Jestem szczerze zdziwiona propozycją Jackoba. Zawstydziłam się i to bardzo. Coś mi mówi, żebym się zgodziła. Jakiś wewnętrzy głos. Tak, wiem jak to brzmi. Jednak muszę to bardziej przemyśleć. To nie będzie spontaniczna decyzja. Inne osoby zapewne zgodziłyby się bez wachania. Ale nie ja.
Jess całą lekcję wpatruje się w Jackoba. Bynajmniej w jego kierunku. W dodatku co jakiś czas wzdycha jak te wszystkie dziewczyny w filmach. Głowę opiera na swojej dłoni. Uśmiecham się pod nosem. Może i nie powinnam śmiać się z zadurzenia dziewczyny, ale to jest mega śmieszne. Czuję się jakbym była operatorem kamery i to wszystko kręciła.
- Jak wyglądam?- nagle odwraca się w moją stronę.
Patrzę na nią z politowaniem. Czy ona naprawdę zadała to pytanie? Wygląda tak samo jak przy szafkach. Czyli jednym słowem perfekcyjnie.
- Na pewno spodoba mu się twój wygląd, jak jeszcze to się nie stało- uśmiecham się do niej.
Przez kilka sekund przygląda mi się, bardzo skoncentrowana.
- Aż tak widać?- pyta. Najwidoczniej zrozumiała moją iluzję.
- Ale co?- śmieję się i wracam do słuchania nauczycielki.
***
Mam takie szczęście, że chodzę na te same lekcje co Jackob. Ten sarkazm. Nie to, że mam coś do niego. Tylko ciągle prosi mnie o wspólny cover. Przed każdą lekcją, po każdej lekcji. Jest uparty jak osioł. I tu nie ma przesady.
Na ostatniej lekcji mamy wychowanie fizyczne. Tak, tak mamy. Znów razem. Wchodzę na salę równo z dzwonkiem. Ach tak punktualność. Nauczycielka od razu każe nam zacząć rozgrzewkę. Na początek osiem kółeczek. Ugh...
- Namyśliłaś się?- pyta Jackob, gdy nagle jakimś cudem znajduje się koło mnie.
- Jak nie przestaniesz to nawet się nie zastanowię tylko od razu powiem 'nie'- ostrzegam go.
Mam dość pytań. Na podjęcie decyzji potrzebuję co najmniej jednego dnia, bez zadawania zbędnych pytań o to samo.
- Czemu jesteś taka uparta?- pyta.
- A ty niby nie?
- Ja jestem zdeterminowany- wyjaśnia z miną jakby mówił do jakiegoś idioty.
- To się nazywa natarczywość, a wręcz nękanie- odpowiadam momentalnie.
Po skończonej rozgrzewce pani Dufrey postanowiła, że zagramy w siatkówkę. Mam pewną zagadkę. Z kim jestem w drużynie? Oczywiście, że z największym chodzącym spojlerem. Muszę jednak przyznać, że gra całkiem dobrze. Wręcz jak zawodowiec.
Piłka leci wprost na mnie. Odbiję, odbiję. Tak! Przeszła przez siatkę. Naglę czuję, że stracę równowagę i lecę lewo. Okropny ból w kostce albo jej okolicach. Ktoś mnie łapie. Z moich oczu zaczynają płynąć łzy.
- Co cię boli?- pyta ten ktoś kto mnie złapał.
Otwieram oczy i spoglądam na niego. To Jackob. Złapał mnie. Jeszcze uderzyłabym głową o parkiet.
- Kostka- udaję mi się wydusić odpowiedź na jego pytanie.
Podbiega do mnie nauczycielka. Widać, że jest zdenerwowana.
- Możesz wstać?- pyta poddenerwowana pani Dufrey.
Powoli staram się wstać. Z pomocą Jackoba udaje mi się to bez większego bólu.
