Obudziłam się cała w nerwach, bo i mój sen był nerwowy.
Śniły mi się te piękne morskie oczy, a ich właściciel cały czas krzyczał, krzyczał w agonii, cierpiał, ale krzyk nie był tylko oznaką niewątpliwego bólu, to był rozkaz. Jedno słowo zdolne zmienić wszystko.
Uciekaj.
Krzyczał jakby od tego zależało moje życie, jakby tym jednym słowem, powtarzanym w nieskończoność mógł oszczędzić mi wszystkich cierpień jakich niewątpliwie zaznam w przyszłości, bliższej bądź dalszej. Nie było miejsca do którego mogłabym uciec. Chodziło mu o sen, wiedział że widzę jego krew, jego cierpienie, wiedział że jeśli się nie obudzę zaznam cierpienia tysiąckroć większego niż jego własne, przed tym właśnie kazał mi uciekać i uciekłam na jawę w jedyne względnie bezpieczne miejsce.
Przed oczami miałam cały czas ten sam obraz. Chłopak przywiązany do krzesła, litry krwi tryskającej z jego ran, przerażenie w oczach. We śnie tylko chłopak o znajomych rysach, na jawie już wiem że to był Kol.
Nie chciałam wiedzieć co oznaczał ten sen, chciałabym wierzyć że nic, że to jedynie koszmar, nic nie znaczący koszmar, spędzający mi sen z powiek, bo gdy się obudziłam była druga w nocy, wedle zegara wmontowanego na stałe nad drzwiami. Wstałam i wyszłam, pancerne drzwi nie stanowiły problemu gdyż nie były zablokowane, ubrana dalej w mój szary kombinezon poszłam na małą przechadzkę byle tylko wyrzucić z głowy ten prześladujący mnie obraz. Kierowałam się do pokoju wspólnego ale mój zmysł orientacji mnie zawiódł bo wylądowałam w kuchni, też dobrze. Szklanka zimnej wody powinna pobudzić resztę moich przytępionych zmysłów. Gdy podeszłam do maszyny wydzielającej racje napojów, zorientowałam się że nie jestem sama. Podszedł do mnie od tyłu, złapał za nadgarstek i brutalnie obrócił do siebie nie sądziłam że tak szybko znów zobaczę te piękne morskie oczy. Pochwycił moją twarz w dłonie i mówił, mówił szybko, wyraźnie i głosem nieznoszącym sprzeciwu. Ale oczy, oczy zepsuły wszystko. Widziałam w nich strach.
-Nikomu nie powiesz co widziałaś. Nie będziesz o tym myśleć ani zadawać żadnych pytań. Zapomnij że taki incydent miał w ogóle miejsce. Zrozumiałaś?- patrzyłam na niego jak oniemiała, nie ważąc się drgnąć jakimkolwiek nerwem twarzy, pokiwałam tylko w skupieniu głową, nie patrząc mu w oczy.
-Dziękuję, może kiedyś będę mógł ci to wszystko wyjaśnić, kiedyś.-uśmiechnął się smutno, ostatni raz spojrzał mi głęboko w oczy pragnąc doszukać się w nich jakiejkolwiek reakcji i odszedł, tak cicho jak pojawił się u mego boku.
Nie pamiętam jak, ale wróciłam do pokoju, położyłam się w łóżku i zamknęłam swój umysł przed nalotem kłębiących się w nim myśli. Byłam zbyt zmęczona na roztrząsanie tego wszystkiego.
To była ciężka noc.
CZYTASZ
Chaos dusz
SonstigesJestem idealną dziewczyną, która ma idealnych przyjaciół, idealną rodzinę i idealne życie / tak było... Życie mnie nie rozpieszczało, zobaczymy co jeszcze przede mną...