Obudziłam się, znowu. Tym razem było już rano, a budziła mnie Sue.
Śniadanie. I początek moich testów. Czy będę dobrą kucharką? Czy sprawdzę się jako mechanik? Czy będę dobrym elektrykiem? I inne tego typu rzeczy.
Odpowiedź brzmi tak. Tak mogę być kucharką, tak mogę być elektrykiem, tak sprawdzę się jako mechanik. Innymi słowy jestem wszechstronnie utalentowana, wystarczy mi wyłożyć podstawy. Przez moją wyjątkowość nie mieli pojęcia gdzie mnie przydzielić, więc będę pomagać wszystkim po trochu, no prawie wszystkim.
Cały dzień próbowali znaleźć rzecz z którą sobie nie poradzę, której nie podołam, bez skutku. W głowie miałam istny chaos któremu nie dam rady sprostać, na razie nie. Praca to jedyna rzecz która odrywa mnie od tego szaleństwa. I tak przez pół dnia, potem dali mi wolne nie wiedząc co ze mną począć, wybrałam się więc na małą wycieczkę labiryntem metalowych korytarzy w których z pewnością prędzej czy później się zgubię chyba że jednak zacznę oglądać się w którą stronę idę. Postanowiłam zaszyć się na chwilę z dala os ciekawskich spojrzeń i rzucić na głęboką wodę. W lewo, prosto, w lewo i w prawo. Może trafię z powrotem, przynajmniej mam taką nadzieję. Światło tu nie działa więc idę na wyczucie dotykając ręką ściany, gdy uznałam że jestem już odpowiednio daleko osunęłam się na ziemie i zamknęłam oczy.
Okazało się że to nie był zwykły sen, czego mam świadomość. Kol także wie, wiedział co mi się śniło. Zostały więc dwie opcje. Ten sen był jak najbardziej prawdziwy, albo wniknęłam do koszmarów Kol'a. Żadna z opcji nie ma dla mnie najmniejszego sensu, ale coś jest na rzeczy. Siedziałam tak dalej myśląc gdy usłyszałam kroki, nie ruszyłam się z miejsca, nadal siedziałam oparta o ścianę z nogami wyciągniętymi przed sobą, nadal myśląc o ukrytym znaczeniu tego wszystkiego.
-Nieładnie się tak daleko zapuszczać samej- Kol, znowu on. Chyba nie ma na świecie miejsca w którym mogłabym się przed nim schować. Zrezygnowana, podniosłam się i zaczęłam iść w kierunku z którego przyszłam, za późno zdałam sobie sprawę że z tej strony dochodził jego głos, wpadłam na niego co było gorsze niż wbiegnięcie na ścianę w ostatniej chwili złapał mnie w tali tym samym chroniąc przed upadkiem, przyciągnął mnie bliżej, schylił się nieznacznie i zaczął szeptać mi do ucha
-Nie chciałem tego, tak jak nie chcę kłamać, musisz mi po prostu zaufać. Daj mi trochę czasu.-po tych słowach myślałam że puści mnie i będę mogła odejść, myliłam się. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej i przytulił. Jego ramiona, tak stabilne, ciepłe i umięśnione, czułam się w nich bezpiecznie, ale nie zmieniło to faktu iż byłam zdezorientowana i zła więc odepchnęłam go i pobiegłam z powrotem w znaną mi część tego labiryntu. Po chwili jednak zrozumiałam swój błąd, zawróciłam na pięcie i wróciłam do miejsca gdzie powinien stać Kol, nie wiedziałam gdzie jest ale słyszałam jego cichy miarowy oddech.
-Dam Ci tyle czasu ile tylko zechcesz, o ile ten koszmar się nie powtórzy.- myślę że postawiłam mu jasne ultimatum. To jedno zdanie wystarczyło bym znów poczuła się pewnie. Teraz mogłam odejść, powoli i godnie. Już wchodziłam w zakręt gdy usłyszałam ciche i wyraźne "rozumiem" które mogło oznaczać jedno, moje ultimatum nie dawało mu wyboru, wiedział że bez względu na wszystko to i tak będzie się powtarzać.
...
Ktoś gwałtownie mną potrząsał, próbując mnie obudzić. Otworzyłam oczy a nade mną stały wszystkie dziewczyny rozpaczliwie próbujące przywrócić mi świadomość.
-Coś się stało?-zapytałam niby nigdy nic, wiedziałam co się stało, ale one nie mogły wiedzieć.
-Dobre pytanie, krzyczałaś co najmniej jakby ktoś Cię torturował.- powiedziała Jackie, ostatnia osoba którą mogłoby obchodzić moje zdrowie.
-Przepraszam, nic mi nie jest, nie wiem dlaczego krzyczałam.- mina niewiniątka spisuje się u mnie nadzwyczaj dobrze, wręcz idealnie.
-Dobrze już dobrze, wracajmy do łóżek, dobranoc wszystkim.-Jak zwykle opanowana Selen załagodziła sytuację.
Wszystkie się zgodnie położyły dając mi tym samym możliwość powtarzania w kółko mojego kolejnego koszmaru.
Zaczął się tak samo jak poprzedni czyli ciemny pokój Kol związany na krześle i krew, tony krwi. Zmiana była jedna, ktoś otwierał jego wszystkie stare rany na nowo i na nowo a on nie wydawał z siebie przy tym żadnego dźwięku zachowując kamienną twarz, błądząc po pokoju jak ślepiec. Chciałam podbiec do niego, pomóc mu ulżyć w cierpieniu, ta jedna myśl zmieniła wszystko. Nagle to ja siedziałam na krześle, Kol leżał nieprzytomny w kącie, a ja przejęłam cały jego ból, we śnie byłam dzielna, dzielna tak jak on nie chciał okazać słabości przede mną tak ja przed nim, nie spodziewałam się że będę krzyczeć przez sen, w sumie to niczego się nie spodziewałam.
Wiem za to jedno, niedługo wszystko się wyjaśni. Przynajmniej taką mam nadzieję...
CZYTASZ
Chaos dusz
RandomJestem idealną dziewczyną, która ma idealnych przyjaciół, idealną rodzinę i idealne życie / tak było... Życie mnie nie rozpieszczało, zobaczymy co jeszcze przede mną...