- Przenieś ją na ławkę- prosi nauczycielka, a chłopak bierze mnie w stylu panny młodej.
Spoglądam na niego, lekko się uśmiecham. Szepczę:
- Dziękuję.
- Teraz to musisz ze mną nagrać cover- szczerzy się jak nienormalny.
- Ten tylko o sobie- wywracam oczami.
- Chyba nie jest z tobą tak źle. Już używasz jadaczki.
Przyznaję, rozśmieszył mnie tym. Ale to było zabawne.
Posadził mnie na trybuny. Zdjęłam buta i skarpetę. Trochę obawiałam się, że wszyscy tu pomdleją. Moja stopa po jednej stronie wyglądała jakby pod skórą wyrosła mi piłka.
- Pięknie- syczę przez zęby.
Zawsze miałam pecha, ale żeby pierwszego dnia w nowej szkole, na pierwszym wf-ie zrobiła sobie coś z nogą. To tylko mi mogło się zdarzyć.
- Piękna jesteś tylko ty- mówi Jackob z wielkim uśmiechem.
- Jakiś ty zabawny- uśmiecham się do niego sztucznie.
- Bardzo cię boli?- pyta po chwili.
- Nie, łaskocze- odpowiadam szybko. Szczerze nie mam ochoty na rozmowę.
- Nie denerwuj się- upomina mnie.
Na sale gimnastyczną wchodzi pani pielęgniarka. Ogląda moją stopę.
- To nic, jutro będziesz mogła normalnie grać- mówi.
Mimo wszystko nie wierzę w jej słowa. Wiem, wiem, że ja nie jestem żadnym lekarzem. Jednak wygląd mojej stopy utwierdza mnie w przekonaniu, że pielęgniarka nie ma racji.
- Lekarz nie będzie tu potrzebny- mówi pielęgniarka ze sztucznym uśmiechem.
Przynajmniej tak to wygląda. Jeszcze raz spoglądam na stopę. Nie wygląda zbyt dobrze i wcale nie przesadzam.
- Mój tata ma teraz dyżur na oddziale. Może pani to niego zadzwonić?- pytam.
Jak tata będzie miał wolny moment to odbierze. Zawsze pomaga mi w takich sytuacja. Nie, nie, nie. One nie zdarzają się tak często.
- Nie ma potrzeby. Wszystko z twoją nogą w porządku. Nie panikujmy- mówi osoba podająca się za pielęgniarkę.
Mam ochotę ją udusić. Jak można tak potraktować kogoś? W dodatku poszkodowanego.
- Chcesz mogę cię zawieść. Do twojego taty- wtrąca Jackob, który cały czas przyglądał się naszej, wspaniałej rozmowie.
- Mógłbyś? Byłoby cudownie- naprawdę ucieszyła mnie jego propozycja.
Czy tylko on rozumie, że nie zmyślam?
- Inaczej bym ci tego nie proponował- uśmiecha się do mnie.- Idziemy?
Odpowiadam jedynie skinieniem głowy. Jackob podchodzi do mnie i pomaga mi wstać. Gdy już stoję, chłopak znów podnosi mnie w stylu panny młodej.
- Wiesz, że musimy wziąć rzeczy z szatni?- pytam.
- Serio? Nie gadaj. Myślałem, że zostawimy je. Dzięki za podpowiedź- mówi wywracając przy tym oczami.
Może to było głupie pytanie. Jednak nie byłam pewna czy pójdziemy, a właściwie pójdzie po te rzeczy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Oto kolejny rozdział! Jak wam się podoba?
Komentujcie i gwiazdkujcie, bo to bardzo motywuje i mobilizuje do dalszej pracy.
Do następnego!

CZYTASZ
Relax Mary
Teen Fiction,,Szczęście to kwestia wyboru"~ Gabrielle Zevin- Gdzie Indziej Zakaz kopiowania! Okładkę wykonała: @TaLaxx11 Dziękuję :*