- Wstawaj, zamarzniesz tu - powiedział chłopak z kruczoczarnymi włosami do ramion.
- Jim, to ty!- zawołałam z nadzieją.
- Kochany, gdzie ty byłeś.
- Moja dziewczyna rodziła dziecko.
Otworzyłam oczy, to był tylko sen. W nocy spadł śnieg, za niedługo są święta. Od jesieni mieszkam tu w małym miasteczku o dziwacznej nazwie, śpię na ławce i żywię się odpadami. Marne to życie i wszystko sama zepsułam, tęsknię za siostrą, Kariną, Molly, a nawet rudym "Wredniakiem". Chcę tam wrócić, ciągle śni mi się, że tam wracam i wszystko jest normalne. Tak mi smutno. Nawet płakać nie mogę, łzy by mi zamarzły w tej temperaturze. Jak mówiłam są święta, wszyscy się cieszą, spędzają czas z rodziną, poza mną. Wigilię zapewne spędzę tu, jest początek grudnia. Czas zakupów, sprzątania, tylko ja nie mam czego sprzątać, ani czego kupić. Zwątpiłam w miłość, tą prawdziwą miłość, szczerą. Zaczęłam teraz zastanawiać się ile cm ma śnieg leżący obok mnie. Nawet myślałam, żeby zapytać się o to przystojnego faceta, stojącego obok mnie. Właśnie wypalił papierosa i co zdziwiło mnie, wrzucił go do kosza, nie w śnieg. Po chwili odszedł.
- Za parę dni wigilia - usłyszałam rozmowę paru starszych pań.
Więc to za parę dni? Naprawdę. Ciarki, przeszły mi po ciele. Chyba mam gorączkę. Oczy same mi się zamykały, nie miałam siły niczego powiedzieć. Znalazłam się w innym miejscu. Jakimś piękniejszym, czy to jest sąd ostateczny? Niemożliwe, bo nie wierzę w Boga. Więc co to za miejsce.
Usłyszałam wycie karetki nade mną stał ten sam chłopak co palił papierosa.
- Nic ci nie jest?
- Nie, a co się stało?
- Karetka przyjechała, pomóc ci wstać?
- Tak, oczywiście.
Chłopak podniósł mnie z ziemi i zaprowadził do karetki.
- Pan jest mężem tej pani? - zapytał się ratownik.
- Nie, ale ja ją znalazłem.
- Dobrze, jedzie pan z nami?
- Tak.
Reszty rozmowy nie pamiętam, znowu wróciłam do tego niesamowitego świata. Chodziłam po łące i pływałam w rzece. Wszystko było tam takie cudowne.
Chciałam tam zostać, ale było to nie możliwe. Byłam w szpitalu. Leżałam pod kroplówkami. Jedyną osobą, która przy mnie była, był ten chłopak dzięki któremu żyję. Nie wiem dlaczego, ale miałam ochotę zadać mu pytanie czy wierzy w miłość. Zresztą od października z nikim nie gadałam.
- Wierzysz w miłość?
- Czy wierzę w miłość? Sam nie wiem.
- To uczucie przecież nie istnieję.
- Tak, to prawda, ale lepiej nie wiedzieć prawdy, bo ona boli.
- Tak, coś o tym wiem.
- Ja właśnie też.
Nie kontynuowałam rozmowy. Chciałam tylko wyjść już ze szpitala.
- Ale, dlaczego karetka przyjechała?
- Zemdlałaś, podejrzewają zawał?
- Co ty gadasz - serce zaczęło mi bić szybciej.
- Tak, a czy aby na pewno dobrze się czujesz.
Nie odpowiedziałam, spojrzałam się tylko na jego twarz i znowu przeniosłam się do tej krainy.
- Musisz mieć by-pasy. Słyszysz, obudź się. Błagam, otwórz oczy, błagam. Ledwo żywa otworzyłam lewe oko i spojrzałam na twarz chłopaka, siedzącego przy mnie już 12 godz.
- Po co tu siedzisz? Nie masz dziewczyny? I tak umrę, ciągle śni mi się raj.
- Nie, nie umrzesz. Nie możesz, jesteś jedyną osobą dla której żyję.
- Przecież nawet ze sobą nie rozmawiamy i masz dziewczynę, musisz mieć.
- Zerwała ze mną i chciałem po pełnić samobójstwo, ale ty się pojawiłaś i dlatego jeszcze żyję.
- Mnie też chłopak zostawił, ja byłam naiwna i chciałam go szukać. Wtedy straciłam nawet siostrę.
- Wszystko, będzie dobrze - powiedział i złapał mnie za rękę.
Gdybym miała siłę, to bym go przytuliła, ale niestety, ledwo co udało mi się odwzajemnić uśmiech.
- Kiedy jest wigilia? - zapytałam się z lekkim strachem, że odpowiedzą będzie "dzisiaj".
- Jutro, a po co pytasz?
- I ty zamierzasz tutaj, w szpitalu, siedzieć z jakąś głupią dziewczyną, kiedy wszyscy będą razem z rodziną. O nie, na to ci nie pozwolę.
- Nie mam rodziny, a ty nie jesteś "jakąś" dziewczyną.
Nie wiedziałam zbytnio co powiedzieć, więc milczałam.
- To nie ma sensu.
- Co nie ma sensu?
- Wszystko, życie, ja własne zepsułam, ale nie pozwolę tobie, przeze mnie niszczyć sobie życia.
- O czym ty mówisz?
Nie mogłam odpowiedzieć, znowu byłam w tym niesamowitym świecie, tylko trochę się zmienił, nie był już taki piękny, jak kiedyś.
- Dolly, mam wypis ze szpitala, nic ci nie jest.
- Naprawdę? - otworzyłam oczy i spojrzałam na twarz chłopaka, po czym dodałam - to cudownie.Wigilia
- Sądzisz, że pierwsza gwiazda już się pojawiła?- zapytałam, patrząc na zachmurzone niebo.
- Nie wiem, ale z tego co słyszałem jesteś ateistką?
- No, niby tak, ale obchodzę wszystkie święta. Po za chodzeniem do kościoła.
- Ja tam chodzę i wierzę.
- Dobrze, może już zacznijmy tę wigilijną kolacje, jest już odpowiednia godzina.
Zasiedliśmy do stołu, a blondyn przyniósł wszystkie potrawy.
- Naprawdę......Masz 12!!!
- Tak.
Wśród mlaskania i ciszy odezwał się wnerwiający dźwięk telefonu.
- Chwilka - powiedział, odrywając się od stołu i podnosząc słuchawkę. Słyszałam tylko jego odpowiedzi.
- Hej! Akurat tak się składa, że nie jestem sam.
- Taki zbieg okoliczności.
- Tak, ale nie moja, szczerze, to nawet nie wiem czy ma chłopaka.
- Wiesz, będę kończył, to pa!
Odłożył słuchawkę i znowu usiadł.
- Wiesz...y....zd.....d...- zaczął się jąkać. - To czas sobie składać życzenia - powiedział stanowczym tonem i podał mi opłatek.
CZYTASZ
I Want You
AdventureDolly, znudzona życiem w wielkim apartamecie. Korzysta z okazji i razem z siostrą ucieka z domu. Przeżywa wiele przygód, spotyka swoją miłość, odkrywa nieznane dotąd tajemnice jej rodziny. Oczywiście czasem jest bardzo trudno, często zdaje się jej...