Rozdział dziesiąty.

301 23 7
                                    

Oh, okej, gdzie moje serce? Chyba wypadło z nadmiaru emocji, które dostarcza mi ten chłopak. Wchodząc do domu, cały czas myślałam o tym, co on ze mną robi. Najpierw jest oschły, a chwilę pózniej mówi słowa, które sprawiają, że mięknę. Chciałabym dowiedzieć się dlaczego tak jest, ale boję się, że jak się do niego zbliżę, to będę cierpieć. Już cierpię, a to dopiero początek.
Nie mogłam usnąć, cały czas analizując jego słowa. Nagle mój telefon zaczął wibrować.

Rogers: Śpisz?

Uniosłam brwi w zdziwieniu. Skąd ma mój numer i dlaczego do cholery pisze do mnie o pierwszej w nocy? Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam mu odpisać.

Ja: Nie .

Rogers: Ubieraj się, zaraz po Ciebie będę.

Tak, na pewno. Rozśmieszona zachowaniem bruneta, położyłam się z powrotem do łóżka. Nie minęła chwila, a pod domem rozbrzmiał dźwięk klaksonu. Szybko podeszłam do okna. Cholera, on nie żartował. Szybko zaczęłam ubierać na siebie czarne spodnie i szarą bluzę z kapturem, a włosy związałam w wysokiego kucyka i zarzuciłam na siebie moją parkę. Nie miałam nawet czasu się pomalować, pośpiesznie wyszłam z domu i uprzednio zamykając drzwi, wczołgałam się na siedzenie pasażera.
- Więc gdzie mnie zabierasz?- spytałam patrząc na niego. Wyglądał bardzo dobrze, był cały ubrany na czarno, jedynie jego bluza pod spodem była bordowa.
- Może tak cześć, co?- mruknął rozbawiony- Niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek- wsunęłam się głębiej w fotel, kiedy gwałtownie ruszył z miejsca.
-A ja nie lubię wścibskich dziewczyn.
Więc wracamy do bycia dupkiem? Bardzo rozsądne. Pozostałą część drogi przemilczałam, nie chciałam ponownie  prowokować kłótni. Po upływie trzydziestu minut zatrzymał się w leśnej uliczce.
Świetnie. Wszystko, czego nienawidzę, to ciemność, pająki i las. A teraz los zaserwował mi to wszystko na raz. Chłopak wysiadł z samochodu i stanął obok mnie, ręką wskazując kierunek drogi.
Szliśmy tak przez chwilę, kiedy zatrzymałam się przy kładce nad rzeką. No chyba nie.
-Idź, na co czekasz.
- W życiu przez to nie przejdę- fuknęłam patrząc na niego zła.
- Nie pieprz, tylko idź- warknął już lekko poddenerwowany. Nie chciałam tego robić, ale też nie chciałam, żeby miał mnie za tchórza. Położyłam nogę na kładce i powoli przez nią szłam. Czułam obecność Theo zaraz za sobą. Wtedy niefortunnie stanęłam i wszystko się zatrzęsło. Odruchowo złapałam za rękę idącego za mną chłopaka. Chwilę się wahał, ale ostatecznie zacieśnił uścisk i spuścił wzrok na nasze dłonie. Po przejściu przez kładkę śmierci, szliśmy jeszcze przez chwilę przed siebie.
Rogers się zatrzymał i puścił moją rękę, nawet nie zauważyłam, że przez ten cały czas nadal  ją trzymał. Rozejrzałam się wokoło. Na środku między drzewami była mała polana i rzeczka płynąca przez sam środek. Przy jej brzegu stały dwa duże kamienie, chłopak od razu się na nie wspiął i usiadł.
Poszłam w jego ślady i sekundę później usiadłam koło niego.
-Jak tu pięknie.
-Racja- odpowiedział- Przychodzę tu kiedy jestem wkurwiony. Pierwszy raz jestem tu z kimś.
Zatkało mnie. Potem rozmawialiśmy o typowych rzeczach, o szkole, znajomych, aż po ulubione kolory i gusta. Wtedy temat zaczął robić się bardzo niekomfortowy.
-Czego oczekujesz od dziewczyny?
-Zabawy, miłość nie istnieje, tylko się po niej cierpi. Niszczy nas od środka, powoli pozbawiając racjonalnego myślenia, aż w końcu nadchodzi ten moment, w którym nie czujesz już nic. Strata drugiej osoby- powiedział nawet na mnie nie patrząc. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że to miało głębszy sens.
-Mhm.
- A Ty? Czego oczekujesz od swojego chłopaka?
- Chciałabym, żeby o mnie dbał, myślał, czasem był zazdrosny, bo dzięki temu wiedziałabym, że mu na mnie zależy. Miłe gesty, słowa pocieszenia...Przede wszystkim chciałabym, żeby na mnie patrzył i  całował  tak, jakby widział mnie pierwszy raz, a przytulał, jakby to miał być ostatni raz. Czasem mógłby też być romantyczny-powiedziałam. Kiedy spojrzałam na bruneta, on lekko się śmiał.Wtedy odwrócił się do mnie i przybliżył, niemal stykając nasze ciała.
- Nie sądzisz, że wymagasz zbyt dużo? Życie nie zawsze jest tak romantyczne. Czasami musi być też poważne i okrutne - ostatnie zdanie wyszeptał, głaskając mnie po policzku. Przez chwilę patrzyliśmy się sobie w oczy. Nasze twarze dzieliły centymetry. Czułam jego piękny zapach. Nagle zapragnęłam mieć go bliżej, więc złączyłam nasze czoła, nosy, aż w końcu musnęłam swoimi wargami jego usta. Jego ręce powędrowały na moją talię i przysunął mnie jeszcze bliżej siebie, pogłębiając pocałunek. W końcu ruchy naszych warg zaczęły współgrać. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale zabrakło nam tchu. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, chłopak szeroko się do mnie uśmiechał.
- Nieźle mała- powiedział cicho się śmiejąc. Tym komentarzem wywołał rumieńce na moich policzkach. Chciałam zakryć się włosami, ale były związane, więc pochyliłam głowę na dół. Po chwili mój podbródek został uniesiony w górę, przez co miał znakomity widok na moją czerwoną twarz.
-Nie chowaj się skarbie. Chodź, odwiozę Cię do domu.
Co się z nim stało? Nagle jest taki miły..
***

Po przyjeździe do domu okazało się, że jest już szósta rano i zaraz muszę szykować się do szkoły, nie było więc sensu kłaść się spać.  Siedziałam w pierwszej ławce na  matematyce, kiedy dostałam powiadomienie z grupowego czatu na Whatsapp'ie.
Jen: Chętni na lodowisko?
Nick: Pewnie. Seana, Maxa i Gaziego nie będzie mają dodatkowy trening.
Theo: Ja też nie mam czasu.
Nie miałam nic do zrobienia w domu, więc stwierdziłam, że z nimi pójdę.
Lauren: Pewnie x
Jen: O 16 na lodowisku, do zobaczenia.
Od razu po wyjściu ze szkoły popędziłam w stronę lodowiska, które było już otwarte. No tak, przecież za tydzień są święta. Na miejscu czekali już na mnie Nick i Jenna. Siedzieli na ławce, wiążąc swoje łyżwy.  Dla mnie też wypożyczyli, ale jak się okazało, były o rozmiar za małe, więc musiałam iść je wymienić. Nie było sensu, żeby na mnie czekali, więc kazałam im wejść na lód i sama poszłam wymienić swój sprzęt. W budce, w której wypożycza się łyżwy, było pełno ludzi. Kiedy dostałam już swój rozmiar i miałam wychodzić, jeden z klientów się do mnie uśmiechnął. Znałam ten uśmiech aż za dobrze. Lekko odwzajemniając jego gest, wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam w stronę ławki, na której  miałam zamiar założyć łyżwy. Po chwili przysiadł się do mnie Theo.
-Oszukałeś nas- powiedziałam kryjąc uśmiech.
-To nie cieszysz się, że jestem?- powiedział ze smutną miną, patrząc na mnie tymi pięknymi oczami.
- Oczywiście, że się cieszę, kochanie. Chwila, to nie był mój głos. Spojrzałam za siebie. Annie. Stała tam i uśmiechała się do Rogersa.
-Właśnie, KOCHANIE, bardzo się cieszę- rzuciłam z sarkazmem, wchodząc na lód i zostawiając ich samych.
Przez całą godzinę jazdy unikałam bruneta, jeżdżąc jak najbliżej moich znajomych. Nie nudziłam się, wręcz przeciwnie, miałam duży ubaw z Nicka, który kompletnie nie umiał jeździć. Od czasu do czasu zerkałam w stronę blondynki i Theo. Było mu z nią tak dobrze, że nawet nie zwracał na mnie uwagi. Po upływie czasu, szybko poszłam oddać łyżwy i żegnając się z przyjaciółmi, popędziłam zła do domu, chcąc jak najszybciej pozbyć się widoku tej słodkiej parki z mojej głowy.
Jednak coś, lub ktoś pokrzyżowało moje plany. Pod moim domem stał już zaparkowany samochód tego zdrajcy. Wymijając go otworzyłam drzwi i już chciałam przez nie wejść, kiedy szarpnął mnie za nadgarstek tak, żebym na niego patrzyła.
-Czego chcesz?
- O co Ci chodzi?- zapytał już lekko wkurzony. Co jak co, ale jego nie jest ciężko wyprowadzić z równowagi.
- Mi?! O co mi chodzi? To ty przyjeżdżasz sobie do mojego domu i gdzieś mnie zabierasz, całujesz mnie, dajesz nadzieje, a potem pieprzysz, że nie bawisz się w związki. Żeby tego było mało, to traktujesz mnie jakbym była ważniejsza, a następnie przyprowadzasz tą sukę na lodowisko, kompletnie o mnie zapominasz, dlaczego nie dasz mi świętego spokoju i sobie nie pó...
-Stop kurwa! Nie krzycz na mnie, bo nawet nie wiesz dlaczego to robię. Masz rację, nie bawię się w związki, nie potrafię być tak romantyczny, ale przy Tobie coś we mnie pęka. Masz w sobie coś takiego, co mnie pociąga i nawet jeśli chciałbym się od ciebie odsunąć to nie potrafię!
Zaczął nerwowo wpatrywać się w chodnik i od czasu do czasu przeklinał.
- Lepiej będzie jak już pójdziesz.
Weszłam do domu i zakluczyłam drzwi, opierając się o nie. Po jakimś czasie  ktoś wsunął kartkę przez szparę w drzwiach.
''Przepraszam. Wariuję, bo chyba polubiłem Cię bardziej, niż planowałem. T''

Never Forget YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz