Rozdział 16 Jackob

64 8 0
                                    

     Mary wchodzi do domu Luke'a z wielką torbą. Prawie wypluwam sok, gdy to widzę. Wiem, że dziewczyny potrzebują trochę więcej rzeczy niż my, ale jednak to duża torba.

– O co ci chodzi Jackob?– pyta Mary z podniesionymi brwiami.

Wygląda jak jakiś denektyw.

– Na ile ty tu przyszłaś? Cały tydzień?

Wskazuję na jej torbę. Ona jedynie wywraca oczami.

– Połowa to jedzenie, Jackob.

Emily i Luke zaczynają się śmiać. A ja czuję, że trochę się wygłupiłem. Co ja poradzę, że istnieją stereotypy?

– Myślałem...

– Mniejsza o to. Idziemy na boisko!– krzyczy Luke.

– Dasz mi położyć torbę?– pyta Mary z uśmiechem.

***

– Jak się dzielimy?– pytam trzymając piłkę do koszykówki w dłoniach.

Mary podchodzi do mnie.

– Nie chcę być z tobą, Jackob– mówi.– Chcę cię pokonać.

Śmieję się. Ona mnie nie pokona.

– Zgadzasz się?

– A ty zgadzasz się, że przegrasz?– Włączył mi się tryb wojownika.

– Chciałoby się.

– Ja chce być z Mary!– krzyczy Luke, a ja spoglądam na niego spod byka.– No co? Przekonała mnie. Wybacz stary.

– W takim razie będę z Emily. Chodź tu.– Ręką pokazuje, by podeszła do mnie.

Ona robi to o co proszę.

– Wiesz, że nie umiem grać no nie?– szepcze.

– Dasz radę– odpowiadam Emily tym samym tonem.

– To co zaczynamy?– pyta Mary.

Podaję jej piłkę. Wraz z Luke'iem wychodzi za linię trzech punktów. Uginam kolana, przechodzę do pozycji obronnej. Mary podaje do Luke'a, a ten kozłuje przez połowę dystansu dzielącego go do kosza. W ostatniej chwili Emily staje jemu na drodze, więc jest zmuszony podać do Mary. Dziewczyna robi zwód i kozłuje w przeciwnym kierunku. Byłem na to przygotowany, więc od razu podążam za nią. Zaczyna robić dwutakt, a ja podnoszę ręce do góry. Na pewno nie trafi. Nie masz szans. Spoglądam do tyły. Czysta. Trafiła do kosza bez żadnego problemu. Chyba jej nie doceniłem. Jestem pod wrażeniem. Myślałem, że tylko tak gada, ale jest naprawdę dobra.

– I co ty na to?– Mary uśmiecha się szeroko.

– Poczekajmy na wynik końcowy.

Późniejsza gra nie była już na poważnie. Ciągle śmieliśmy się w niebogłosy. Z większości rzeczy w innych okolicznościach wcale bym się nie zaśmiał.

– Luke! Podaj!– krzyczy Mary.

Łapię ją w tali tak by nie mogła się wydostać. 

– Jackob! Puść mnie!– mówi przez śmiech Mary.

Tak łatwo nie odpuszczę.

– Nie.

– Jackob!

– Co?

– Puść mnie.

– Czemu?

– A czemu nie?

Relax MaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz