Life is....

21 0 0
                                    

Ciągle nie mogę w to uwierzyć, ciągle przypominam sobie te dni w których o tym nie wiedziałam. Lepiej było nie grzebać na strychu. Lepiej było, jak bym tego nie szukała, prawda jest taka bolesna, wtedy nic nie pomaga. Po za tym jestem załamana zupełnie inną rzeczą. Jim nas wywalił z domu, nie mamy pieniędzy, ani nie mamy gdzie mieszkać. Znowu to samo, błądzenie po lesie z koniem.
- Ja mam tego dość - powiedziałam i rozpłakałam się.
- Siostra, o co ci chodzi?
- Jim, nas wywalił i złamał mi serce, jak mógł być tak wrednym, głupim, po....
- Siostra przestać na niego wyzywać, przecież i tak go kochasz.
- No tak, ale on mnie nie.
- Utrzymywał nas całe miesiące, prawie rok i czego ty od niego chcesz?
- ......nie,....nic, ...niczego.
- Więc o co chodzi, naprawdę dużo zrobił dla mnie, ciebie i Kariny. Nawet gadziną się przejmował i opiekował, nigdy na nic się nie skarżył i w ogóle cudny chłop....
- Tak, ale nas wywalił - ciągle to powtarzałam.
- Nie, nie wywalił tylko wyprosił.
Przypomniałam sobie tę sytuację.
To było rano, siedzieliśmy w kuchni aż w pewnej chwili oznajmił : Musicie iść.
- Dlaczego? Nie, nie pójdę - kłóciłam się.
- Idźcie już, błagam was.
Ile razy bym jeszcze nie powtórzyła "nie, nie pójdę", on zawsze był na swoim, dodając do tego jakiś argument. Na końcu wypchnął nas za drzwi.
- Jak mógł - powiedziałam do Samby.
- Nie mam siły tłumaczyć ci to setny raz.
- Ja wracam, muszę, bo nie wytrzymam.
Nic nie było w stanie mnie powstrzymać, pobiegłam do jego domu i dobijałam się do drzwi.
- To ja, Lalka, wpuść mnie Jim, błagam.
Nie było żadnej odpowiedzi, czekałam pod drzwiami całą noc i kolejny dzień, ale to nie miało sensu, a ja tego nie rozumiałam. Z nadzieją na twarzy, byłam tam tydzień, bez jedzenia i spania. Deprecha zżerała mnie od środka. Zbliżała się wredna, ruda jesień. Pierwsze liście opadły razem z moją nadzieją, a rozum wrócił. Przez Jima straciłam nie tylko kilogramy, ale także najważniejszą osobę w moim życiu - "Sally". Wyobrażałam sobie Sambę z Jimem, że siedzą gdzieś za krzakiem i się całują. Nie, to niemożliwe, nie zdradził by mnie na pewno. Nigdy. Zapomniałam o tej nieczystej myśli i szukałam gdzieś jakiegoś jedzenia, zresztą przez ten tydzień trochę zgłodniałam. Byłam w centrum miasta i rozglądałam się za żarciem. Pierwszą osobą która wpadła mi w ręce, była staruszka z owocami. Podeszłam do niej i zapytałam się jej.
- Przepraszam, mogę jabłko.
- Oczywiście złotko, to tylko 50 gr.
- Ale.... W tym problem. Nie mam ani grosza.
- No to niczego nie kupisz.
- Proszę, daj pani, przez tydzień niczego nie jadłam.
- Nie, nie ma mowy, idź.
Odeszłam, szukałam innych ludzi, ale każdy mówił to samo. Po całym dniu, usiadłam na chodniku i zaczęłam myśleć. Jaka ja byłam głupia. Taka głupia. Przez tego chłopaka straciłam siostrę, a ona była wszystkim co miałam. Po co z domu uciekłam, teraz zamiast siedzieć tu i marznąć byłabym w ciepłym, miłym domu i jeździłabym na bale, a teraz nic.

I Want YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz