Rozdział 13 Mary

61 7 0
                                    


 – Zaczynamy karaoke!!!– krzyczy Jess na scenie.

Właśnie wróciłam z Jackobem z naszej wycieczki. Jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałam się czegoś tak słodkiego. Naprawdę. To było tak bardzo urocze i romantyczne.

– Mary, idziesz?– pyta mnie Jackob.

– Gdzie?

– Śpiewać.

– Co? Nie. Jackob, ja nigdzie nie idę– protestuję.

Robi mi się gorąco na samą myśl o występnie publicznym. Czuję jakby temperatura podwyższyła się co najmniej kilka stopni.

– Idziesz. Zabaw się– mówi i patrzy mi prosto w oczy.

– Nie zaśpiewam. Nie ma szans.

– Macie jeszcze chwilę na zastanowienie się– mówi Jess na scenie.

– Pójdziemy razem. Będzie idealnie. Wiesz jakie będą z tego wspomnienia.– Uśmiech pojawia się na jego twarzy.

– Naprawdę...

Nie mogę dokończyć, bo Jackob łapie mnie za dłoń i ciągnie mnie do sceny.

–Jess, my zaśpiewamy– mówi Jackob.

Na twarzy Jess pojawia się lekki uśmiech. Pokazuje jej, że wszystko w porządku i nie musi się martwić. Wiem jak to wygląda i źle czuję się z tym. Na jej twarzy widzę ulgę? Chyba tak. Wchodzimy na scenę.

Like I'm gonna lose you?– pyta Jackob.

Kiwam głową i podchodzę do mikrofonu. Chodzący spojler mówi DJ-owi nazwę piosenki. Słychać pierwsze dzwięki piosenki. Jackob podchodzi do mnie i szepcze do ucha:

– Wyluzuj Mary.

Spoglądam na niego z ukosa. Nie lubię kiedy tak mówi. Zawsze się wkurzam.

I found myself dreaming in
Silver and gold
Like a scene from a movie
That every broken heart knows

Zaczynam się rozluźniać. Muzyka panuje moim ciałem. Czuję narastającą energię. Spoglądam na Jackoba, który patrzy na mnie z uśmiechem.

We were walking on moonlight
And you pulled me close
Split second and you disappeared
And then I was all alone

I woke up in tears
With you by my side
A breath of relief
And I realized
No, we're not promised tomorrow

So I'm gonna love you like I'm gonna lose you
And I'm gonna hold you like I'm saying goodbye
Wherever we're standing
I won't take you for granted
'Cause we'll never know when, when we'll run out of time*

Jackob wchodzi ze mną w refren. Nie śpiewa do publiczności. Jest skierowany wprost na mnie. Wyciąga mikrofon ze statywu i podchodzi do mnie. Robię to samo, ale tylko dla tego, żeby nie wyglądał jak idiota. Śpiewamy do siebie. Patrzymy w swe oczy. Czuję się dziwnie. Moje nogi są jak z waty. Nie wiem jak to się dzieje, że wciąż stoję. Jest między nami coś co nawet trudno opisać. Dopełniamy się w każdym momencie piosenki. Choć wcześniej jej nie śpiewaliśmy. Jackob miał rację. Będę miała wspaniałe wspomnienie. Już nie myślę o niczym. Tylko tworzę muzykę.

***

– Mamo, nie śpisz jeszcze?– pytam zaraz po wyjściu do domu, gdy zauważam mamę.

Opiera się o ścianę w przedpokoju. Ubrana w piżamę i szlafrok spogląda na mnie zasapana.

– Chciałam poczekać aż wrócisz.

– Nie musiałaś.

– Jak będziesz matką to zrozumiesz, kochanie. Dobrej nocy– mówi.

Idzie w kierunku sypialni. Ściągam buty, które jakimś cudem mnie nie obtarły. To jest prawdziwy cud. Od razu kieruję się do łazienki, gdzie czeka mnie przyszykowana piżamka. Spoglądam w lustro. Czy ja tak wyglądałam cały czas?! Dlaczego nikt mi nie powiedział?! Szybko odwracam wzrok, zdejmuje ubrania i wchodzę pod prysznic. Muszę powstrzymywać się przed śpiewaniem. Jest noc, więc nie chciałabym nikogo obudzić. Wycieram swoje ciało miękkim ręcznikiem. Ubieram się i zaplatam pomoczone włosy w warkocza. Zmywam makijaż i wychodzę.

Każdy od razy poszedłby spać. Oczywiście nie ja. Muszę napisać notkę na bloga. Dlatego kładę się do łóżka z laptopem i zaczynam.

Cześć!

Dzisiaj zdarzyło się coś niezwykłego. Możecie mi nie uwierzyć. BYŁAM NA IMPREZIE! I TO NIE BYŁY URODZIN ŻADNEJ CIOTKI CZY BABKI! TO SIĘ NAZYWA POSTĘP. Nie żartuję. A jeszcze dziwniejsze jest to, że mi się podobało. Mimo, że teraz jestem wykończona i wyglądam jak siedem nieszczęść.Warto było. Mówi wam to osoba, która nigdy nie wychodzi z domu. Siedzi z książkami lub przy nich. Odważcie się i róbcie coś. Nie popełniajcie moich błędów.

Wiem, że gadam jakbym zrobiła coś odkrywczego. Niektórym może wydać się to dziwne. Tak to jest dziwne. Mimo to czuję, że pokonałam jakąś barierę w samej sobie. Dziękuję J. i J.S. za wyciągnięcie mnie tam. Serio.

A zmieniając temat. Proszę nie piszcie wciąż, bym powiedziała imiona moich przyjaciół i swoje też. Nie odpowiem na żadne z tych pytań. Ten blog jest anonimowy. Takie było założenie. Gdy nadejdzie chwila w której zapragnę się wam pokazać to zrobię to. Oczywiście nie wykluczam tego. Jest to bardzo prawdopodobne. Jednak nie naciskajcie.

Love <3

Mr Green <3

Odkładam laptopa na biurko. Gaszę światło i wchodzę pod kołdrę. Od razu czuję jak moje ciało się rozgrzewa. Jako, że ostatnie kilka lat spędziłam w słonecznym Los Angeles to jest mi potwornie zimno podczas nowojorskiej jesieni. Kiedyś cały rok chodziłam w bluzeczkach na ramiączka i krótkich spodenkach. Teraz wbijam się w jeansy. Jestem bardzo zmęczona. Czuję, że zaraz zasnę. Naglę słyszę dźwięk mojego telefonu. Dostałam SMS-a. Nigdzie nie wstaję. Nie ma mowy... A jeśli to ważne? Może powinnam? No nic... Wstaję z cieplutkiego łóżeczka i podchodzę do biurka na którym zostawiłam telefon. Światło z wyświetlacza razi mnie po oczach. Mrużę je i odblokowuję telefon. Wchodzę w wiadomości.

Od: Jackob

Dobranoc :*

Mimo tego, że przez niego musiałam wstać z łóżka to uśmiecham się jak głupia. To takie urocze. Przez moment wpatruję się w wiadomość.

Do: Jackob

Dobrej nocy, Jackob :*

Wahałam się czy postawić buźkę na końcu. Jednak co to takiego?To przecież tylko dwukropek i gwiazdka. Wracam do łóżka i otulam się kołdrą. Tak bardzo chce mi się spać.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

* Meghan Trainor- Like I'm gonna lose you

J.- Jackob

J.S.- Jess

Wyjaśniam te skróty, gdyby ktoś nie wiedział o kogo chodzi :)

Relax MaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz