy, które wynajął Theo i kręciło się tam pełno ludzi. Zbiegłam szybko po schodach, po drodze zgarniając plecak z rzeczami i wybiegłam z domu. Spotkanie było pod moim domem, a ja i tak jestem spóźniona. Nie moja wina, że budzik nie zadzwonił, moje włosy nie chciały się ułożyć i nie mogłam znaleźć klucz do domu.
Kiedy byłam już na dworze, okazało się, że pierwszy van już jest pełen i zostaje i miejsce między kolesiem z drużyny, a Annie...O zgrozo. Naszym busem kierował Theo, a drugim Sean, ponieważ jako jedyni, z posiadających prawo jazdy chłopaków wczoraj nie wybrali się na imprezę. Po przejechaniu kilku kilometrów zmęczona przymknęłam oczy. Jednak ktoś zechciał mi przeszkodzić.
- Hej, jestem Alex- odezwał się siedzący obok chłopak. Miał piękny uśmiech, wyraźne kości policzkowe oraz brązowe włosy z jasnymi końcówkami. Całokształt był onieśmielający, zwłaszcza, że niewyspana i po porannych przygodach nie wyglądałam najlepiej.
- Lau- odpowiedziałam. Przez pozostałe półtorej godziny, bo tyle zajął nam dojazd na miejsce, śmiałam się i rozmawiałam z Alexem, który okazał się być bardzo fajny. Od czasu do czasu widać było, jak Theo z nieodgadnionym wyrazem twarzy, przygląda nam się we wstecznym lusterku. Jego zachowania są bardzo mylne.
Po wypakowaniu naszych bagaży z bagażnika, rozejrzałam się po okolicy. Widok zapierał dech w piersi. Piękne jeziorko rozciągało się nieopodal miejsca, gdzie rozbijaliśmy nasze namioty. Całe to miejsce otoczone było lasem, a mały mostek nad jeziorkiem jeszcze bardziej dodawał uroku.
Ciężko mi było trzymać wszystkie swoje rzeczy, więc chciałam je włożyć do któregoś z namiotów.
- Nick, gdzie nasz namiot?- spytałam przyjaciela, który patrzył na mnie przepraszająco (?)
- Lauren...Bo widzisz, uzgadnialiśmy miejsca, kiedy cię nie było i..
- Nie kończ - przerwałam mu wściekła i poszłam szukać wolnego miejsca w innym namiocie.
- Alex! - krzyknęłam do kolegi, na co wszyscy odwrócili się w naszą stronę.
- Macie może miejsce w namiocie?
- Niestety jest już pełny, ale jak chcesz, to może się wciśniesz. Najwyżej przesuniesz się blisko mnie, nie będzie mi to zbytnio przeszkadzało- powiedział, sugestywnie poruszając brwiami.
Usłyszałam ciche parsknięcie z tyłu, gdzie stali nasi przyjaciele.
- Daj spokój stary, ona ma już gdzie spać - powiedział dziwnie poddenerwowany Rogers, prowadząc mnie w stronę swojego namiotu, na co otrzymałam zdziwione spojrzenia Jen i Nicka. O co im chodzi?
Jednak zrozumiałam to po dotarciu pod jego namiot i uśmiech od razu zniknął mi z twarzy.
PRZECIEŻ ON JEST DWUOSOBOWY.

Never Forget YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz