Rozdział XVI - Serce wagi pióra czy skały?

244 31 4
                                    

        Sam ze sobą. Pozostawiony na łaskę umysłu i prywatnych myśli, bijąc się z uczuciami duszy, wspierany rytmicznym biciem serca. 

Tak właśnie się czułem. Lekki, dość ciepły wiaterek muskał delikatnie moje kruczoczarne kosmyki, drażniąc mimo wszystko wrażliwe oczy. Zmarszczyłem brwi, zatapiając swoją twarz w obie dłonie. Ciszę co chwilę przerywał jedynie mój nieco głośniejszy niż zazwyczaj oddech, ta sytuacja zaczęła mnie już zbytnio przytłaczać. Nie jestem przyzwyczajony do tego typu rozmów...  Generalnie od zawsze miałem na wszystko wyjebane, a dodatkowe nieszanowanie nikogo przysparzało więcej kłopotów mej psychice, kiedy chciała zidentyfikować problem i wyciągnąć z niego sensowne wnioski. 

Westchnąłem ciężko. Mam pustkę w głowie.  Wcześniejsze liczne teorie odbijające się echem w mojej czaszce na temat ich dobroci skumulowały się w jedno, tworząc zawiły kołtun myśli nie do odplątania. Co robić? To chyba pierwszy raz w moim życiu, kiedy ktoś (oprócz blondyna) wyciąga do mnie swoją rękę, bez mojej wcześniejszej ingerencji. Czysta bezinteresowność - nic więcej. Mimo dobrych intencji chłopaków i ich w miarę rozgarniętego nastawienia, nie opuszczało mnie nieprzyjemne wrażenie. Nie chciałem tego nigdy przyznać, ale tak naprawdę... boję się. Boję się po raz kolejny używać serca i wystawiać je jako swoją tarczę. Kolejny cios i może się nie pozbierać....

*/*/*/*/*

        Ostatnia z lekcji... angielski. Generalnie była to jedna z niewielu godzin, na których czułem się dość swobodnie. Mimo wszystko, nie uważam aby była potrzeba kontynuowania nauki rodowego języka . Potrafię czytać, pisać, znam nawet dobrze zasady interpunkcji i ortografii, to powinno wystarczyć. Po chuja uczyć się dodatkowo funkcji w zdaniach czy czytać twory autorów, który najwidoczniej ćpali coś podczas tworzenia... Na trzeźwo takich bzdur nikt nie byłby w stanie napisać. Siedząc w ostatniej ławce, zaraz pod oknem od strony południa, od niechcenia wpatrywałem się przed siebie, żując już niesmaczną gumę miętową. W pewnym momencie dostrzegłem, że po podłodze toczy się coś podłużnego i czarnego, dokładnie w stronę mojej prawej stopy... Zupełnie obojętnie podniosłem je z ziemi, orientując dopiero że nie był to długopis, a pióro. Starannie wykonane, w czarnej obudowie, z srebrzystą stalówką. Nie zdążyłem zareagować - jego właścicielka już wpatrywała się we, odwrócona tyłem do nauczycielki. Zamarłem, a moje oczy delikatnie się rozszerzyły.

- Hmm? Coś się stało? - zapytała szeptem, niezwykle przyjemnym dla ucha głosem. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie... Przełknąłem nerwowo ślinę, zaciskając pod ławką dłoń w pięść. Kurwa, z deszczu pod rynnę! To nieźle się wkopałem...

Właścicielką owego przedmiotu była Cher Anderson, lecz ze względów "estetycznych" mówili na nią po prostu Cherry. Dziewczyna była raczej przeciętnego wzrostu, jak na mój gust z idealnymi proporcjami ciała - krągłości posiadała w odpowiednich miejscach, a szczupłe, aczkolwiek zgrabne nogi przyciągały wzrok. Miała owalną twarz z dość wyraźnymi rysami, lekko wystające kości policzkowe i odpowiednio zarysowany podbródek. Mały, lekko zadarty nosek kontrastował z pełnymi, zaróżowionymi ustami. Jej oczy, głęboko osadzone, okalane długimi i ciemnymi rzęsami, przypominały kształtem nieco te kocie. Wyraziste tęczówki dziewczyny na pierwszy rzut oka wydawały się być koloru nieba, lecz tak naprawdę skrywały barwę dymu papierosowego, co zauważało się dopiero po chwili. Była posiadaczką gęstych, długich włosów sięgający mniej więcej do trzech czwartych pleców. Czekoladowa barwa pokręconych loków Cher dominowała nad jasnymi, tajemniczymi oczami, co dodawało dziewczynie jeszcze więcej uroku. 

Jej oczy o niebanalnej barwie z zaciekawieniem przyglądające się mojej twarzy - nieznacznie mnie to peszyło, dlatego unikałem kontaktu wzrokowego... Od zawsze się mi podobała, aczkolwiek ze względu na moją "niską" pozycję klasową nawet nie śmiałem z nią rozmawiać. W końcu naprawdę piękna z niej kobieta, ma dobrych znajomych i niezłe oceny - po co ktoś taki jak ja będzie się wpierdalać w jej życie? I to przez moje podejście jest tak a nie inaczej? W końcu odważyłem się podnieść wzrok, nie było tak źle jak się wcześniej spodziewałem. Emanowała od niej aura spokoju i otwartości... 

Kolekcjoner sercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz