Rozdział 11 Mary

73 7 0
                                    

    – Kto cię obciął dziewczyno? –pyta pani fryzjerka.

Wygląda na dwadzieścia osiem lat. Włosy ma spięte w wysokiego kitka. Rudy kolor bardzo do niej pasuje. Jest niska i szczupła.

– Przyjaciółka– mówi cicho Julia.

– Widać, że nie ma w tym doświadczenia. Rozumiem, że powinnam wyrównać włoski.

– Oraz zrobić coś z kolorem– mówi mama.

Siadam na krześle w ,,poczekalni" i zaczynam przeglądać gazetę, która leży koło mnie.

- Dzień dobry.- Słyszę powitanie innych po wejściu.

Odruchowo podnoszę głowę do góry. Od razu dostrzegam, że przyszedł Jackob. Naprawdę nie wiem jak to się dzieje, że on ciągle jest gdzieś koło mnie.

– Hej– mówi pierwszy.

– Cześć– odpowiadam i podnoszę dłoń do góry.

Obok niego stoją dwie kobiety. Właściwie jedna z nich jest młodsza ode mnie. Wstaję z krzesła i podchodzę do niego. Domyślam się, że druga to jego mama, więc od razu mówię:

– Dzień dobry.

Kobieta spogląda na mnie ze zdziwieniem. Chyba dopiero teraz mnie spostrzegła. Jackob ma po niej oczy. To takie dziwne. Czuję jakbym patrzała w jego oczy.

– Dzień dobry. Jesteś koleżanką Jackoba?– pyta mama spojlera.

– Mamo to córka pana Greena– mówi Jackob wyjaśniając całą sytuację.

– Tak? Znam twoich rodziców bardzo długo, ale nigdy nie miałam okazji cię poznać.

– Isabell? – pyta moja mama, która nagle pojawia się koło nas.

***

     – Co cię tak śmieszy Jackob?– pytam.

Chichocze już od kilku minut, a ja dalej nie wiem czemu. Siedzimy na ławce naprzeciwko salonu fryzjerskiego. Musimy wyglądać co najmniej dziwnie. On ledwo nie spada z tej ławki, a ja siedzę wyprostowana i spoglądam na niego z ukosa.

– Powiesz mi w końcu?– Podnoszę głos.

– One zrobiły to sobie nawzajem.– Ledwie rozumiem jego słowa.

– Kto?

Odchyla głowę do tyłu i wypuszcza powietrze. Ręce zakłada za kark.

– Nasze siostry. Jedna zmieniła image drugiej. Czy to nie zabawne?

Wybucham śmiechem i nie mogę przestać.

***

     Po powrocie z salonu fryzjerskiego nie mogę usiedzieć w miejscu. Cały czas chodzę po pokoju właściwie bez celu. Dlaczego? Dobre pytanie... Sama nie wiem. Chyba denerwuję się z powodu spotkania z Jess. Boję się, że się wygłupię. Mogę wydać się jej dziwna, a tego bym nie chciała. Jednak gdy za bardzo się denerwuję to nigdy mi nie wchodzi i wychodzę na totalną debilkę. W dodatku przy Jess wyglądam jak siedem nieszczęść. Gdy stoję przed lustrem powtarzam sobie komplementy, które nie są jakoś bardzo przekoloryzowane. Każda dziewczyna wie co mam na myśli. Spoglądamy na siebie w lustro i mówimy do siebie: ,, Nie jest tak źle. Wyglądam bardzo dobrze". Ale gdy już wyjdziemy z domu, przejdziemy się ulicą i dostrzeżemy piękną dziewczynę to cała dotychczasowa pewność siebie idzie w las. Prawda?

     Podczas przeglądania mojej szafy w poszukiwaniu czegoś co wypada na siebie włożyć wciąż przypominam sobie jak Jackob rozmawiał z Jess. I co to takiego? Też się zastanawiam. Źle się czuję z samą świadomością, że tak utkwiło mi to w pamięci. Ale oni byli tacy uśmiechnięci. Przynajmniej Jess. Gdy na nich spoglądałam czułam swego rodzaju smutek i zdenerwowanie. Nie potrafię nawet opisać co czułam i co czuję teraz. Cały czas odpycham od siebie tę myśl, jednak nie mogę.

Relax MaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz