Rozdział dziewiąty.

271 26 0
                                    

      Siedzę na kanapie i czekam na Gaziego. Napisał mi esemesa, że koniecznie musi wpaść i coś mi powiedzieć.  Przez ostatnie dni nie działo się zbyt dużo, ale w końcu zdjęli mi gips. Nie rozmawiałam z Theo od czasu jego wizyty w moim domu. Może to nawet lepiej...Oczywiście, nie podoba mi się sposób, w jaki udaje, że nic się nie stało, ale już to jest lepsze, niż znowu ma powiedzieć coś, czym mnie zrani.  Zmienił się ostatnio. Unika naszej paczki, nie przychodzi na spotkania, na których jestem ja,  a w dodatku od tygodnia chodzi po szkole, za rękę z jakąś laską.  Kilka razy chciałam podejść, spytać się czemu mnie unika, ale zawsze rezygnowałam. Dlaczego to ja mam się przed nim płaszczyć, skoro to on udaje obrażonego. Patrząc na zegarek, zorientowałam się, że chłopak powinien tu być już dwadzieścia minut temu. Jak na zawołanie, do mojego pokoju wparował mulat i rzucił się na łóżko, nawet się ze mną nie witając.
- Ciebie też bardzo miło widzieć, kolego- rzuciłam z sarkazmem.
- Nie denerwuj mnie, laska z którą miałem iść na ten słynny bal w przyszłym tygodniu, stwierdziła, że jednak idzie z kimś innym! Nie mogę pójść sam, bo się zbłaźnię, a wszystkie spoko dziewczyny są już zajęte- chłopak  chodził po pokoju, pocierając twarz rękoma.
- Przykro mi bardzo, chętnie bym Ci pomogła, ale nie mam jak- z udawanym smutkiem w głosie, podeszłam do niego i pogłaskałam po ramieniu. Nagle w jego oczach coś błysnęło.
-Właściwie to masz jak.
O nie, nie, nie. Zaczęłam się cofać, ale był coraz bliżej.  Dotknęłam plecami ściany. Kurwa.
-Nie pójdę z Tobą  na ten bal, nawet o tym nie myśl- powiedziałam, kiedy Gazi z demonicznym uśmiechem wyciągał ręce przed siebie. Wtedy wszystko działo się bardzo szybko. Sekundę później, leżałam już na łóżku, gilgotana przez przyjaciela. Nie mogłam zaczerpnąć oddechu, znał wszystkie moje najwrażliwsze na gilgotanie miejsca.
- Prze..Przestań, proszę!- wysapałam między napadami śmiechu.
- Nie przestanę, dopóki nie zgodzisz się ze mną pójść- zaśmiał się i nie przerywał swoich czynów.
- Dobra!
-Dobra co?- podniósł brwi. Czy on się ze mną bawi w takim momencie?! Gdyby nie to, że nie lubię tej zabawy, pewnie bym zmieniła podjętą już decyzję. Teraz jednak chciałam się go pozbyć.
- Pójdę z Tobą na tę pieprzony bal- wysyczałam. Ruchy ustały. Siedziałam teraz na łóżku i patrzyłam spod byka na stojącego przy nim kolegę.
-Zabawnie wyglądasz, ale nie mam czasu. Pokaż, czego nie umiesz z matematyki i spadam- puścił mi oczko. No tak, umówiłam się z nim na dzisiaj, żeby mi to wytłumaczył. 
Po równej godzinie, mój mózg parował, ale teraz chociaż trochę ogarniam trygonometrię.

***

W poniedziałek, ostatnią lekcją był wf. Szłam z Gazim do budynku, w którym miała odbywać się ta lekcja. Chłopak opowiadał mi jakiś żart, w czego rezultacie musiałam złapać się jego ręki, żeby nie upaść. Kilka sekund później, jego ręka była już z daleka ode mnie,a pomiędzy nami był Theo, obejmujący ramieniem mulata.
-Jak tam leci?- spytał zadowolony- A, stary nie będę mógł odebrać Ciebie i Amandy w czwartek i zawieść Was na bal, chyba zostanę w domu.
- Nic straconego i tak nie idę z Amandą- powiedział Gazi, szczerząc się w moją stronę. Błagam, nie.
-A z kim?- spytał zdziwiony, zatrzymując się. Tylko mu nie mów, proszę, nie teraz.
-Z Lauren.
No to się przeliczyłam. Odwróciłam głowę w tym samym momencie, w którym obydwaj na mnie spojrzeli. Ich wyrazy twarzy jednak się różniły. Na jednej był szeroki uśmiech, a druga wyrażała jakby...zdziwienie pomieszane z rozczarowaniem?
Chłopak mruknął tylko ciche ''aha'' i popędził w stronę szatni dla chłopaków.
-A temu co?- spytał zdziwiony mulat. Wzruszyłam tylko ramionami i poszłam w stronę swojej przebieralni. Cały wf myślałam o zachowaniu bruneta. Może tak naprawdę pamięta całe zajście pod moim domem? Może tylko udaje? Nie, to nie w jego stylu, przecież on nie ma uczuć.
Zmęczona i czerwona od wysiłku, wyszłam ze szkoły i ruszyłam w stronę kawiarni, w której codziennie się spotykamy. Na miejscu byłam jako pierwsza, więc zajęłam nam największy stolik i zamówiłam sobie kawę. W tym samym momencie weszli Gazi, Sean, Nick i Jenna. Chłopacy zacięcie o czymś rozmawiali i z hukiem opadli na krzesła.
-A im co się stało? - spojrzałam na chłopaków, którzy nadal się kłócili.
- Ktoś pociął Gaziego w czasie meczu i stracił najważniejszego gola dla swojej drużyny, przez to przegrali. Jest wściekły- zachichotała. Chyba wiem, kto był tego powodem. O wilku mowa. Przed nami stanęli   właśnie Alex, Theo i jakaś dziewczyna. Chwila, czy oni się trzymają za ręce?!
- Poznajcie Kylie- skinął niemrawo  w  stronę blondynki, która patrzyła na mnie podejrzliwie. Chyba będą z nią problemy. Po złożeniu zamówień, zaczęliśmy obgadywać, jakim składem idziemy na bal, żeby zorganizować alkohol.
- Weźmy wódkę, wystarczy nam na cały wieczór i łatwo da się ukryć- zaproponował Sean.
-Zgadzam się, mogę nawet kupić- Theo rzucił, niby od niechcenia, cały czas patrząc w ekran swojego telefonu.
-Jednak idziesz?- spytał siedzący obok mulat. Od razu wzrok bruneta wylądował na sylwetce Gaziego.
- Jak widać. Coś Ci się nie podoba?- warknął w jego stronę.
-Wyluzuj, tylko pytam.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić- Theo gwałtownie wstał i pochylił się nad chłopakiem- idę zapalić- powiedział po chwili mordowania go wzrokiem
Potem słychać było tylko trzaśnięcie drzwi frontowych. Wszyscy byliśmy zdziwieni nagłym wybuchem Rogersa. Jest jakiś nerwowy od czasu zajścia przed wf'em.
- To wszystko Twoja wina!- po chwili usłyszeliśmy głos blondynki, którą tu przytargał- Jesteś nic nie wartą suką! Wszystko niszczysz!- wstała i  kiedy myślałam, że ma zamiar wyjść, zawartość jej koktajlu wylądowała na mojej głowie i ubraniach.  Moi przyjaciele nadal stali w miejscu, nie mogąc pojąć tej całej sytuacji. Dopiero Nick wyprowadził blondynkę z budynku, wiedząc, że zaraz się na nią rzucę.
- Mała, zawiózłbym Cię, ale muszę odebrać Sarę z przedszkola- usłyszałam głos mulata, który trzymał mnie za rękę. W tym samym momencie drzwi się otworzyły i wszedł przez nie wkurzony Theo. Przez chwilę wpatrywał się w nasze złączone dłonie, po czym powiedział, zaskakując wszystkich.
- Ja ją zawiozę.

***

Siedzieliśmy  w samochodzie bruneta. Zatrzymał się pod moim domem, ale kiedy chciałam wysiąść, okazało się, że drzwi są zamknięte. Odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał jakby powstrzymywał się przed powiedzeniem czegoś. Patrzył na mnie, a jego usta raz się otwierały, a raz zamykały.
- Więc idziesz z Gazim na bal?-  spytał w końcu.
- Tak. A ty ze swoją nową dziewczyną?- odgryzłam się.
- To nie je...Tak, idę z nią.
Ała. Z nieznanego powodu łzy napłynęły mi do oczu. Wtedy nastała niezręczna cisza, podczas której wpatrywaliśmy się sobie w oczy, próbując wyszukać w nich jakiegokolwiek zawahania, czy kłamstwa. Niestety, był tak pewny siebie, że nie mogłam mu nie uwierzyć. Cóż, moja szansa już minęła.  Usłyszałam jak drzwi samochodu się odblokowują, więc nadal powstrzymując łzy, szybko z niego wysiadłam.
- Upewnij się tylko, że zaopiekuje się Tobą lepiej niż ja.
Stanęłam w miejscu i chwilę zajęło mi dojście do tego, co on tak właściwie powiedział.

---------------------
Witam, jeżeli jest coś, co chcielibyście, żeby wydarzyło się pózniej, to śmiało piszcie.
+ Rodzdiał dedykuję @Julieee135 @henia19 @kasiaak1 @Misia000 @domiczx
Wasze komentarze i gwiazdki motywują mnie do dalszego pisania, bardzo dziękuję ;)

Never Forget YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz