Czwarty Księżyc

66 4 0
                                    

- Wczoraj byłam się jeszcze przejść...  - powiedziałam do mojej przyjaciółki Patrycji.

- ... i nie uwierzysz co zobaczyłam... - spojrzała na mnie z zaciekawieniem i niecierpliwością kiedy zrobiłam dłuższą pauze - ... czwarty Księżyc. Miał go jakiś chłopak.

- Ale jesteś pewna, że to był taki sam księżyc jak nasz?

- No ślepa nie jestem. Oczywiście, że taki sam od razu porównałam go z moim - odparłam z poirytowaniem.

- A gdzie on miał to znamię? I co to w ogóle był za chłopak?

- Znamię miał na lewym nadgarstku, a po za tym widziałam go pierwszy raz.

- Jak on wyglądał? - Patrycja była strasznie zaciekawiona.

- Nie wiem. Nie pamiętam. Jego twarz mignęła mi przed oczami, ponieważ biegł. Zobaczyłam ten księżyc i to wprawiło mnie w osłupienie. Wiem tylko, że był umięśniony. - Zobaczyłam smutek w oczach Patrycji. - Nie smutaj. I tak musimy go znaleźć. Od teraz codziennie będę chodzić do tego parku o tej samej godzinie co byłam wczoraj.

- A ja będę chodzić z tobą - Patka się rozweseliła i zaczęła ruszać brwiami.

Za chwilę obie się śmiałyśmy. Ona wie jak mnie rozśmieszyć do łez.

- Hahaha. Wystarczy. Chodźmy na lekcje bo się spóźnimy - powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech.

- Od kiedy ty jesteś taka grzeczna i przejmujesz się spóźnieniem na lekcje? - Patrycja jeszcze bardziej zaczęła się śmiać.

- Ha ha ha. Bardzo śmiesznie. Pfff, od zawsze - ostatnie zdanie wypowiedziałam sarkastycznie.

- No dobra "kujonie" już chodźmy.

- Ja i kujon. Prędzej ty - odgryzłam się.

Po lekcjach od razu wróciłam do domu. Koło 18.00 ja i Patka miałyśmy iść do tego parku. Nadal byłam sama w domu i kiedy odgrzewałam sobie obiad usłyszałam, że dzwoni mi telefon.

- Halo? - usłyszałam głos mamy.

- Cześć, mamo. Jak tam u was? - spytałam zaciekawiona.

- Hej. U nas dobrze, a jak u ciebie? Dajesz sobie sama radę?

- Tak, jest ok. Właśnie odgrzewałam sobie obiad.

- Aha. My wrócimy do domu gdzieś około za tydzień. Babcia dzwoniła i mówiła, że jej wyjazd trochę się przedłuży i będzie dopiero za dwa tygodnie. Jeżeli byłoby coś nie tak to masz jeszcze drugą babcie niedaleko, a po za tym dzwoń do nas.

- Tak, wiem mamo. Pozdrów tatę i dziewczyny.

- Ok. My też pozdrawiamy. Muszę kończyć. Papa, kochamy cie.

- Ja was też. Papa.

Rozłączyłam się i poczułam dziwny zapach.

- Fuck!

Ten dziwny zapach to mój przypalony obiad. Nie nadawał się już do jedzenia więc wyjęłam sobie jogurt. Uznałam, że kupię sobie coś w drodze do parku. I nagle usłyszałam, że Patrycja wjeżdża do mnie na podwórko.

- Co tak śmierdzi? - Patka weszła do kuchni.

- Mój obiad - powiedziałam.

- Nie wnikam.

- I słusznie. Kupię sobie coś po drodze. To jak idziemy?

- Idziemy.

W połowie drogi zaproponowałam:

Dziewczyna z darem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz